Owsiaka przeszłość przed WOŚP. Odkrywamy tajemnice
Chciał "uwalniać słonie”. Powołał Towarzystwo Przyjaciół Chińskich Ręczników, a na widok pogo w Jarocinie szczęka mu odpadła. Gdy usłyszał: w Centrum Zdrowia Dziecka rozpada się stare płucoserce, wiedział, co robić warto – Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.
Jurek Owsiak miał swoją pracownię. Produkowane przez niego lampy były bardzo popularne. Nazywali je "Tiffany”.
Owsiak wspomina w "Vivie”: - Mój przyjaciel Jan Kelus, bard podziemnej Polski, powiedział, że jest robota w pracowni witraży. Podobno płacą cztery tysiące. To były bardzo dobre pieniądze. Kiedy otworzyłem własną pracownię, Polska przeżywała regres lat 80., w sklepach był tylko ocet, te witraże szły więc świetnie. Przynosiłem do domu góry forsy. Pieniądze były nam potrzebne, bo miałem już rodzinę - żonę i córkę.
Robił lampy, ale ciagnęło go do rock and rolla
Owsiak zrobił nawet, na zamówienie Lecha Wałęsy, ówczesnego prezydenta, witraż w Kaplicy w Belwederze.
A więc mamy Owsiaka rzemieślnika, który ma zmysł do ładnych przedmiotów. Ale to dla niego za mało.
Jan Pospieszalski, wtedy basista zespołu Voo Voo, dziś prawicowy dziennikarz TVP, wspomina: - Ciągnęło go do artystów, do świata rock and rolla. Podziwiał ten świat i chciał być jego częścią.
Pospieszalski, kiedyś długowłosy hipis, mówi, że poznał Owsiaka w grupie szalonych znajomych aktorów związanych z Teatrem Współczesnym w Warszawie: - To była paczka: Adaś Ferency, Marysia Pakulnis, ale też kompozytor Michał Lorenc. Owsiak był zdaje się znajomym Lorenca.
Michał Lorenc, kompozytor muzyki do dziesiątek polskich i zagranicznych filmów (ostatnio do "Smoleńska”), nie chce teraz na ten temat rozmawiać. Rzuca, że Owsiak zapomniał wspomnieć o ich przyjaźni w swoich książkach, więc on też nie będzie o niej mówił.
To nie całkiem tak: w książce "Jurek Owsiak - obgadywanie świata” Jurek pisze sporo o Lorencu.
W 1986 roku Lorenc i Owsiak napisali wspólnie sztukę teatralną "Palec ludojada”. Dziś ze sobą nie rozmawiają.
"Jaruzelski to sukinsyn"
Owsiak urodził się w 1953 roku w Gdańsku, ale w bloku przy ul. Kartuskiej nie mieszkał długo. Jego ojciec, milicjant, został przeniesiony do Warszawy, do wydziału przestępstw gospodarczych. W stolicy Owsiak mieszkał na Czerniakowie. Ojciec z MO miał sporo problemów z synem hipisem, który nie raz brał udział w antykomunistycznych protestach i opowiadał w domu, że to Sowieci odpowiadają za Katyń. Ojciec czerwieniał ze złości.
Jurek próbował dostać się cztery razy na ASP - chciał być artystą. Malował obrazy. Nie wyszło. Wzięli go więc do wojska do Iławy. Gdy już był na kompanii, zaczął udawać paranoika, by wcześniej wyjść. Ktoś go śledził, ktoś za nim chodził. Wysłali go do domu wariatów w Choroszczy.
Po wojsku Owsiak skończył kurs psychoterapeutyczny prowadzony przez Jacka Santorskiego i Wojciecha Eichelbergera. Dostał pracę w ośrodku dla dzieci po wyrokach.
Owsiak: - Nie powiem, od czasu do czasu trzeba było z laczka przyłożyć. Cieszę się, że trenowałem wtedy karate.
Kiedy ośrodek został zamknięty przez władze jako zbyt nowatorski (m.in. terapia przez teatr), Owsiak zaczął robić witraże.
Tak to wspomina w "Playboyu”: - Jechało się do Wrocławia do Dominikanów, do 600-letniego kościoła, i mozolnie na drewnianych rusztowaniach wkładało się szybki, wymieniało części i kitowało. Tam zobaczyłem wyryty kielnią napis - "1634”. W tym samym miejscu, ponad 300 lat temu, jakiś facio robił to samo! A my na słupkach witrażowych pisaliśmy „Jaruzelski to sukinsyn, a Breżniew to ch...”. Dla potomnych.
Zawsze miał nawijkę
Jako artysta i hipis Owsiak stał się częścią warszawskiej bohemy stanu wojennego. Wspomina w "Wyborczej”: - Regularnie spotykaliśmy się na prywatkach. Wynajmowaliśmy z żoną przy ul. Anielewicza dwa małe pokoiki z kuchnią. Naszym gościom nie przeszkadzała ciasnota. Nikogo nie dziwiło, że w małym mieszkaniu może się spotkać kilkadziesiąt osób. To nic, że nie starczało naczyń. Cieszyliśmy się z Dzidzią [żoną - red.] z najmniejszych rzeczy: z zakupu adaptera.
W końcu na jednej z prywatek Owsiak poznał Jana Pospieszalskiego, wtedy muzyka zespołu Stanisława Soyki WooBooDoo, a później Voo Voo.
Pospieszalski: - Jako że Jurek miał wtedy volkswagena ogórka, poprosiliśmy go, żeby zawiózł nasz sprzęt do Jarocina w 1984 roku. Był naszym kierowcą. W Jarocinie opadła mu szczęka, jak zobaczył debiut zespoły Siekiera, jak zobaczył pogo pod sceną. To był jego żywioł.
Później Owsiak, przez braci Pospieszalskich, zaprzyjaźnił się z powstałym w 1985 roku zespołem Voo Voo - no i z Wojtkiem Waglewskim. Mateusz Pospieszalski, brat Jana, saksofonista Voo Voo, mówi, że Owsiak projektował okładkę pierwszej analogowej płyty Voo Voo: - Graliśmy koncert w klubie Riviera Remont, który w 1987 roku ukazał się na płycie. Owsiak to był bardzo zdolny gość.
Owsiak nie tylko jeździ z zespołem po Polsce. Idzie także z Waglewskim do Rozgłośni Harcerskiej, która w połowie lat 80. jako jedyna w Polsce gra punka, zimną falę i muzykę alternatywną. Jan Tomczak, redaktor z Rozgłośni Harcerskiej, słyszy, jaką "nawijkę” ma Owsiak i proponuje mu stałą audycję.
Owsiak w Rozgłośni powołuje do życia tzw. Towarzystwo Przyjaciół Chińskich Ręczników i rzuca w eter hasło: - Uwolnić słonia!
Jurek mówi, że zwierzęta cierpią w ogrodach zoologicznych i dobrze byłoby je uwolnić.
Krzysztof Skiba, lider Big Cyca: - Prawdziwi ludzie podziemia różnie to postrzegali. Bo my byliśmy jednak polityczni i staraliśmy się na różne sposoby walczyć z komuną. Może zadymą uliczną, może happeningami albo piosenkami o ZOMO. Ale chińskie ręczniki? Uwolnić słonia? Dla wielu z nas było to kanalizowanie szczerego buntu w jakiś jajcarskich akcjach, odciąganie ludzi od prawdziwej walki.
Paweł Sito, jeden z redaktorów Rozgłośni Harcerskiej: - Szczerze? To były debilne hasła - jakieś słonie, jakieś ręczniki. To nam rozbijało mit Rozgłośni jako punkowej, antykomunistycznej stacji. Nagle we wtorki pojawiał się Owsiak i opowiadał te swoje dyrdymały. To nie miało sensu i nic się za tym nie kryło. Poza tym grał jakąś hipisowską muzykę, gdy my graliśmy punka. Owsiak działał wtedy po omacku i nie miał spójnej wizji programu. Pomysł na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy wyniknął dużo później i całe szczęście, bo nadał tym jego wygłupom jakiś sensowny kierunek.
W 1988 roku Owsiak robi na festiwalu w Jarocinie happening. Na miejscu oczywiście jest esbek i robi notatkę: "Hasło wykonawcze happeningu to »uwolnić słonia «. Wymieniona grupa walczy o poprawę losu zwierząt zamkniętych w zoo. Ich zawołanie to »hokus-pokus " - raportuje esbek.
Czy takie akcje to rzeczywiście odciągnie młodzieży od walki z komuną? Poeta Jarosław Klejnocki broni Owsiaka:
"Kiedy Owsiak powołał Towarzystwo Przyjaciół Chińskich Ręczników, to jak Polska długa i szeroka inteligentni słuchacze Rozgłośni Harcerskiej lali po nogach ze śmiechu, bo to czytelna aluzja do groteskowego Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, do którego obowiązkowo nauczycielscy politrucy zapisywali wtedy licealistów. Podobnie z tym uwalnianiem słonia. To było jasne. Owsiak wybrał drogę kontestacji przez śmiech, przez ośmieszanie systemu. Śmiech i absurd to potężna broń przeciwko totalitaryzmom”.
Sierżant MO robi Jarocin
Czy ktoś jeszcze na tamtym etapie miał coś do zarzucenia Owsiakowi? Jan Pospieszalski: - Pamiętam taką akcję, że było pałowanie na ulicy. Wsiadamy do samochodu Owsiaka, brawurowa ucieczka przed milicją. Myślę: co za bohater. Potem okazało się, że miał ojca w SB, więc miał plecy i nic by nam się nie stało.
Dziś Pospieszalski nie rozmawia z Owsiakiem: - Po tym, co powiedział o mnie publicznie po Smoleńsku, jak mnie obraził, nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Oczekuję od niego przeprosin.
Pospieszalski w Telewizji Republika, u Anity Gargas, zarzucił też Owsiakowi, że ten rzekomo w latach 80. pracował w firmie polonijnej "Carpatia”, która była przykrywką dla wojskowego wywiadu.
Owsiak o swoim byłym koledze w Radiu Zet krótko: - Alkohol gwałtownie odstawiony od organizmu czyni ogromne spustoszenia.
Czy Owsiak mógł pracować w firmie, która była "przykrywką dla wojskowego wywiadu”?
Walter Chełstowski, znajomy Owsiaka: - A Jan Pospieszalski przez pewien czas zajmował się handlem ubraniami. Więc może wtedy dostarczał mundury dla SB? To jest paranoja! Oni tworzą tak zawiłe konstrukcje psychologiczne, które nam nie przyszyłby do głowy.
Prawica zarzuca Owsiakowi, że jest rzekomo "resortowym dzieckiem”, że jego rodzice pracowali dla SB i dlatego Owsiak zrobił taką karierę w mediach.
Czy Owsiak mógł robić karierę w Rozgłośni Harcerskiej, a potem TVP dzięki wpływom ojca milicjanta? Paweł Sito z Rozgłośni Harcerskiej: - No gdzie? Co to za skończony debilizm! Przepraszam, że tak mówię, ale większej głupoty nie słyszałem. Kto miałby czelność przyjść do nas i powiedzieć, że będzie miał audycję, bo ma ojca w MO? Owsiak rzeczywiście znał, ale Wojtka Waglewskiego i Jana Pospieszalskiego. To były jego znajomości, a nie jakaś SB. Przecież Jan Pospieszalski jest wyczulony na wszelką nieprawość i zło. Więc jeśli on był wtedy najlepszym kumplem Jurka, to znaczy, że nic tam nie było.
Walter Chełstowski zrobił wraz z Owsiakiem dwa festiwale w Jarocinie oraz produkowali razem program "Róbta, co chceta” w TVP2: - No i co z tego, że jego ojciec był milicjantem? Ani on, ani nikt inny nie miał żadnego wpływu na Jurka i jego programy. Zarzuty wobec Owsiaka, że był człowiekiem "reżimowym” to jest idiotyzm i ślepa nienawiść. Ja zawsze odpowiadam prawicy: tak, to prawda, w 1946 roku wstąpiliśmy z Jurkiem do UB, potem do SB, potem wezwał nas generał SB i kazał nam zrobić festiwal w Jarocinie, więc go zrobiliśmy z kilkoma kolegami sierżantami. A i jeszcze jedno: Elvis żyje.
Jazda bez trzymanki
Maciej Domiński, szef TVP2 na początku lat 90. wymyślił, że chce Owsiaka u siebie na kilka programów. Owsiak proponuje tytuł "Róbta, co chceta”, ale pod dwoma warunkami: reżyserem będzie Walter Chełstowski, a w programie obok niego wystąpi Agata Młynarska, przebrana za działaczkę ZMP z lat 50.
Chełstowski: - Mieliśmy wypełnić opis w rubryce "karta programu”. Owsiak wpisał: "rockandrollowa jazda bez trzymanki”. I tak było!
Owsiak dzwonił do kancelarii Lecha Wałęsy zapytać, czy lubi rock and rolla. Chełstowski: - Odbierał szef kancelarii Andrzej Drzycimski i opieprzał Jurka, że ma nie dzwonić, bo inaczej zdejmie nasz program z anteny.
W jednym z programów wyemitowali film, w którym lekarze z Centrum Zdrowia Dziecka proszą o datki na zakup nowego płucoserca dla dzieci, bo stare się rozpada.
Chełstowski: - Jurka bardzo to poruszyło. Zaczął prosić ludzi o pieniądze na to płucoserce. Pieniądze zaczęły przychodzić w kopertach do telewizji. Kładliśmy je w stosikach na biurku. To był początek Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Jan Pospieszalski: - Jurek sam miał problem ze zdrowiem swojej córki i zrozumiał wtedy, jak ważna jest ta pomoc dla szpitali, którym brakowało sprzętu.
Dogadali się z Maciejem Domińskim, że zrobią wielki finał tej akcji zbiórki pieniędzy dla CDZ. Chełstowski: - Poprosiliśmy o studio na cały dzień w Warszawie i wszystkie studia lokalne. Zajęte wszystkie wozy transmisyjne. Szaleństwo, ale Domiński się zgodził, nie wiem dlaczego. Chociaż wiem: był ostatnim znanym mi kreatorem telewizyjnym, który miał rozum i wizję.
Owsiak w "Vivie”: - W 1993 już inicjatywa miała swoją nazwę - Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, którą wymyśliliśmy muzycznie razem z Wojtkiem Waglewskim, a z Walterem Chełstowskim nadaliśmy temu ramy telewizyjnego programu. Dokonaliśmy jakiegoś cudu. Wtedy nie było telefonów komórkowych, jedynie faksy. Nie było internetu.
Agata Młynarska: - 3 stycznia 1993. Wchodzimy do pustego studia telewizyjnego. Nagle w tym studiu zaczynają kłębić się ludzie. Młodzi, starzy. Starsze panie oddają swoje obrączki, pierścionki. Pieniędzy ogrom, a to było jeszcze przed denominacją z 1995. Więc te pieniądze były wszędzie, na podłodze, w bawełnianych workach, upychaliśmy je też do worków na śmieci. To przeszło nasze oczekiwania. Ludzie wręczali mi pieniądze na ulicy. Trzeba było założyć fundację.
Tajemnica żółtej koszuli
Skąd strój Jurka: charakterystyczna żółta koszula i czerwone spodnie? Agata Młynarska wymyśliła żółtą koszulę. A spodnie? Owsiak: - Jaś Pospieszalski mi wymyślił czerwone spodnie na finał WOŚP. Wtedy nie było tak, że w każdym sklepie można było kupić czerwone spodnie. Jasiu mówi: "Znam świetną farbiarnię na Ochocie". Ufarbowali mi dżinsy, a jak je w domu po finale zdjąłem, to myślałem, że mi jaja urwało. Farba puściła, za mało octu dodali!
Krzysztof Skiba tak wspomina pierwsze finały WOŚP: - Do grania dla orkiestry włączyły się zespoły punk, metal czy reggae. Na co dzień ludzie parzyli na tych ludzi jak na obszarpańców, margines społeczny. Inteligencja słuchała Jacka Kaczmarskiego, robotnicy - Hanki Kunickiej. A tu punki robią Orkiestrę. To zasługa Owsiaka.
Na hymn WOŚP wybrali utwór Voo Voo: "Myślę o nas, a dusza ma bredzi, na myśl o wieczorze nie mogę usiedzieć…”
Dlaczego ten? Chełstowski: - Bo był nośny muzycznie, fanie się go nuciło, miał fajny saksofon. Nikt sobie nie zawracał głowy słowami, które w ogóle nie miały nic wspólnego z WOŚP.
Rachunek sumienia
Czy tamta paczka przyjaciół jeszcze istnieje?
Jan Pospieszalski ma w TVP program "Warto rozmawiać”, w którym ostrzega przed propagandą homoseksualną, gender i islamskimi uchodźcami. Mateusz Pospieszalski wciąż gra na saksofonie. Michał Lorenc skomponował muzykę do filmu "Smoleńsk” i nawrócił się. Agata Młynarska pracuje w TVN Style. Chełstowski siedzi w domku na Warmii i jest aktywny na FB.
Jurek – wiadomo.
Chełstowski szczerze: - Z "Pospieszałką” nie gadam. Odleciał. Nasza strona to rozum. Ich – kompleksy i fanatyzm. My jesteśmy otwarci, oni – hermetyczni.
Agata Młynarska: - Róbmy swoje! Przez 26 lat nie spotkałam się z żadną nieuczciwością w WOŚP. Niech każdy, kto krytykuje WOŚP, zrobi sobie rachunek sumienia, czy skorzysta ze sprzętu z serduszkiem, gdy trafi do szpitala w momencie zagrożenia życia. Ja skorzystałam. Dziękujmy Bogu, że mamy Jurka Owsiaka i miliony wspaniałych Polaków, gotowych do pomocy.