"Piekielny hotel": Rozenek kontra uciekająca właścicielka hotelu w Zielonce. Za nami finał 1. sezonu show
None
Za nami ostatni odcinek "Piekielnego hotelu"
Za nami ostatni odcinek "Piekielnego hotelu". W finale sezonu oglądaliśmy misję ratunkową Małgorzaty Rozenek w hotelu "Evotel" w podwarszawskiej Zielonce.
Wypalone dziury w pościeli, zaplamione prześcieradła, brudne firanki i łazienka, z której strach skorzystać - to tylko niektóre problemy, z którymi musiała się zmierzyć telewizyjna ekspertka. Największym wyzwaniem okazała się jednak właścicielka, która dosłownie uciekała przed odpowiedzialnością za biznes zagrożony bankructwem. Przepracowany i rozżalony personel najchętniej zmieniłby pracę, a klienci omijali to miejsce szerokim łukiem, podobnie jak jego właścicielka.
Czy hotel udało się uratować? Tego dowiecie się z naszej relacji, powiemy jedno: łatwo nie było.
Poniżej czołówka hotelowego show Małgorzaty Rozenek. Zobaczcie ją jeszcze raz, bo na jakiś czas będziemy mogli od niej odetchnąć.
PB/KM
"Evotel", czyli biznes, którego nikt nie dogląda
Nierentowny hotel w Zielonce początkowo był szwalnią. Kiedy jednak załamał się handel z kontrahentami ze Wschodu, właścicielka postanowiła przeprowadzić generalny remont i zrobić z tego obiektu hotel. Niestety, zainwestowane pieniądze nie przyniosły pani Ewie zysku. Właścicielka nie potrafiła zdiagnozować przyczyn niepowodzenia biznesu. Sytuacja "Evotelu" była dramatyczna, podobnie jak los jego załogi. Pracownicy zarzuceni obowiązkami często nie wytrzymywali presji i wymagań szefowej. W efekcie odchodzili z pracy, a rotacja personelu była bardzo duża. Póki co, najdłużej w hotelu w Zielonce pracowała pokojówka z pięciomiesięcznym stażem.
Konflikt właścicielki z załogą Małgorzata Rozenek wyczuła już od progu.
- Powinna dostać porządnego kopa w dupę! Może ten program jej coś da? Może się ocknie i obudzi...- powtarzali między sobą pracownicy, kiedy telewizyjna ekspertka oglądała swój pokój.
- o Jezu, to jest pokój dwuosobowy? Jak postawię walizę, to nie ma już na nic miejsca - stwierdziła z przerażeniem Rozenek, wchodząc do pomieszczenia.
- Moje podróże po hotelach nauczyły mnie dwóch rzeczy: trzeba mieć zawsze klapki pod prysznic i śpiwór! A ja nie mam ani tego, ani tego - stwierdziła z obrzydzeniem, patrząc na miejsce, w którym miała spędzić noc. - Brzydzę się tego łóżka totalnie- powiedziała.
Bardziej szczegółowa inspekcja wykazała, że w pokoju klasy standard normą są wypalone dziury w pościeli, brudne poduszki i zapuszczona łazienka. Aż strach było pomyśleć, jak wygląda pokój w klasie ekonomicznej, skoro standardowy był w opłakanym stanie. Prawdziwe oburzenie Rozenek wywoływało też pomieszczenie gospodarcze, w którym goście mogli sami przygotowywać dla siebie posiłki. Była Perfekcyjna Pani Domu niczym Gessler zaczęła inspekcję od wyrzucenia spalonych garnków.
Przepracowany personel i uciekająca właścicielka
I choć standard "Evotelu" był niskich lotów, to wymagania, które jego właścicielka stawiała przed pracownikami, były bardzo wysokie. Recepcjonistki: Marzena i Dagmara pracowały po 12 godzin, zajmując się w zasadzie wszystkim, począwszy od obsługi gości, przez nadzorowanie dań i odbieranie zamówień cateringowych, skończywszy na obsłudze imprez okolicznościowych. Jak zapewniała w rozmowie z Rozenek właścicielka, ona też - w miarę możliwości - pomaga załodze. Praktyka pokazała jednak, że są to tylko puste słowa. Pracownice były wyczerpane nadmiarem obowiązków i nie kryły żalu przed kamerami.
- Jak się może czuć pracownik, który jest niespełniony w swojej pracy? - pytała rozżalona Dagmara, która przyznała się, że myślała nad rzuceniem pracy. Podczas gdy recepcjonistka dwoiła się i troiła, obsługując jednocześnie recepcję i salę, Rozenek przeprowadziła rozmowę z właścicielką. Ewa przyznała, że straciła zapał do swojego biznesu i brakuje jej sił. Dlatego, chociaż mieszka blisko "Evotelu", rzadko w nim bywa. Gwiazda TVN skupiła się na tym, by przywrócić kobiecie wiarę w ten hotel. Eksperci Małgorzaty Rozenek zaproponowali podniesienie standardów pokoi. Ich celem było też stworzenie w obiekcie domowej atmosfery. Pani Ewa przeszła szkolenie z zakresu zarządzania personelem, który domagał się, by szefowa sprawdzała ich pracę i wymagała od nich konkretnych czynności.
- Mało szefowej jest i za mało pilnuje interesu - mówiła jedna z recepcjonistek.
Przemiana właścicielki - największy sukces Rozenek
Gorzka prawda, która obnażyła brak zaangażowania właścicielki w swój biznes, skłoniła ją do tłumaczeń.
- Ja sobie to inaczej wyobrażałam - próbowała się bronić Ewa, ale to nie przekonało ani gwiazdy TVN, ani ekipy "Evotelu". Nie było żadnego usprawiedliwienia dla szefowej, która uciekała od swoich obowiązków i odpowiedzialności. Po metamorfozie hotelu ostatecznie pogodziła się z tym, że aby wymagać czegokolwiek od pracowników, musi najpierw zacząć od siebie. "Szanuj, wymagaj i sprawdzaj" to hasła, na których oparto nowe zarządzanie personelem.
Ekipa "Piekielnego hotelu" zatrudniła fotografa, który zadbał o stworzenie wyjątkowych zdjęć, które trafiły na stronę internetową "Evotelu". Zmiany widoczne były także w estetyce pokoi, które zmieniły się nie do poznania. Dobrze dobrane kolory wprowadziły do pomieszczeń harmonię i czystość. Metamorfozę przeszła również jadalnia, która po wizycie specjalistów stała się pomieszczeniem schludnym i wygodnym w użytkowaniu.
Największą przemianę przeszła jednak pani Ewa, która zrewidowała swoje podejście do biznesu oraz podwładnych. Oby ten optymizm nie zniknął zbyt szybko, a zmiany zagościły w "Evotelu" na stałe.
PB/KM