"Evotel", czyli biznes, którego nikt nie dogląda
Nierentowny hotel w Zielonce początkowo był szwalnią. Kiedy jednak załamał się handel z kontrahentami ze Wschodu, właścicielka postanowiła przeprowadzić generalny remont i zrobić z tego obiektu hotel. Niestety, zainwestowane pieniądze nie przyniosły pani Ewie zysku. Właścicielka nie potrafiła zdiagnozować przyczyn niepowodzenia biznesu. Sytuacja "Evotelu" była dramatyczna, podobnie jak los jego załogi. Pracownicy zarzuceni obowiązkami często nie wytrzymywali presji i wymagań szefowej. W efekcie odchodzili z pracy, a rotacja personelu była bardzo duża. Póki co, najdłużej w hotelu w Zielonce pracowała pokojówka z pięciomiesięcznym stażem.
Konflikt właścicielki z załogą Małgorzata Rozenek wyczuła już od progu.
- Powinna dostać porządnego kopa w dupę! Może ten program jej coś da? Może się ocknie i obudzi...- powtarzali między sobą pracownicy, kiedy telewizyjna ekspertka oglądała swój pokój.
- o Jezu, to jest pokój dwuosobowy? Jak postawię walizę, to nie ma już na nic miejsca - stwierdziła z przerażeniem Rozenek, wchodząc do pomieszczenia.
- Moje podróże po hotelach nauczyły mnie dwóch rzeczy: trzeba mieć zawsze klapki pod prysznic i śpiwór! A ja nie mam ani tego, ani tego - stwierdziła z obrzydzeniem, patrząc na miejsce, w którym miała spędzić noc. - Brzydzę się tego łóżka totalnie- powiedziała.
Bardziej szczegółowa inspekcja wykazała, że w pokoju klasy standard normą są wypalone dziury w pościeli, brudne poduszki i zapuszczona łazienka. Aż strach było pomyśleć, jak wygląda pokój w klasie ekonomicznej, skoro standardowy był w opłakanym stanie. Prawdziwe oburzenie Rozenek wywoływało też pomieszczenie gospodarcze, w którym goście mogli sami przygotowywać dla siebie posiłki. Była Perfekcyjna Pani Domu niczym Gessler zaczęła inspekcję od wyrzucenia spalonych garnków.