Papcio Chmiel bez Tytusa

Nic nie mówiący tytuł, okładka, która zamiast krzyczeć "kup mnie!" wygląda jak niedokończony szkic i wygórowana zdawałoby się cena. Oto pierwsze wrażenie w kontakcie z komiksem. Jednakże miej więcej siedemdziesiąt procent jego zawartości to rozrywka pierwszej próby!

Papcio Chmiel bez Tytusa
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

Całość otwiera amerykański serial gazetowy "Sierżant King z królewskiej konnej", który po raptem kilku przedrukach w "Świecie przygód" był kontynuowany jako kopia w wykonaniu Henryka Jerzego Chmielewskiego. Był rok 1947, a Papcio rysował go dość nieudolnie. Ale winy należy szukać w braku doświadczenia artysty oraz kompletnie nietrafionej stylistyce mistrza humoru. Kolejne tytuły, seriali i rysunkowych żartów są publikowane chronologicznie z podziałem na okresy w twórczości artysty. Kolejne są dwa tuziny stron z przedrukami pasków serii "Sadełko i Szczudełko". Ograny schemat z "grubym i chudym" sprawdza się na trójkę z plusem ukazując to mniej to bardziej błyskotliwe gagi sytuacyjne w absolutnie klasycznym stylu.Ciekawe zabiegi stylistyczne zastosował autor w "Roz i Bitku". Tytułowa para jedynych ocalałych katastrofę okrętu trafia na maleńką, niezamieszkaną wysepkę. Mimo, iż właśnie zostali towarzyszami niedoli bez przerwy kłócą się i rywalizują o wszystko ustalając absurdalne przepisy regulujące ich
życie. Celna i wciąż aktualna satyra na życie w społeczeństwie.

Popis mocy wyobraźni twórcy najsłynniejszej polskiego szympansa mamy w paskach "Barbarka Figlarka". Gdyby bohaterkę zamienić miejscami z Tytusem byłyby to dowcipy rodem z nieśmiertelnych książeczek. Zdecydowaną perłą we wczesnej twórczości Chmielewskiego jest genialny cykl "Witek Sprytek i As"(wraz ze spin-offem "Dziś jeszcze raz As"). Siedemdziesiąt trzy kadry pionierskiej opowiastki ukazuje nam młodziana imieniem Witek. Zaczyna się od tego, że rysownik komiksu tworzy Sprytka, ten wyrusza w świat, a na drogę zostaje mu dorysowany sprzęt wycieczkowy. W trakcie swej odysei Witek poznaje psa Asa, razem**odkrywają średniowieczny skarb, dają nauczkę niesfornemu uczniakowi, a dzięki swej pomysłowości wygrywają wyścig kolarski. Swoboda w korzystaniu z wyobraźni i niczym nieskrępowane poczucie humoru to cechy charakterystyczne tej opowieści. Warto też nadmienić, że typowe dla części ksiąg o Tytusie dalekie podróże odbywane za pomocą fantastycznych pojazdów (Witek połączył rower z odkurzaczem) mają w niej swój
zaczątek.

Czytając te "nietytusowe" komiksy Papcia Chmiela łatwo zauważyć inną jeszcze cechę charakterystyczną dla jego późniejszej twórczości. Chodzi tu o osławioną dewizę "ucząc bawi, bawiąc uczy", zgodnie z którą porządna rozrywka winna być łączona z solidną dydaktyką. Poniekąd "na usprawiedliwienie" winnego medium (sześć dekad temu komiksy nie były czymś normalnym) ale przede wszystkim w celu wyedukowania młodych obywateli państwa socjalistycznego. Chmielewski raz wychwala harcerstwo ("Ranek na obozie harcerskim"), prawi morały ("Nie czyń drugiemu co tobie nie miło"), uczy etyki uczniowskiej ("Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni" o ściąganiu, "Półrocze bumelanta" o wagarach), czy przysposobienia obronnego ("Gapcio"). Mimo wszystko w kontakcie z tymi krótkometrażówkami nie sposób nie odczuć nostalgii do epoki rządzącej się takimi absurdami.

Z ciekawostek można wyodrębnić historyjkę pod tytułem "Z pamiętnika Zosi. Zlotowa podróż", w której tytułowa dziewczynka w towarzystwie dwóch kolegów, Janka i Franka, jadą na Zlot Młodych Przodowników Pracy. Trasa rzeczonej podróży z jakiegoś powodu wyznaczona jest przez terytorium całego kraju. Dawało to pretekst do ukazania osiągnięć planu sześcioletniego. Tekst, autorstwa Janusza Domagalika (późniejszy red. nacz. "Świata Młodych"), oznajmiał: "Jechaliśmy już kilka minut, a za oknami wciąż nowe domy i rusztowania.(...) - Czy to już inne miasto? - Nie! To ciągle jeszcze nasze Tychy. (...) Budujemy wielkie stutysięczne miasto!". Trudno oprzeć się skojarzeniu z klasycznym już hasłem, "Polska w budowie". Z kolei w nowelce "A un do wojska był przynależniony..." najpierw następuje szczegółowy opis wyposażenia żołnierza Armii Ludowej, następnie zaś opowiedziana zostaje nam ballada o jednym z nich, tragikomiczny żywot którego, kończy się pod Berlinem w trakcie zdobywania miasta. Trochę w niej tradycyjnie
(użyto słów starej wojskowej pieśni), trochę śmiesznie (groteskowa kreska), trochę straszno (wyjątkowo krwawy styl jak na Papcia) ale przede wszystkim propagandowo.
No i zabójcze ostatnie słowa wspomnianego wojaka, "Niech żyje Stalin oraz Myszka Miki!".

Komiksy Papcia Chmiela raz próbują pouczać, raz wzbudzać sensację, kiedy indziej zaś uderzać w patriotyczne tony. To czego nie próbują, to nas rozbawiać, ta sztuka bowiem od zawsze była ich znakiem rozpoznawczym. A że "popkultura" doby PRL miała swój dyskretny urok nikogo przekonywać nie trzeba. "Witek Sprytek i inne opowieści" to lektura obowiązkowa dla każdego prawdziwego fana, "wychowanka" Papcia. Miejscami jest też wybornym materiałem źródłowym na lekcję historii dotyczącą propagandy. Przede wszystkim zaś jest to pełna nostalgii podróż do (niekoniecznie swojego) dzieciństwa.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)