Przepracowany personel i uciekająca właścicielka
I choć standard "Evotelu" był niskich lotów, to wymagania, które jego właścicielka stawiała przed pracownikami, były bardzo wysokie. Recepcjonistki: Marzena i Dagmara pracowały po 12 godzin, zajmując się w zasadzie wszystkim, począwszy od obsługi gości, przez nadzorowanie dań i odbieranie zamówień cateringowych, skończywszy na obsłudze imprez okolicznościowych. Jak zapewniała w rozmowie z Rozenek właścicielka, ona też - w miarę możliwości - pomaga załodze. Praktyka pokazała jednak, że są to tylko puste słowa. Pracownice były wyczerpane nadmiarem obowiązków i nie kryły żalu przed kamerami.
- Jak się może czuć pracownik, który jest niespełniony w swojej pracy? - pytała rozżalona Dagmara, która przyznała się, że myślała nad rzuceniem pracy. Podczas gdy recepcjonistka dwoiła się i troiła, obsługując jednocześnie recepcję i salę, Rozenek przeprowadziła rozmowę z właścicielką. Ewa przyznała, że straciła zapał do swojego biznesu i brakuje jej sił. Dlatego, chociaż mieszka blisko "Evotelu", rzadko w nim bywa. Gwiazda TVN skupiła się na tym, by przywrócić kobiecie wiarę w ten hotel. Eksperci Małgorzaty Rozenek zaproponowali podniesienie standardów pokoi. Ich celem było też stworzenie w obiekcie domowej atmosfery. Pani Ewa przeszła szkolenie z zakresu zarządzania personelem, który domagał się, by szefowa sprawdzała ich pracę i wymagała od nich konkretnych czynności.
- Mało szefowej jest i za mało pilnuje interesu - mówiła jedna z recepcjonistek.