"Ostre przedmioty" HBO: Witaj w pijanym świecie Camille. Zanim ją potępisz, spróbuj zrozumieć
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jak ukrywają się alkoholicy? Noszą dwie butelki po wodzie mineralnej, ćwiczą mowę, są na tyle pewni siebie, że kupują w tym samym sklepie
Jeśli alkoholik wciąż kojarzy wam się z zapuszczonym mężczyzną, który nie dba o higienę, a najbliższą osobę sprzedałby za butelkę, to znaczy, że zatrzymaliście się kilka dekad temu. Współczesny alkoholik doskonale maskuje pijaństwo. Kamufluje się nie tylko przed nieznajomymi, ale przede wszystkim przed ludźmi z najbliższego nawet otoczenia. Dlatego o tym, że z problemem zmaga się żona, przyjaciółka z dzieciństwa lub koleżanka z pracy, czasami nie dowiadujemy się przez lata. Zwłaszcza jeśli alkoholik reprezentuje klasę średnią i stać go na inwestowanie w maskowanie się. To o tym są "Ostre przedmioty”. Tylko o tym, a może aż o tym.
Deadline na alkohol
Bohaterką najnowszego serialu HBO jest Camille Preaker (Amy Adams)
trzydziestoparoletnia dziennikarka. Poznajemy ją, gdy redakcja wysyła ją do rodzinnej miejscowości, położonej gdzieś w stanie Missouri. To jedno z tych miejsc, do których nikt nie chce wracać. Tu nie dzieje się nic. Dlatego dla mieszkańców sensację stanowi wszystko: romans sąsiadki, przemoc w domu lokalnego damskiego boksera, oblany egzamin na prawo jazdy córki szefa. Plotkuje się o wszystkich, bo wszystkich się zna. Camille wyjechała stąd wiele lat temu. Zabrała niewiele - właściwie jedynie złe wspomnienia i duchy przeszłości, od których uciekała w alkohol i samookaleczanie. Jej ciało pokrywają słowa, które regularnie wycinała na skórze igłą i żyletką. Od tego nałogu udało jej się uwolnić. Nie zerwała za to z piciem. I chociaż rzadko bywa trzeźwa, wciąż wykonuje zawód zaufania publicznego, a otoczenie widzi w niej co najwyżej rozrywkową, wyzwoloną kobietę, która rozerwała krępujące ją konwenanse, panujące w Missouri. Bez alkoholu Camille nie potrafi jednak przetrwać.
Kiedy w jednym z hoteli w Los Angeles siadam naprzeciwko Marti Noxon, showrunnerki (osoby łączącej funkcje producenta kreatywnego i nadzorującej zespół pracujący nad scenariuszem) "Ostrych przedmiotów”, rozmowa od razu schodzi na temat picia Camille. Bo choć nie wiadomo, jak bardzo byłaby zalana, to do kobiety ukazanej na ekranie widz czuje jednocześnie zrozumienie, ale i potępia ją. Po prostu Camille nie sposób współczuć, ale trudno się też od niej odwrócić. Od razu zadajemy sobie pytanie, czy można być dobrym dziennikarzem, kiedy tak często traci się kontakt z rzeczywistością. Noxon nie ma wątpliwości: można.
- Z badań, które przeprowadziłam na potrzeby serialu, jasno wynika, że środowisko dziennikarzy jest grupą zawodową podatnych na picie. Terapeuci, z którymi rozmawiałam, podkreślali, że adrenalina związana z trybem pracy, wywołuje emocje tak silne, że najłatwiej odreagować je w kieliszku. Napięcie związane jest choćby z wydawaniem gazety, która musi być zadrukowana do konkretnej godziny – mówi Noxon. Potwierdzenia jej słów nie trzeba szukać daleko. Scenariusz serialu jest adaptacją powieści Gillian Flynn, która pracowała w rozrywkowym "Entertainment Weekly”, gdzie również sięgała po kieliszek, choć przecież nie prowadziła dziennikarskich śledztw.
Osoba, która podpisuje tekst swoim nazwiskiem, cały czas ma świadomość, że na jej szyi zaciskają się ręce deadline’u. Jednocześnie czuje odpowiedzialność za to, co stanie się, jeśli czegoś nie dopilnuje i napisze nieprawdę. Wie, że taka wpadka oznacza koniec kariery. W czasach, kiedy na rynku dominowało rzetelne dziennikarstwo, a nie jak dziś - mediaworkerzy, taki tryb pracy przypominał igranie ze śmiercią.
- Gazeta idzie do druku w nocy, kiedy dookoła nas nie ma ludzi. Nie można z nikim porozmawiać o tym, co w nas siedzi. Świat o nas zapomina. Dopiero rano ktoś przeczyta nasze teksty, ale do rana trzeba jakoś dotrwać. Najprostszym rozwiązaniem staje się butelka, do której wielu dziennikarzy zagląda. Podobnie jest z pracownikami telewizji. Ci z kolei przeżywają wielką presją związaną z tym, że pokazują się na ekranie. Ocenie podlega wtedy wszystko – ich wygląd, wrażliwość i inteligencja. To popycha ich w podobnym kierunku, co dziennikarzy gazet - mówi Noxon.
Bez podziału na płeć
Paradoksalnie o sukcesie w zawodzie Camille decyduje jej nadwrażliwość na bodźce. Nieustannie zmaga się z nadmiarem emocji, które biorą się u niej z reakcji na rzeczywistość, na to, co dookoła niej. Nadmiar emocji wywołuje u niej też wspomnienia. W efekcie kobieta ma problemy z utrzymaniem siebie w ryzach. Boli ją świat dookoła. Sprawa morderstw dziewcząt, którą właśnie prowadzi, popycha ją w stronę mrocznych myśli. Na dodatek ludzie - na czele z matką i bezradną miejscową policją - mają ją za intruza, hienę, która nie przysługuje się nikomu, tylko na czyimś nieszczęściu podbija sprzedaż gazety.
- Nie ma nikogo, z kim mogłaby porozmawiać o tym, co ją boli, ani jak się czuje. Kiedy zostaje sama, emocje kotłują się w niej. Sprzęgają się ze sobą codzienne przeżycia i własne traumy. Dziennikarze śledczy doskonale znają ten stan osamotnienia i niedocenienia, kiedy staje się samemu naprzeciwko całego świata, a redaktorzy prowadzący nie przyjmują do wiadomości, że nie zdobyło się nowej sensacji. Ten stan zawieszenia między młotem a kowadłem jest o tyle trudny, że dla wrażliwego człowieka zaciera się granica między ideą a żerowaniem, pomaganiem a szkodzeniem, ratowaniem pokrzywdzonych a kopaniem leżącego. Chęć ucieczki od konieczności nieustannego weryfikowania tego, czy to, co się robi, jest moralne czy niemoralne, jeszcze bardziej popycha takiego człowieka w stronę kieliszka, po który sięga się coraz częściej - tłumaczy Noxon.
Obala też od razu stereotyp - w takich zawodach nie ma znaczenia płeć. Kobiety sięgają po alkohol równie często jak mężczyźni. Według showrunnerki różnica polega jedynie na tym, że te pierwsze częściej mieszają wódkę z lekami typu xanax. Sposoby na ukrywanie tego, że się pije, są jednak zbliżone, bo też mitem jest, że kobiety piją mniej niż mężczyźni. W pewnym momencie poziom uzależnienia zrównuje odporność na tolerancję alkoholu. Na Camille wypicie szklanki wódki nie robi wrażenia. Każdy, kto spodziewa się, że po takim głębszym zacznie zataczać się, bełkotać albo pleść bzdury czy nienaturalnie się uśmiechać, przekona się, jak mało wie o alkoholizmie. Między bajki można też włożyć od razu to, że po takiej ilości alkoholu pijący przestaje panować nad sobą. Jest odwrotnie, bo dziś alkoholikom pracującym na wysokich obrotach procent nie służy do podbijania rzeczywistości, jak jeszcze do niedawna służył ludziom w marazmie. Dziś sięga się po niego po to, żeby rzeczywistość wyciszyć. Co nie zmienia tego, że stadia alkoholowe są do siebie dość zbliżone.
Razem, a potem osobno
Najpierw pije się z ludźmi, bo zakrapiane imprezy wywołują iluzję empatii i bliskości. Noxon: - Osoba, która nie radzi sobie z emocjami, czuje w towarzystwie, że jest rozumiana. Dyskutowane na rauszu problemy wydają się nie mieć znaczenia i być nieobce innym. Kiedy uzależnienie posunie się dalej, do ludzi przestaje się już wychodzić, bo upijanie zmienia się w zalewanie, co wywołuje tak zwany "urwany film”. Rano nie wiemy, co się wydarzyło poprzedniego wieczoru - co mówiliśmy, co robiliśmy, jak się zachowywaliśmy - kontynuuje Noxon.
Camille jest już po tym etapie, kiedy pobudka zaczyna się od niepokoju, czy nie zdradziło się skrywanych tajemnic, czy kogoś się nie obraziło, czy nie wylądowało się z kimś w łóżku.
Następny krok to już picie w samotności, a kontakt z ludźmi odbywa się poprzez telefon i media społecznościowe. Alkoholik-singiel, któremu zależy na pozorach, kreuje swój obraz przed otoczeniem. Ma z niego wynikać, że po pewnej godzinie nie odpowiada na mejle, a do sypialni nie zabiera telefonu. To oczywiście zabezpieczenie, żeby w stanie upojenia czegoś nie chlapnąć. Dla każdej osoby ukrywającej picie najważniejsze staje się opanowanie głosu, który przez telefon musi brzmieć w miarę naturalnie. Ogromną wagę przywiązują do składnego wypowiadania się. Dokładnie myślą o tym, co chcą powiedzieć, choć mają problemy z poskładaniem myśli. Całość koncentracji biegnie wtedy w tę stronę, żeby tych kilka zdań dociągnąć do końca, nawet jeśli nie są błyskotliwe, to chociaż nie odpływa się w nich od reguł języka. To te osoby, które na imprezach upijają się "nagle”, bo przecież jeszcze przed chwilą gadały z sensem i zachowywały się normalnie. Na pewno zabił je ten ostatni kieliszek.
To właśnie sukces na tym polu gwarantuje zachowanie pozorów. Żona, która codziennie po pracy wypija dwa kieliszki, nie budzi podejrzeń męża. Widać, że jest troszkę wcięta, ale przecież zachowuje się normalnie, kładzie spać dziecko, mówi, co wydarzyło się w pracy, czasami nie weźmie prysznica przed pójściem spać, no ale przecież ma prawo - jest zmęczona, ma tyle na głowie. Bierze go rano. - W rzeczywistości dwa kieliszki wina to dwie butelki, ale nie sposób się ich doliczyć. Współcześni alkoholicy mają bowiem doskonale wypracowane metody, które pozwalają im na swobodne picie niezależnie od tego, czy są w pracy, czy w domu z rodziną. Oglądamy je także w serialu - dodaje Noxon.
Pamiętacie przebój kinowy z połowy lat 90. "Kiedy mężczyzna kocha kobietę” Luisa Mandokiego? Uzależniona od alkoholu Meg Ryan chowała w nim butelki wódki po szafach we własnym domu. To już przeszłość. Dziś alkoholik wie, że najciemniej jest pod latarnią. Dlatego w domowym barku musi być dużo różnych trunków, które łatwo podmieniać. Metody na to są oczywiste: jeśli w stojaku na wino jest siedem butelek, a wypiło się właśnie jedną z nich, to wystarczy do środka wlać wodę, a następnego dnia kupić nową i ją wymienić. Warunek jest taki, że na barek trzeba mieć ciągle oko. Gdyby partnerowi przyszło do głowy napić się z tej samej butelki, trzeba natychmiast się sprzeciwić i powiedzieć, że to nasze ulubione wino, więc niech otworzy inną butelkę, bo przecież nie pójdziemy jutro znowu do sklepu, bo sprzedawczyni sobie coś pomyśli.
Wierne zakupy
Panuje przekonanie, że osoby, które często kupują alkohol, zmieniają sklepy, chodzą w inne miejsca. Noxon zaznacza, że to także mit. Najczęściej chodzi się do tego samego sklepu osiedlowego, nie za daleko ani nie za blisko mieszkania, gdzie za ladą stoją ludzie, którzy niewiele o nas wiedzą. Dzięki temu mamy pewność, że codziennie natrafimy na ten gatunek wina czy ten rodzaj wódki, który podpiliśmy z barku. Zasada jest taka, by po alkohol chodzić na trzeźwo. Nie dokupujemy, gdy zabraknie wieczorem. Noxon zaznacza, że sprzedawca nie pomyśli przecież, że bylibyśmy na tyle głupi, żeby codziennie tak się odsłaniać i bez obciachu kupować takie ilości trunku dla siebie. Na pewno coś za tym stoi. A dziś żyjemy w czasach, kiedy nie nawiązuje się sklepowych przyjaźni, więc i nie zadaje się pytań. Pozostajemy dla siebie anonimowi, więc może po prostu uzupełniamy zapas dla lokalnego baru, gdzie pracujemy, albo rzeźbimy w butelkach? Wytłumaczenie zawsze się znajdzie.
Potem zostaje już tylko dopracowanie metody zasilania się trunkiem. Noxon zwraca uwagę, że alkoholik ma zawsze alkohol ze sobą. Camille na przykład korzysta z jednego z bardziej popularnych rozwiązań - w torebce nosi zawsze dwie półlitrowe butelki wody niegazowanej. Pociąga z nich naprzemiennie, bo w jednej jest woda, a w drugiej wódka. Torebkę ma na tyle przepastną, że zawartości nie widać, nawet gdy otworzy się ją przypadkowo w czyimś otoczeniu. Zastanawiacie się pewnie, co z zapachem z ust, który zdradza osobę pociągającą czystą wódkę z butelki? Na to też jest sposób: gumy do żucia, płukanki, lizaki i inne przekąski o mocnej woni. Ale uwaga - nie stosuje się ich zaraz po spożyciu alkoholu. Gumy o różnych smakach żuje się zwłaszcza wtedy, gdy minie jakiś czas od napicia się. To wprowadza w błąd otoczenie przyzwyczajone do tego, że z ust często wydzielamy mniej lub bardziej ostry zapach. Alkohol się w nim po prostu gubi. Noxon mówi też, że z badań dowiedziała się, że alkoholicy wyjątkowo regularnie chodzą do dentysty, bo alkohol mocno podrażnia zęby. One nie mogą boleć. Wszystko musi pozostać w ukryciu.
To tylko podstawowe sposoby, które pozwalają ludziom, takim jak Camille, ukrywać przez lata alkoholowe problemy. Sprzyjają im także rozluźniające się więzi międzyludzkie i skupienie na sobie, ale nade wszystko zmasowany atak bodźców z każdej strony. Noxon podkreśla, że na terapię leczenia uzależnień trafiają osoby, które nawet kilka lat potrafiły tak funkcjonować, a jako powód sięgania po kieliszek podawały właśnie niemożność selekcjonowania tego, co dookoła, ustawienia życiowych priorytetów. Po alkoholu one przestawały mieć znaczenie. Camille też doskonale zdaje sobie sprawę, że po kilku głębszych życie mniej boli. A jednak całą energię ładuje w ukrywanie tego, że pije, a nie w to, żeby z bolącą rzeczywistością wziąć się za bary. Nie sposób ją za to potępić.
Serial "Ostre przedmioty” można oglądać w HBO i HBO GO.