"Piekielny hotel": W końcu ktoś przebił Rozenek! Tego biznesmena nie dało się już słuchać
None
"Piekielny hotel"
Za nami najzabawniejszy odcinek "Piekielnego Hotelu". Chwilami trudno było złapać oddech ze śmiechu, patrząc na zachowanie właściciela pensjonatu Wisełka. Próżność i infantylność beskidzkiego biznesmena, zwanego Groszkiem, obnażyła nie tylko Małgorzata Rozenek, ale też lektor, którego komentarze doprowadzały widzów do łez.
"Płakałam ze śmiechu, komentarza pana lektora rozbrajające" - pisali internauci na facebookowym profilu programu. Inni pytali z niedowierzaniem:
"Skąd wy bierzecie tych 'biznesmenów'?"
Ale jak tu się nie śmiać, widząc dojrzałego mężczyznę, który kazał się tytułować nazwą pewnego warzywa i z dumą opowiadał o francuskim pochodzeniu swojej rodziny, choć w języku przodków nie znał ani słowa. I chociaż na ekranie wszystko wyglądało naprawdę komicznie, w rzeczywistości Małgorzata Rozenek była u kresu wytrzymałości.
Złe zarządzanie i zadufany w sobie właściciel sprawiły, że jego biznes chylił się ku upadkowi. Recepcjonistka nierozumiejąca języka polskiego, fatalne pokoje i wrodzona zarozumiałość właściciela nie ułatwiały zadania Małgorzacie Rozenek. Czy pokonała przeszkody i dokonała rewolucji w Wisełce?
PB/KM
Zamieszanie już na wejściu
Była Perfekcyjna Pani Domu udała się do Wisły, gdzie pomocy potrzebował pensjonat o wdzięcznej nazwie Wisełka. Biznesmen Marcin, szczycący się francuskim pochodzeniem (jego przodkami byli Hugenoci), zażyczył sobie tytułowania go per "Groszek". Groszek vel Marcin chwalił się wykształceniem hotelarskim, współpracą z Kwaśniewskim oraz zdobywaniem doświadczenia w prestiżowych, światowych hotelach, ale niestety w praktyce niewiele z tego wynikało.
Tuż po przyjeździe na miejsce telewizyjna ekspertka zauważyła stertę krzeseł przed drzwiami, walający się po posesji gruz oraz dziwaczny poczęstunek na recepcji - szklankę coli i suchy chleb. Jednak nawet to nie robiło tak złego wrażenia, jak przyjmująca gości recepcjonistka, która nie komunikuje się po polsku!
Czy potencjalnego gościa pensjonatu może spotkać coś gorszego?
Ekspert tylko na papierze?
Odwiedzający Wisełkę goście musieli być szczególnie rozczarowani, widząc wyeksponowane na ścianach dyplomy potwierdzające umiejętności hotelarskie właściciela. Co takiego więc się stało, że ten wybitny biznesmen potrzebował pomocy? Odpowiedź nadeszła wraz z prezentacją pokoju. Hotelarzem i arystokratą Marcin był tylko w swojej wyobraźni. Mimo przechwałek i wielkiej miłości do francuskiej rodziny, do Wersalu było Wisełce daleko.
Rozenek na widok swojej kwatery oniemiała ze zdziwienia. W pomieszczeniu było tak ciasno, że Perfekcyjna nie mogła nawet rozpakować walizek. Jakby tego było mało, na łóżku leżały dwa różnej wielkości materace. Jak się okazało, rozgardiasz panował nie tylko w pensjonacie, ale też w głowie właściciela.
- Na wizytówce masz napisane Martin, a przedstawiłeś się jako Marcin. Jak wolisz, żeby się do ciebie zwracać? - zapytała biznesmena.
- Zwracaj się do mnie Groszku- odparł ku jej całkowitemu zdziwieniu, a chwilę potem pokazał swoją całkowitą nieudolność.
Rozenek ściągnęła Groszka na ziemię
Kiedy Rozenek poprosiła o porządne pościelenie łóżka, w którego wnętrzu znajdował się nie tylko kurz, ale też długopis i zdechłe muchy, Groszek kompletnie nie umiał sobie z tym poradzić. Choć trudno w to uwierzyć, utytułowany hotelarz poległ na zmianie pościeli. Nie potrafił też wykorzystać potencjału szefa kuchni, który przez 3 lata był także menadżerem hotelu (w czasach, gdy właścicielką Wisełki była mama Groszka). Kiedy ekspertka pochwaliła jedzenie serwowane w pensjonacie, właściciel też przypisał te zasługi sobie.
- Jestem hotelarzem gastronomem, dlatego zwracam uwagę także na kuchnię - oznajmił z dumą, lecz Rozenek sprowadziła go na ziemię.
- Nie, kuchnia nie jest czysta dlatego, że jesteś hotelarzem gastronomem. Ty nie dbasz ani o kuchnię, ani o pokoje jako hotelarz. Tu jest czysto, bo tu sprząta Roman. Jechałam do hotelarza z doświadczeniem, na dzień dobry witały mnie dyplomy, ale tego doświadczenia nie widzę- wyznała bez ogródek.
Roman, były menadżer hotelu, a obecnie kucharz, przyznał, że kiedy zarządzał hotelem, dbał także o kuchnię, zaopatrzenie i prowadzenie księgowości. Teraz Groszek nie pozwalał mu nawet na robienie zaopatrzenia twierdząc, że nikt nie zrobi tego tak dobrze, jak on sam.
Brak profesjonalizmu, skąpstwo, bałagan w głowie, biznesie i papierach - to tylko niektóre z zarzutów, jakie Małgorzata postawiła Groszkowi.
Francuska rewolucja w Wisełce
Niestety, nawet w czasie konfrontacji biznesmen nie potrafił się obronić. Na zarzuty Rozenek odpowiedział milczeniem, co tylko pogorszyło jego sytuację.
- Gadasz jak pijany! Ja się pytam, czemu milczysz, a ty mi odpowiadasz, że do śniadania szafa gra walca wiedeńskiego! - mówiła oburzona ekspertka .
W końcu Groszek wyznał, że nie radzi sobie z prowadzeniem biznesu, bo rozwodzi się z żoną. Prowadząca uznała więc, że jedyną szansą na uratowanie Wisełki jest zbudowanie od podstaw standardów hotelarskich i stworzenie restauracji, także dla nienocujących w hotelu gości. W kuchni pojawiły się beskidzkie specjały, takie jak zrazy i "kozibroda" (rodzaj kapuśniaka).
Rozenek przeprowadziła także niezbędną rewolucję w kadrach. Konserwator został recepcjonistą, recepcjonistka pokojówką, a szef kuchni, Roman, zajął się zarządzaniem hotelem. Groszek dostał polecenie, by odpocząć od biznesu i zająć się sprawami prywatnymi.
Specjaliści Małgorzaty Rozenek zajęli się analizą finansów i zmianą wystroju pokoju oraz kompletnie niewykorzystanego dotychczas tarasu. Przeprowadzone zmiany zachwyciły biznesmena i załogę pensjonatu. Porządek, odświeżone ściany i zmiana wystroju pomieszczeń wyraźnie przypadły im do gustu. Tylko widzowie długo jeszcze nie mogli uwierzyć, że tacy ludzie jak Groszek naprawdę istnieją. W końcu jednak śmiało można powiedzieć, że ktoś przebił Małgorzatę Rozenek. Groszek irytował widzów bardziej niż Perfekcyjna Pani Domu.
PB/KM