Piłkarz Legii nie popisał się w "Familiadzie", ale żal ma do produkcji. Strasburger nie zostawił tego bez komentarza
- Powiedziałbym, że to dość niesympatyczna i przykra sytuacja. To udowadnia, że nie wszyscy pasują do zabawowej działalności publicznej - wyznał ostatnio bez ogródek Karol Strasburger. Podsumował piłkarza, który ma żal o to, że nienajlepiej wypadł w teleturnieju i stał się obiektem żartów.
Tradycją jest, że z okazji świąt ekipa "Familiady" realizuje odcinki specjalne, w których udział biorą znane i lubiane osoby. Jako uczestnicy zabawy grają o główną nagrodę, którą przekazują na cel charytatywny. W wielkanocny poniedziałek jedną z drużyn byli piłkarze Legii.
Jednemu z nich nie szło w teleturnieju najlepiej. Paweł Wszołek nie udzielił w zasadzie żadnej poprawnej odpowiedzi na zadawane pytania. Trudno się jednak czepiać - często presja czasu i trema, którą wywołują kamery, sprawiają, że problem sprawia najprostsze zagadnienie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie dało się jedna ukryć, że piłkarz najwyraźniej nie odnajduje się w zabawie. Nie zdążył odpowiedzieć, która roślina kojarzy się z Wielkanocą, miał też problem z innymi pytaniami dotyczącymi tego święta. Tu także trudno się czepiać, tu trzeba było się wykazać wiedzą osoby praktykującej. Ale im dalej zawodnik brnął w zabawę, tym robiło się śmieszniej. Najzabawniej było, gdy Karol Strasburger zapytał go "o czym nie zapomni dziecko, rysując zająca". Piłkarz po krótkim wahaniu odpowiedział, że... jajka.
Po emisji odcinka sportowiec stał się obiektem żartów w sieci. Portal weszlo.com donosił, że piłkarz powiedział, że ma żal do realizatorów teleturnieju. Twierdził, że do odcinka weszły tylko te odpowiedzi, przez które zaliczył utratę punktów, a całość została zmontowana "tak, żeby było śmieszniej".
Karol Strasburger nie pozostawił tego bez komentarza. - Sportowcy powinni nauczyć się przegrywać z uśmiechem i radością. Bezkonfliktowo. Powiedziałbym, że to dość niesympatyczna i przykra sytuacja. To udowadnia, że nie wszyscy pasują do zabawowej działalności publicznej - wyznał Plotkowi.
Prezenter podkreślił, że jest mu przykro z powodu rozżalenia sportowca, ale jest zawiedziony jego zachowaniem. Zwłaszcza, że grał, żeby zdobyć pieniądze na cel charytatywny, a nie dla siebie. Dodał też, że najwyraźniej piłkarz nie odnalazł się w konwencji i nie potrafi się bawić i śmiać z siebie. Dodatkowo zaznaczył, że w "Familiadzie" nie ma mowy o dogrywkach przy odpowiedziach, chyba że wymaga tego sytuacja spowodowana usterką techniczną. Podczas nagrań do odcinka specjalnego nic takiego się nie wydarzyło. Tym bardziej dziwią go więc pretensje.
- Mówiąc żartobliwie, gdy piłkarz nie strzela gola, lepiej powiedzieć "trudno, nie trafiłem", niż szukać pretekstu i argumentu, aby wybielić swój błąd. Nie piłka zła, nie kolega źle podał itd. Coś nie wychodzi, trzeba się uśmiechnąć, złapać dystans i grać z nadzieją na kolejną szansę - podsumował.