"Ozark"; widzieliśmy najnowszą produkcję Netfliksa. [RECENZJA]
Premiera oryginalnych produkcji Netfliksa to wydarzenie, na które fani seriali czekają szczególnie. Dlaczego? Ponieważ większość nowych formatów to intrygujące historie ze świetną obsadą i fabułą wciągającą od pierwszych minut seansu. Premierę miał właśnie serial "Ozark". Czego możemy się po nim spodziewać? Czy szykuje się nowy hit na miarę "Narcos"?
Porównanie do serialu opartego na życiu Pablo Escobara, nie jest przypadkowe. "Ozark" to produkcja o doradcy finansowym Martym Byrde, który zajmuje się praniem brudnych pieniędzy dla kartelu narkotykowego. W pewnym momencie współpraca z gangiem poważnie się komplikuje, a bohater zostaje zmuszony do podjęcia kilku odważnych decyzji. Dostaje ultimatum od szefa gangu, a na szali postawione jest wszystko, na czym kiedykolwiek mu zależało. Musi wraz z rodziną przenieść się z Chicago do Krainy Ozark, która, ze względu na długą linię brzegową ogromnego jeziora, jest letnim kurortem dla wielu Amerykanów. W tej pięknej, tytułowej scenerii rozpocznie się trzymająca w napięciu gra o przetrwanie.
Już od strony wizualnej, komunikat twórców jest jednoznaczny: będzie mrocznie. Zachwycają nas gęste lasy pokrywające wzgórza oraz głębia ciemnego jeziora. Te bajeczne krajobrazy, sportretowane w zimnych kolorach, stają się drugoplanowymi aktorami, świetnie oddającymi atmosferę serialu.
Znacie to fajne uczucie, gdy kibicujecie komuś, kto na to nie zasłużył, bo jest draniem? Poznajcie więc Marty'ego, za którego od teraz będziecie trzymać kciuki. Wcielił się w niego Jason Bateman, który też wyreżyserował kilka odcinków serii. Trzeba przyznać, że zarówno jako reżyser i jako aktor poradził sobie świetnie. Wykreował postać, która jest wielowymiarowa, prawdziwa i autentyczna. Z zaciekawieniem można obserwować relację jaką Marty Bryde ma ze swoją żoną. Oczywiście nie jest to miłość czysta i niewinna. Bo jeżeli ktoś myśli, że potyczki z kartelem to największy problem protagonisty "Ozark", zdecydowanie nie poznał rodziny głównego bohatera. Już w pierwszym odcinku jesteśmy świadkami jak jego życie, na każdej płaszczyźnie, zamienia się w katastrofę. Jesteśmy ciekawi, jak człowiek, z którym jesteśmy w stanie się trochę utożsamić, zachowa się na tym pogorzelisku. Wiedząc, że choć jest beznadziejnie, może być przecież jeszcze gorzej.
Pojawiają się komentarze, że serial ma wiele wspólnego ze słynną produkcją stacji AMC, "Breaking Bad". Rzeczywiście, oglądamy dosyć przeciętnego faceta, który w skutek wielkich zawirowań musi się odnaleźć w zupełnie nowej, trudnej sytuacji. W pierwszej sekwencji z ust bohatera pada zdanie „Pieniądze są wykładnikiem ludzkich wyborów”. Nie da się ukryć, dotyczy to zarówno Marty’ego Byrde z "Ozark", jak i Waltera White’a z "Breaking Bad". I cały fenomen tych seriali wynika stąd, że nie zawsze wybierają oni najlepiej.
Zobacz zwiastun:
Serial może nie tworzy nowej jakości (jak było to choćby w przypadku "House of Cards" Netfliksa), ale ma wszystko, czego oczekujemy od naprawdę dobrej produkcji. Jeżeli ktoś tylko zobaczy pierwszy odcinek, gwarantuję, że będzie chciał więcej. Akcja toczy się wartko, nie ma żadnych scen, które byłyby niepotrzebne, czy też w jakikolwiek sposób obniżały napięcie. 10 odcinków, które możemy już oglądać, to kawał solidnej rozrywki, który na pewno doczeka się kontynuacji. Estetyka jaką posługują się twórcy, przywodzi na myśl skandynawskie kryminały. Bo chociaż akcja serialu toczy się w Ameryce, Ozarks to kraina, która zdaje się zachowywać swoją autonomię i specyficzny klimat. I to jest jednym z największych atutów serialu.