Seriale zagranicznePete Holmes z serialu HBO "Na wylocie": "Bycie zabawnym jest jak bycie sexy"

Pete Holmes z serialu HBO "Na wylocie": "Bycie zabawnym jest jak bycie sexy"

Holmes to bohater jakich mało - bogobojny chrześcijanin, który po zdradzie ukochanej żony postanawia obrócić swoje życie w żart i to dosłownie. Serial "Na wylocie” prezentuje autobiograficzne wątki z życia starzejącego się nieudacznika, który na przekór zdrowemu rozsądkowi i braku poczucia humoru postanawia zostać… komikiem.

Pete Holmes z serialu HBO "Na wylocie": "Bycie zabawnym jest jak bycie sexy"
Źródło zdjęć: © Getty Images
Katarzyna Kasperska

19.03.2018 | aktual.: 19.03.2018 15:50

Pete Holmes to kolejne gwiazdorskie odkrycie Judda Apatowa. Znany amerykański reżyser oraz producent - twórca takich sukcesów, jak: serial "Dziewczyny” z Leną Dunham na czele, Amy Shumer i jej filmu "Wykolejona”, początki kariery Steve’a Carella, czyli "40-letniego prawiczka” czy Setha Rogena wraz z Jamesem Franco w serialu "Luzaki i kujony” - to tylko wybrana list jego największych i najbardziej dochodowych gwiazd, które Apatow odkrył dla świata i na które skierował światła reflektorów.

Ku uciesze widzów, najnowsza perła z kuźni gwiazd znanego reżysera, Pete Holmes, promuje obecnie drugi sezon swojego autorskiego serialu "Na wylocie” w platformie HBO. Holmes to bohater jakich mało - bogobojny chrześcijanin, który po zdradzie ukochanej żony postanawia obrócić swoje życie w żart i to dosłownie. Serial "Na wylocie” prezentuje autobiograficzne wątki z życia starzejącego się nieudacznika, który na przekór zdrowemu rozsądkowi i braku poczucia humoru postanawia zostać… komikiem. Losy nikomu nieznanemu bigota, który staje się ulubieńcem nowojorskiej sceny komedii udowadniają, że bycie śmiesznym jest dziś seksy. Nawet w przypadku, kiedy jesteś chodzącym zerem.

Katarzyna Kasperska, Wirtualna Polska: "Na wylocie” jest serialem w dużej mierze opartym na twoim życiu prywatnym i późnych, mozolnych początkach w byciu zawodowym komikiem?

Pete Holmes: Dokładnie tak. Cały pierwszy sezon i co, widzowie mogli zobaczyć na małym ekranie, wydarzyło się w moim życiu naprawdę. Podobnie jest i teraz. Znaczna większość sytuacji, które mają miejsce w kontynuacji, przytrafiła mi się w skali jeden do jednego. Pamiętam, kiedy w momencie, gdy zostawiła mnie moja pierwsza żona, powiedziałem rodzicom, że chcę napisać o tym żart. Nie mogli tego pojąć. W głowie im się nie mieściła moja reakcja na złamane serce i brak wiary w wyższą siłę. A dla mnie był to śmiech przez łzy. Pobraliśmy się z moją pierwszą żoną, kiedy mieliśmy 22 lata. Kiedy dowiedziałem się o zdradzie, a następnie o decyzji mojej byłej żony, że ode mnie odchodzi, poczułem autentyczny fizyczny ból jąder… (śmiech). Słowo honoru. Moje ciało czuło fantomową kastrację mnie samego jako męża i kochanka.

To faktycznie brzmi wszystko jak… niestosowny żart. Skąd miałeś pewność i wiarę w siebie, że potrafisz to obrócić w dobrą komedię? Że rozśmieszysz tym ludzi?

Zero wiary. W nic nie wierzyłem, a już najmniej w siebie, czy w Boga, który tym wszystkim steruje. Przypominam, że zostałem wychowany w duchu ewangelicznym i miałem w planach zostać pastorem. Dziś wciąż jestem osobą wierzącą i praktykującą. Ale wtedy świat mi się zawalił. I chyba straciłem jasność myślenia. Ale musiałem się śmiać. Jako terapia, na siłę. Inaczej popadłbym w pustkę, pochłonęłaby mnie nicoś i mógłbym sobie coś zrobić.

Zdrada żony i brak poczucia humoru… Z czym najtrudniej przyszło ci się zmierzyć w twoich początkach bycia komikiem-amatorem?

Strach przed publicznością. Nie przesadzę, kiedy powiem, że zajęło mi 10 lat, żeby przezwyciężyć strach przed widownią. Za każdym razem, kiedy stałem na scenie ze swoimi dowcipami, czułem autentyczny strach o własne życie. Jakby ludzie fizycznie mi zagrażali i mogli mnie w każdej chwili zaatakować. Wciąż niekiedy czuję ten irracjonalny lęk, ale nie wyolbrzymiam, kiedy mówię, że będąc na scenie bałem się o swoje życie. Że umrę przed nimi wszystkimi. Chyba właśnie dlatego, tak wielu komików wiąże się z innymi kolegami lub koleżankami z branży. Ktoś musi cię wspierać i motywować, żeby dalej robić to, co robisz. Ktoś musi w ciebie wierzyć, ponieważ to bardzo niewdzięczne zajęcie i czasami już sam nie wiesz, czy jesteś śmieszny, czy po prostu żałosny. Granica jest bardzo cienka.

Obraz
© Getty Images

Serial "Na wylocie” w dużej mierze opowiada również o poszukiwaniu drogowskazu, mentora oraz przyjaźni w tym jakże nieprzychylnym środowisku. W końcu komicy najczęściej mają zdiagnozowaną silną depresję, z którą zmagają się latami.

(Śmiech) Masz absolutną rację. Komicy być może wyglądają jak banda samotnych wilków, ale wszyscy przebywamy ze sobą na okrągło, ponieważ wzajemnie bardzo siebie potrzebujemy i swojego wsparcia. Nikt nie wie, jak trudno jest być zabawnym, kiedy nie masz motywacji do życia. Ale musisz się śmiać i zarażać tym innych, ponieważ nie pozostało ci już nic innego. Humor leczy ludzi i pozwala nabrać dystansu. To autoterapia i najlepsza rzecz, którą możesz dla siebie zrobić. Śmiej się z siebie i z innych. Wszyscy jesteśmy oszustami i nieudacznikami, próbującymi zatuszować swoje najgorsze decyzje i życiowe niepowodzenia. Sukces trwa sekundę, reszta jest bezwstydną próba bycia kimś lepszym niż się jest naprawdę.

Nie ma między komikami zawiści? Wszyscy się kochacie i wspieracie? Nawet kiedy jeden z was odnosi medialny sukces, a drugi wciąż występuje po nocach w mało uczęszczanych piwnicach?

Jeżeli któryś z kolegów z branży nie zgodzi się z tym, co mówię, to cóż… Moim zdaniem powinien niezwłocznie porzucić swoje dotychczasowe grono i znaleźć nowych przyjaciół. Oczywiście, jak wszędzie i w każdej innej branży - zawsze znajdzie się jakiś palant. Jedyne, co należy wtedy zrobić, to unikać tego typu wypierdków i starać się nie zarazić ich jadem. Jako komik oraz 38 letni facet mówię ci - olewaj palantów. Nie musisz mieć z nimi do czynienia. Unikaj złej energii w swoim życiu.

No dobrze, ale aż trudno jest mi sobie wyobrazić, że twoi koledzy, którzy od tylu lat zmagają się z własnymi niepowodzeniami w karierze, entuzjastycznie i ze szczerym uśmiechem kibicują twoim dokonaniom w HBO. W końcu opowiadasz również ich historię, niemniej sukces podpisany jest twoim nazwiskiem.

Zdecydowana większość z nas pracuje od zera do bohatera, ale faktycznie zdarzają się przypadki, że zaraz po studiach młodzi komicy otrzymują angaż i chwałę na scenie. Oczywiście, że pojawia się zazdrość o to, co komuś przyszło zbyt łatwo, a ty pracujesz na to od lat bez efektów. Ale tego typu myśli nazywam "nowotworem komedii”. Zazdrość i zawiść w twoim sercu o sukcesy kolegów z jednej sceny, doprowadzą cię do szału. Zabiją twój humor i twojego ducha, co doprowadzi do tego, że staniesz się zgorzkniały i stracisz urok oraz uśmiech. Należy sobie powtarzać jak mantrę, że to dobrze… Że to super, że "mu” się udało… Że to jest dobre dla komedii… Że to dobrze dla nas wszystkich - dla komików, że tego rodzaju sukcesy procentują… Zamiast myśleć, że "on” zabrał coś, co ja powinnienem otrzymać - powtarzasz jak mantrę, że to dobre dla ogółu. Nawet jeżeli, że w głębi duszy czujesz zupełnie inaczej. Znaczna większość komików osiąga sukces i przełom w karierze, dopiero w czwartej dekadzie swojego życia. Do tego czasu starasz się nie porzucić własnej pasji, utrzymać się finansowo na powierzchni i płakać nad własnym losem jedynie pod prysznicem.

Jak wiele ze swojego życia prezentujesz na małym ekranie? Co jest wyznacznikiem tego, że decydujesz się pokazać coś w serialu, a coś innego wolisz zostawić w tajemnicy tylko dla siebie?

Judd Apatow jest naszym producentem wykonawczym i w zasadzie to on musi mi podpowiadać, które z moich życiowych doświadczeń są już nieśmieszne, i nie nadają się do serialu. Osobiście chciałbym zdradzić i pokazać jak najwięcej, ale to on ma ostateczne zdanie. Wszystko jest jednak prawdą. Na początku wspomniałem ci o moim fantomowym bólu jąder, kiedy zostawiłam mnie żona. Pamiętasz?

Tak, niestety (śmiech).

No właśnie. Chciałem to zamieścić w pierwszym sezonie "Na wylocie”. To Judd był tym, który powiedział, że to wcale nie jest aż tak zabawne, jak mi się wydaje i nikt nie chce o tym słuchać, a już napewno tego oglądać (śmiech).

Wracając jeszcze do pierwszego sezonu - czy faktycznie tak wyglądały twoje początki po rozwodzie? Śpiąc u kogoś kątem na fotelu, bez grosza przy duszy?

Jak najbardziej. Przyjaciele dali mi kanapę, pomogli w organizacji pierwszych darmowych występów, gdzie mogłem szlifować swój materiał, albo po prostu byli emocjonalnym wsparciem. Dopiero, co rozmawiałem z Amy Schumer, która przyznała, że nawet ona użycza teraz swojej kanapy początkującemu pasjonacie komedii. Taki jest krąg życia w naszym zawodzie (śmiech).

Czy życie komika można porównać do życia cyrkowca? Spotykamy się w Nowym Jorku, gdzie komicy stają się gwiazdami na miarę ligi NBA. Niemniej cała reszta świata jedynie przygląda się wam z daleka. Nie jest to zbyt powszechny zawód ani dochodowa branża rozrywkowa.

Zależało mi, żeby nasza produkcja skupiała się na aspirujących ludziach - niezależnie od tego, czy rozmawiamy o komediantach, czy też o artystach, muzykach, poetach, flecistach, tancerzach, mistrzach żonglerki… To ludzie, którzy budują swoją karierę (i życie) na małych, wręcz minimalnych sukcesach. Każdy z nas chce być pozytywnie odebrany przez otoczenie. Niezależnie od tego w jaki talent zostaliśmy uzbrojeni, a często też w jego brak. Niemniej chcemy coś znaczyć, pozostawić wrażenie i mieć swój osobisty głos. Tylko tyle. Na małych krokach skupia się nasz serial. Oby do przodu.

Mikro-osiągnięcia?

Dokładnie tak. Bycie komikiem czy też aktorem to nieustanne pasmo odrzucenia. To nie jest tak, że w którymś momencie nastąpi przełom i póżniej już będzie z górki. Te małe sukcesy w moim przypadku, jak dostanie się na festiwal komedii lub coś, co brzmi równie nieznacząco dla każdego normalnego człowieka - dla nas to są gigantyczne, długowyczekiwane kamienie milowe i za sprawą ich krótkiej obecności jesteśmy w stanie przeżyć lub zacisnąć zęby przez kolejny rok. Nawet nie wiesz, ile razy moi rodzice nie reagowali na wydarzenia, które miały miejsce w moim życiu, ponieważ brzmiały jak kompletnie nic nieznacząca bzdura. Tylko niewielka grupa ludzi, marzących o czymś tak trudnym jak kariera w komedii, może zrozumieć, że jedyne, czym się karmimy to występy, ciąg porażek, brak jakichkolwiek perspektyw, a później ten znikomy, nic nieznaczący drobiazg jak występ na festiwalu lub w lepszym klubie i dzięki temu jesteśmy w stanie przetrwać do następnego roku.

Serialowy Pete jest postacią bogobojną. Ty prywatnie również jesteś bardzo religijny i z tego też słyniesz jako komik. Czy twoim zdaniem Bóg bywa zabawny lub być może sam umieszcza nas - ludzi na komediowej scenie ku własnej uciesze?

Wiesz co byłoby świetnym materiałem na dobrą komedię? Ściągnięcie Boga z chmur i umieszczenie go między ludźmi. Ciekawe jakby sobie z tym poradził. Ale tak, jestem bogobojny i uważam, że Bóg ma ogromne, niekiedy też czarne poczucie humoru. Należy mu w tym wtórować. Po rozwodzie długo poszukiwałem odpowiedzi, ponownego wskrzeszenia mojej wiary. Zwątpiłem, ale nie przestałem żartować. Najlepiej potrafię to wytłumaczyć cytując Richarda Rohra (amerykańskiego Franciszkanina - przyp. red.): "Nie zbliżamy się do Boga czyniąc dobro. Zwracamy się ku Bogu błądząc w naszym życiu”. O tym jest nasz serial - nie chcesz, żeby żona od ciebie odeszła, ale to robi. Nie chcesz czynić źle, chcesz być dobrym człowiekiem, ale postępujesz niewłaściwie i to wszystko prowadzi cię w którymś momencie do prawdy oraz piękna w niespotykanych miejscach. Jeżeli szukasz w swoim życiu właściwej drogi, to ją znajdziesz, nawet jeżeli zbłądzisz i zboczysz ze ścieżki.

Czy twoi koledzy po fachu lubią serial "Na wylocie”?

O tak. Jeszcze nie spotkałem się z krytyką wymierzoną mi prosto w twarz. Każdy z kim rozmawiam bardzo pozytywnie wyraża się na ten temat i podpowiada dużo pomysłów z własnego życia. Nawet sam Dave Chappelle ostatnio powiedziała, że ogląda nasz serial dla prywatnej przyjemności.

Czy inni komicy mają jakieś uwagi, zastrzeżenie do ciebie?

Jedynie komplementy, jak do tej pory.

Co zmieni się w drugim sezonie?

Z pewnością będzie o wiele więcej nagości (śmiech). Ale tak poważnie, teraz jak o tym myślę, to faktycznie będzie więcej nagości... Więcej scen będzie również w klubach komediowym, gdzie gościnne epizody zaprezentują swój własny oryginalny materiał.
W pierwszym sezonie mój bohater żył w pewnego rodzaju zaprzeczeniu - wciąż wierzył, że uda mu się wrócić do byłej żony. Sezon drugi to powolne wychodzenie z tego stanu. Pete zacznie myśleć o innych ludziach oraz komikach w bardziej romantyczny oraz otwarty sposób. Zobaczymy, co z tego wyniknie.

Dziś chyba łatwiej jest osiągnąć sukces opowiadając dowcipy na scenie, niż to miało miejsce choćby latach 80.

O tak. Jest tyle innych możliwości, żeby zostać zauważonym ze swoim autorskim materiałem niż tylko zadymiony klub z podrzędną klientelą w środku nocy. Mamy youtube’a, Netflixa, HBO… 20 lat temu jedynym sposobem, żeby mieć jakąkolwiek karierę w tym zawodzie, był jeden dobry występ i tyle. Co dalej prowadziło do otrzymania angażu w telewizji i poprowadzeniu własnego serialu - jak Jerry Seinfeld czy Roseanne. Tylko nieliczni mieli okazję zostać zauważeni. To był łut szczęścia.

Czy bycie zabawnym zawodowo pomaga w życiu?

Co masz na myśli?

Czy udało ci się uciec od mandatu lub jakiejś trudnej sytuacji, dzięki poczuciu humoru?

O tak, oczywiście. Bycie zabawny jest jak bycie przystojnym. Dzięki żartom możesz uniknąć większości konfliktów i niepotrzebnych bójek. Chyba też dlatego zacząłem stroić sobie żarty w podstawówce - żeby wredne dzieciaki dały mi spokój i nie zatapiały mojej twarzy w stołówkowej zupie.

Bycie zabawnym jest jak bycie sexy.

O podoba mi się, jak to ujęłaś. Chcę, żeby to był tytuł naszego wywiadu (śmiech).

Zobacz zwiastun drugiego sezonu:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)