"Pajęczyna": szkoda Kulig dla takiego serialu [recenzja]
21.10.2021 12:13
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na platformie Player zadebiutował serial "Pajęczyna" z Joanną Kulig w jednej z głównych ról. Zapowiadany jako "trzymający w napięciu thriller" serial niestety nuży i nie zachęca do dalszego oglądania.
Rok 1978. Grupa naukowców pod pieczą generała Grzegorza Giedorowicza pracuje nad polską bronią nuklearną. Wśród nich jest utalentowana fizyk jądrowa Teresa Titko. Gdy badania posuwają się naprzód, pierwszy sekretarz KC PZPR Edward Gierek zaprasza Giedorowicza i Titko na spotkanie. Naukowcy poznają plany militarne związane z ich pracą. W tym samym czasie śledzimy wydarzenia z 2010 r. Tutaj główną bohaterką jest córka Titko Kornelia, w którą wciela się Joanna Kulig. Kobieta, która w 1978 r. była małą dziewczynką, jest dziś dorosłą kobietą mieszkającą z dorosłym synem, studentem politechniki. Gdy otrzymuje tajemniczy list zaadresowany do nieżyjącej od lat matki, zaczyna mieć wątpliwości związane z jej przedwczesną śmiercią.
Po pierwszym odcinku niewiele o "Pajęczynie" można powiedzieć. W luźno opartej na faktach fabule pojawia się dużo pytań, ale niestety serial nie wciąga na tyle, byśmy mieli ochotę poznawać odpowiedzi. Być może to wina mnogości wątków lub przegadanego scenariusza. W dodatku, mimo dobrej obsady (obok Kulig mamy tu m.in. Michalinę Olszańską czy Mateusza Banasiuka), aktorzy na razie nie mają zbyt wiele do grania. Ich role raczej sprowadzają się do wypowiadania dość sztywnych kwestii. Emocji niestety brakuje.
Z pierwszego odcinka można wywnioskować, ze "Pajęczyna" będzie poniekąd serialem o kobietach próbujących funkcjonować w męskim świecie. Seksistowskie teksty w wątkach z czasów PRL padają tu niemal w każdej scenie. Bohaterki, jak grana przez Olszańską agentka PRL-owskiego wywiadu Ewa Wolańska czy Kornelia Joanny Kulig, są twarde, oziębłe, w zasadzie wyprane z emocji. W przypadku pierwszej można to tłumaczyć środowiskiem pracy, w jakim funkcjonuje. Druga z kolei ma na koncie traumatyczne doświadczenia związane ze śmiercią bliskich. Być może w kolejnych odcinkach odsłonią swoją bardziej emocjonalną, ludzką stronę. Na razie jednak zachowują się jak automaty, a to sprawia, że trudno z nimi sympatyzować, czy nawet przejąć się ich losem.
Jeżeli Player "Pajęczyną" chciał konkurować choćby w niewielkim stopniu z serialami streamingowych gigantów, to niestety musi się jeszcze wiele nauczyć. Sam dobry pomysł na scenariusz czy sprawdzona obsada nie są gwarantem sukcesu. Swoją drogą, szkoda, że Joannie Kulig, której talent i rola w "Zimnej wojnie" otworzyły drzwi do międzynarodowych produkcji, na rodzimym poletku dostaje role w przeciętnych serialach czy czerstwych komediach romantycznych. Czy twórcy nie mają dla niej lepszych pomysłów? A może to kwestia jej wyborów?
Być może "Pajęczyna" w końcu się rozkręci, może wciągnie, może nawet będzie trzymać w napięciu, jak chciałby producent. Niestety po pierwszym odcinku wcale nie mam ochoty tego sprawdzać.