Smaszcz atakuje byłego męża. Wyznała, co znajduje w swojej skrzynce na listy
Paulina Smaszcz nie ustaje w komentowaniu obecnego życia prywatnego swojego byłego męża Macieja Kurzajewskiego. Co rusz wbija szpilę i jemu, i jego nowej narzeczonej Katarzynie Cichopek. Z pewnością nie spodziewała się jednak, że w pewnym momencie role się odwrócą i to ona stanie się obiektem wulgarnych ataków.
W ostatnim czasie Paulina Smaszcz zyskała miano jednej z najbardziej kontrowersyjnych i buńczucznych gwiazd polskiego show-biznesu. Po tym, jak ogłosiła światu, że jej były mąż Maciej Kurzajewski ma romans z Katarzyną Cichopek, jej nazwisko było odmieniane przez wszystkie przypadki. Wszystko przez sposób, w jaki to zrobiła. Internauci szybko zawyrokowali, że była prezenterka do tej pory (mimo że minęły już trzy lata od rozwodu i każde z nich ma nowego partnera) nie pogodziła się z rozstaniem z Kurzajewskim.
"Kobieta petarda", jak lubi o sobie mówić Smaszcz, postanowiła wykorzystać swoje medialne pięć minut i co rusz udzielała kolejnych wywiadów, w których oczerniała byłego męża. Jej zdaniem bliższa znajomość Cichopek z Kurzajewskim miała zacząć się jeszcze w 2019 r., gdy prezenter prowadził w TVP odświeżony teleturniej "Czar Par", a w roli jurorów wystąpili Kasia i Marcin. I to właśnie ten moment przelał czarę goryczy i doprowadził do jej rozwodu z prezenterem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Później były kolejne "rewelacje", które jak z kapelusza wyciągała Smaszcz. To, że Kurzajewski i Cichopek milczeli, tylko ją rozjuszało i motywowało do kolejnych wyznań. Doszło nawet do tego, że kobieta wtargnęła do domu swojego eks, by odwiedzić byłą teściową (powodem było zadanie pytania odnośnie samopoczucia... psa). I to był jedyny moment, gdy Kurzajewski powiedział "dość". W rezultacie zgłosił zachowanie Smaszcz na policję.
Choć bizneswoman chciała za wszelką cenę udowodnić, że to jej były mąż jest "tym złym", wszystko obróciło się przeciwko niej. Dziś jej skrzynka na Instagramie pęka w szwach od wulgarnych wiadomości internautów.
- Tam, gdzie są wulgarne słowa i gdzie ewidentnie się we mnie uderza, to ja po prostu przeważnie te osoby blokuję. Albo wyobraź sobie, że ktoś mnie nazywa dzi..., zdzirą, ku..., itd. Wchodzisz na ten profil, a tam mama z dzieckiem, mama z gromadką dzieci, albo starsza pani z pieskiem. To jest niesamowite, że można życzyć mi śmierci. "obyś zdechła, ty i twoje pomioty", czyli moje dzieci. Chciałam powiedzieć, że moja droga do macierzyństwa była bardzo trudna. Powinnam mieć pięcioro synów, niestety mam tylko dwóch, bo tylko dwóch nam się uratowało, i tych dwóch mam i kocham, i oni wynagradzają mi wszystko. Ludzie wrzucają mi kartki do skrzynki, wiedząc, gdzie mieszkam: "oby zdechły twoje psy" i "uważaj na nie" - wyznała Smaszcz w programie "Moon Talk".