Piękny, okrutny Afganistan
Opowieść o tym, jak francuski fotograf pokochał kraj, w którym niemal nie zginął.
Narratorem "Fotografa" jest Didier Lefevre, francuski dziennikarz, który w lecie 1986 roku został wynajęty przez Lekarzy Bez Granic (MSF), by udokumentował karawanę zmierzającą z Pakistanu do ogarniętego wojną Afganistanu. Lefevre ma być świadkiem, obserwatorem, pokazującym, jak działają misje MSF i jak naprawdę wygląda sytuacja w kraju najechanym przez Związek Radziecki.
10.10.2013 | aktual.: 08.11.2013 11:50
Dziennikarz nie jest jednak jedynym autorem "Fotografa". Komiks, oparty na relacji i zdjęciach Lefevre'a, powstał dopiero 17 lat po wyprawie. Wydawany w latach 2003-06 został zaplanowany i zilustrowany przez Emmanuela Guibera, zaś za kolory i układ stron odpowiedzialny jest Frederic Lemercier. W tej współpracy tkwi być może największa siła albumu wypuszczonego w Polsce przez Wydawnictwo Komiksowe. To jednocześnie przejmująca relacja człowieka, który na własnej skórze odczuł trudy afgańskiej wojny (w trakcie powrotu niemal nie zginął) i suchy, pełen informacji i szczegółów raport doskonałego dziennikarza.
Ludzie Afganistanu
Na ostatniej stronie okładki widnieje dramatyczny cytat: "Podczas misji humanitarnej najpierw poświęca się fotografa". Proszę się nim nie sugerować. Wprawdzie słowa te padają w "Fotografie", ale tylko w ramach żartu, gdy cierpiący z powodu upału lekarz i dziennikarz przekomarzają się o butelkę wody. Zwracam na to uwagę, gdyż dzieło Lefevre'a/ Guibera/ Lemerciera celowo pozbawione zostało dramatyzmu. Autorom nie zależy na tanich emocjach - to nie jest opowieść o niedoświadczonym kowboju, który wyrusza na przygodę życia, a nawet, gdy w końcu, w trzeciej części, pojawia się taki wątek, poprowadzony zostaje z niezwykłą subtelnością.
Głównym bohaterem nie jest tu tytułowy fotograf, ale Afganistan - piękny, surowy kraj cudownie sfotografowany przez Lefevre'a. Kraj dumnych ludzi i majestatycznych gór, stawiający opór bezwzględnemu najeźdźcy (choć o Rosjanach i działaniach wojennych niewiele się w "Fotografie" mówi). Ojczyzna srogich, brodatych wojowników, których modelowym przedstawicielem jest Nadżmudin, opiekun karawany MSF. Potężny, opanowany mudżahedin sportretowany zostaje przez Lefevre'a na setkach zdjęć, najbardziej jednak zapada w pamięć kilka fotografii ze strony 48. Widzimy na nich milczącego mężczyznę, który obserwuje swoich ludzi. Inaczej niż inni, spoczywający na podłodze, on siedzi na krześle, w czapce zdobytej na Rosjanach, ustawiwszy obok siebie, przy doniczce z kwiatami, nieodłącznego kałasznikowa.
Czytając o nim wciąż przypominałem sobie Massuda, Lwa Pandższiru, legendarnego przywódcę mudżahedinów, zamordowanego w 2001 roku przez talibów, zaledwie dwa dni przed atakami na World Trade Center. Massud, wspaniale sportretowany przez Wojciecha Jagielskiego w "Modlitwie o deszcz", miał w sobie tę samą surowość i majestat, co Nadżmudin ze zdjęć Lefevre'a. Nie mające nic wspólnego z brutalnością czy siłą, ale z potężną, staroświecką męskością.
Rzeczywistość niepojęta
Zaskoczeni będą jednak ci, którzy sugerując się moimi słowami nastawią się na twardą, męską opowieść. Autorzy "Fotografa" wiele miejsca poświęcają także kobietom. Szczególnie ważna jest tu Juliette Fournot, Francuzka wychowana w Afganistanie, szefowa misji Lekarzy Bez Granic. To silna, piękna kobieta, która nie boi się pertraktować z mężczyznami w kraju o bardzo patriarchalnej kulturze. Siła Juliette tkwi nie tylko w pozycji czy wpływach, ale przede wszystkim w niezwykłej subtelności, jaką się wykazuje. To kobieta zachodu, która wkraczając do Afganistanu akceptuje zasady rządzące w tym narodzie. Wobec afgańskich wojowników jest twarda i wymagająca, ale i pełna szacunku.
Jednocześnie, to właśnie Juliette tłumaczy Lefevre'owi, jak ważne są kobiety w afgańskim społeczeństwie. Mówiąc o nich (jak zwykle z respektem) stwierdza, że wszystkie nasze wyobrażenia są fałszywe. "To, czego się od nich dowiaduję, jest bardzo ważne. Zwłaszcza kiedy stanowią otoczenie lokalnych notabli, gdyż mają na nich głęboki wpływ. Kobieta afgańska jest strażniczką wartości, moralnym punktem odniesienia."
Ciekawie brzmią także słowa na temat czodri (tak mówi się w "Fotografie" o czadorze/hidżabie) - tradycyjnej długiej, czarnej szacie utożsamianej w Europie z uciskiem wobec kobiet. W opowieści Juliette czodri staje się raczej symbolem autonomii, a nie uścisku. Dzięki czodri kobiety mogą wychodzić z domów, tłumaczy lekarka, angażować się w życie społeczności. Czodri dało im też szansę zaangażować się w wojnę toczącą ich kraj - po prostu bardzo łatwo ukryć pod nim broń, dzięki czemu kobiety zaczęły być angażowane do przemytu tejże.
Stereotypy, które przykładamy do Afganistanu doskonale spuentował Wojciech Jagielski. "Ważąc się na tę podróż, wkraczam w rzeczywistość odmienną i niepojętą" - pisał w "Modlitwie o deszcze". - "W której dotychczasowe kryteria logiczne i etyczne okazują się zupełnie nieprzydatne. Nie obce, sprzeczne czy wrogie, ale właśnie nieprzydatne". Warto o tym pamiętać czytając "Fotografa" i myśląc o Afganistanie (jak i każdej innej odmiennej kulturze).
Wilki
Czy jest to zatem idylliczna opowieść o pięknym Afganistanie i jego dumnych mieszkańcach? Nie, komiks Lefevre'a/ Guibera/ Lemerciera nie unika trudnych tematów. Wiele się tu mówi przede wszystkim o okrucieństwach wojny. Podążający za karawaną Lekarzy Bez Granic dziennikarz dokumentuje pracę swoich zleceniodawców. Fotografuje rannych i zabitych i tytaniczny, często daremny wysiłek białych lekarzy próbujących nieść pomoc. "Fotograf" pełen jest więc naprawdę makabrycznych zdjęć, które wstrząsną nawet dojrzałymi czytelnikami. Okaleczone dzieci, człowiek, który stracił oko, chłopiec z odstrzeloną szczęką - Lefevre mógłby ich nie fotografować, gwarantując spokojny sen swoim czytelnikom, jednak jest na to zbyt dobrym dziennikarzem. Mówi: "Zastanawiam się, co tu robię. I, jak zwykle, odpowiadam sobie, robiąc zdjęcia".
Dla czytelników z naszego kręgu kulturowego szokująca może być także afgańska obojętność na cierpienie zwierząt. Koń jest dla bohaterów "Fotografa" tylko narzędziem, sposobem, by przetransportować towar (zazwyczaj broń) z punktu a do punktu b. Afgańskie szlaki zdobią więc trupy zwierząt, które padły z wyczerpania. Zazwyczaj nie dobija się ich nawet, oszczędzając amunicję. Amunicji nie oszczędza się za to, by pospieszyć słaniające się z wycieńczenia zwierzęta. Strzela się im wtedy tuż nad uszami, by spanikowane wykrzesały z siebie ostatnie siły.
Wśród Afgańczyków, jak w każdym narodzie, zdarzają się i zwykli dranie. Lefevre miał nieszczęście trafić na takich w drodze powrotnej. Uwiedziony opowieściami jednego z towarzyszy, iż prawdziwy Afganistan można odkryć tylko zostając z nim sam na sam, postanawia odłączyć się od karawany. Wyznaczeni mu do pomocy wieśniacy okazują się być zwykłymi chłopami, nieprzystosowanymi do forsownego marszu przez góry. Od początku podróży spiskują tylko, jakby tu pozostawić uciążliwego Europejczyka i wrócić do swojej wioski. Gdy w końcu opuszczają fotografa, przejmuje go człowiek, którego Lefevre nazywać będzie Wilkiem. Ten bezwzględny bandyta utrzymuje Francuza przy życiu tylko dla pieniędzy. On i jego ludzie podążają za dziennikarzem, żądając coraz większych sum na każdej kolejnej przełęczy. Wycieńczony Lefevre jest pewien, że to koniec - umrze ze zmęczenia lub zostanie zamordowany, gdy Wilkowi znudzi się maskarada. Pisze nawet list pożegnalny do pozostawionej we Francji dziewczyny. Rozwścieczony krzyczy do swoich
oprawców i opiekunów: "Łajdaki! Rozwodzicie się nad swoją gościnnością, ale kiedy się was naprawdę potrzebuje, zmieniacie się w rabusiów! (...) Nie chcę was!". W odpowiedzi słyszy tylko beznamiętne: "You give more money."
Kiedy w końcu znajduje ratunek, okazuje się, że cena za marzenie o samodzielności w obcym kraju, była wysoka. Schorowany i osłabiony będzie się borykał ze zdrowotnymi kłopotami przez najbliższy rok. Przejdzie ciężką czyraczycę, straci czternaście zębów. A jednak powróci do Afganistanu jeszcze siedmiokrotnie.
Triumf dziennikarza
"Fotograf" to monumentalne dzieło. Rozrysowana na ponad 260 stron opowieść o kilkumiesięcznej wyprawie Lefevre'a, jest arcydziełem reportażu komiksowego. Uwiarygodniona setkami zdjęć (autor zrobił ich w trakcie tej wyprawy ponad 4 tysiące) i dokumentami, portretuje daleki, zapomniany kraj, o który od wieków walczą największe imperia.
Dziś, gdy żołnierze NATO planują odwrót, a przyszłość Afganistanu znów jest niepewna (przeczytaj wywiad z Wojciechem Jagielskim)
komiks Lefevre'a, Guibera i Lemerciera przypomina, że Afganistan nie jest tylko abstrakcyjną krainą z telewizyjnych dzienników, obrysowaną na politycznej mapie Azji, najeżdżaną przez czerwone strzałeczki, interesującą jedynie polityków. To piękny, okrutny kawałek ziemi, który zamieszkują (i kochają) prawdziwi ludzie.