Piękny dom zły

Daniel Gutowski (rysunki) i Michał Rzecznik (scenariusz) proponują coś na kształt komiksowej łamigłówki. Narracja prowadzona jest nieoczywiście, wydarzenia opowiadane z kilku pespektyw, czasem nawet rozszyfrowanie kadru (albo dwustronicowego splasha) jest małą grą logiczną, zagadką, z którą musi sobie poradzić czytelnik. Sprawdza się to rewelacyjnie. "Maczużnik" wciąga, stawia przed czytelnikiem wyzwanie intelektualne i nagradza za znalezienie rozwiązania.Widać, że autorom zależało by ich album był czymś innym, wnosił coś nowego. Ich designerskie podejście przywodzi mi na myśl osiągnięcia artystów zrzeszonych wokół magazynu "RAW" (i oni kładli nacisk na stronę edytorską), zaś styl Gutkowskiego odwołuje do twórczości Davida Mazzucchelliego czy, popularnego ostatnio w Polsce, Igorta. Miłą niespodzianką są też dodatki - list miłosny i życzenia weselne - zamieszczone w albumie. Przełamują one komiksowość "Maczużnika" i choć niewiele więcej z tego wynika, to na naszym rynku wciąż jest to mile widziana
odmiana.

Piękny dom zły
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

24.05.2013 | aktual.: 29.10.2013 17:21

O ile jednak wszystkie powyższe porównania są komplementami o tyle kolejne już nimi nie będą. Chcecie wiedzieć, o czym jest "Maczużnik"? Obejrzyjcie jakikolwiek film Wojciecha Smarzowskiego (w szczególności "Dom zły" i "Wesele"), przypomnijcie sobie kino moralnego niepokoju (zwłaszcza "Kobietę samotną" i "Wodzireja"), sięgnijcie po wydany dwa lata temu komiks "Czasem" Grzegorza Janusza i Marcina Podolca. To te same klimaty, te same motywy. Ten sam polski fatalizm, ta sama ciepła wódka, te same toksyczne, ukrywane przed światem emocje, ta sama duchota. Nie zmienią tego nawet niezdarne wątki surrealistyczne, sugerujące jakieś ukryte dno.

I choć wszystkie wymienione przeze mnie dzieła są wybitne, to Rzecznik wypada na ich tle blado. Jego opowieść jest zbyt krótka, bohaterowie ledwie rozwinięci, rozwiązanie akcji oczywiste, a długość albumu rozczarowująca. Trzeba więcej niż 20-30 minut czytania, by zbudować nastrój, na którym zależało Gutowskiemu i Rzecznikowi. Czytelnik nie ma czasu zanurzyć się w świecie przedstawionym, poczuć zagrożenia, zżyć z postaciami. Pozostaje więc obojętny wobec wszystkiego, co się w "Maczużniku" dzieje.

Nie znoszę mówienia o albumie, jako o przedmiocie. W komiksie najważniejsza jest dla mnie narracja, opowieść, bohaterowie. I emocje budzące się w czytelniku. Jednak o "Maczużniku" właśnie tak mówić najłatwiej. To piękny przedmiot, tom, który chce się postawić na półce, zdejmować w wielkie święta i kartkować z uwielbieniem.Ambitna i udana próba zaprojektowania nowatorskiego albumu. Jej twórcy włożyli wiele wysiłku, by stworzyć coś nowego i odnieśli sukces. Szkoda, że zapomnieli przy tym wciągnąć mnie w opowieść. Czytając "Maczużnika" nie udało mi się niestety zapomnieć, iż Centrala wydała wcześniej "Matadora" Jaya Wrighta - komiks koncepcyjnie bardzo zbliżony do dzieła Gutowskiego i Rzecznika, a przy tym o wiele bliższy memu sercu.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)