Piotr Cyrwus: Nie wiem, czy lubię Ryśka

- Nie! Nie ja piszę ten scenariusz, a koń jaki jest - każdy widzi. Niech się ten Rysiek sam broni! Ja jako Piotr Cyrwus po prostu staram się grać tego Ryśka najlepiej jak potrafię. No i jeszcze trochę pan pogra, bo podobno "Klan" jako jedyny serial telewizji publicznej jest niezagrożony.

Pojawiły się plotki, że w ramach oszczędności w telewizji publicznej będą redukować seriale...

A wyobraża pan sobie planszę z napisem "Przerwa w programie" na miejsce "Klanu"? - Za komuny były takie plansze w telewizji. Albo nie wiadomo po co, puszczano przez dłuższy czas ładne widoczki. Nie wyobrażam sobie teraz takiej sytuacji! Dla mnie to byłaby jakaś głupota.

- Jak mówią u nas na Podhalu - jak coś się zaczęło, to i trzeba skończyć. Spokojnie, kiedyś też przyjdzie koniec "Klanu".

- Dobry żart! Ale o Ryśku powiem jeszcze tylko tyle, że ja tej postaci nie wymyśliłem.

- Przyjechaliśmy z żoną na parę dni do syna, który tu studiuje w Berlinie. A w ogóle jedziemy prosto z Austrii, z nart. Fajnie, Sylwester w górach!

- A właśnie, że nie! O północy po prostu spałem, by o trzeciej nad ranem wyruszyć samochodem z Krakowa do Austrii. Parę dni szusowania, a teraz Berlin. Nie wydaliśmy w tym roku na huczną zabawę, tylko na narciarski wypad. Było super - śnieg, mróz -20 stopni, te wyciągi! I byłem szczęśliwy, że w Nowy Rok nie obudziłem się z bólem głowy.

- Są już dorosłe. Mateusz studiuje w Berlinie animację komputerową, Łukasz pracuje i studiuje w Krakowie, a najmłodsza Anna Maria jest na pierwszym roku szkoły teatralnej w Krakowie.

- Tak, ale nie studiuje w tym samym budynku. Myśmy studiowali na Starowiślanej, a córka studiuje na Straszewskiego.

- Tak, przez 19 lat mieszkałem w Waksmundzie pod Nowym Targiem, gdzie nadal mieszka tata i moje rodzeństwo: dwie siostry i brat. Ja się wyrodziłem, poszedłem w artystyczny świat, choć górale zawsze mieli duszę artystyczną. Niestety, w ubiegłym roku zmarła moja mama, były to pierwsze święta bez niej.

- Nie, choć było wydziwianie, gdzie to ja idę na studia. Ale ojciec rozumiał mnie, całe życie był rzemieślnikiem, też wykonywał właściwie wolny zawód. Wiedział, że najważniejsze, by coś po prostu dobrze, solidnie, do końca zrobić. Bo tylko wtedy jest efekt.

- W obecnych czasach jak najbardziej. Bo po to ten zawód jest, by się pokazywać ludziom. Choć zawsze jest pewne "ale".