"Ostre Przedmioty" HBO: Amy Adams o samookaleczeniu i alkoholizmie w serialu
Wcielając się w główną rolę aktorka musiała poznać mechanizmy zaburzeń kierujące chorymi osobami. O tym, czy trudno było oddzielić pracę na planie najnowszego hitu HBO od życia prywatnego, opowiada w rozmowie z nami Amy Adams.
05.08.2018 14:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Co sprawiło, że zainteresowałaś się tym projektem?
Moja relacja z telewizją jest dość skomplikowana. Przypomina starą znajomość, która zakończyła się w pewnym momencie i nie masz ochoty do niej wracać. W moim przypadku okazało się jednak, że ta telewizja bardzo się zmieniła od tego czasu. Ludzie pracujący przy tym projekcie byli niesamowici. Od lat kibicuję Gillian i czytam wszystkie jej książki, bo opisuje w nich kobiety z intrygującymi skazami na charakterze. Miałam nawet zagrać w nakręconym na podstawie jej powieści filmie "Mroczny zakątek", ale zaszłam w ciążę i nie miałam ochoty badać mrocznych zakamarków ludzkiej duszy. To nie był odpowiedni czas.
Camille zdecydowanie nie jest kobietą idealną...
Tak, ma wiele wad, ale pomimo to bardzo się stara. Bardzo ją lubię. Nie jestem pewna, czy chciałabym przebywać w jej towarzystwie, mogłaby mieć na mnie przysłowiowy zły wpływ, ale jestem pewna, że bardzo byśmy się polubiły. Tak jak mówiłam, zaintrygowała mnie główna bohaterka, ale początkowo nie chciałam grać w serialu telewizyjnym. Głównym problemem była liczba dni zdjęciowych i intensywność pracy na planie. Zupełnie inaczej pracuje się dla kina, a inaczej dla telewizji, gdzie wszystko przebiega szybciej i w bardziej nerwowej atmosferze. Ja jestem teraz przede wszystkim matką i nie chcę wychodzić z tej roli nawet wtedy, kiedy pracuję. Moje życie prywatne jest zawsze na pierwszym miejscu. Kiedy w końcu spotkałam się z Gillian [Flynn], Marti [Noxon], Jessicą [Rhoades] i całym zespołem kreatywnym, byłam pod wrażeniem ich pomysłów. Po raz pierwszy pracowałam z takim kobiecym zespołem, który miał wspaniałe pomysły na adaptację i chciał nie tylko przedstawić losy Camille, ale też historię przemocy i agresji w rodzinie. Przyjęły do tego tematu bardzo ciekawe podejście. Poza tym, zaproponowały mi stanowisko producentki, co było dodatkową zachętą. Nie mogłam odrzucić takiej propozycji i powiedziałam "tak”. Kiedy dołączyłam do ekipy, zaproponowałam Jean-Marca. Pracowaliśmy wspólnie nad filmem o Janis Joplin, który w końcu nie został nakręcony. Jest w Jean-Marcu coś ciekawego - zauważyłam, że fascynuje go ból i cierpienie, które przedstawia w bardzo ciekawy sposób, bo krąży wokół tego tematu, a pomimo to, zawsze dociera do sedna. Zaprosiliśmy na rozmowę kilku innych reżyserów, ale on był od początku naszym faworytem.
Wiem, że bardzo starannie przygotowujesz się do każdej roli. Jak wyglądały przygotowania do roli Camille, która jest bardzo złożoną i doświadczoną przez życie kobietą, z pokaźnym bagażem złych emocji?
Najpierw przeczytałam książkę, która jest kopalnią informacji. Jej narratorką jest Camille. Prowadzone przez nią dialogi wewnętrzne odzwierciedlają jej uczucia i myśli. Stworzyłam nawet taki codzienny rytuał - każdego dnia czytałam rozdział książki, który był akurat filmowany. Sięgałam do tekstu, żeby przypomnieć sobie, co Camille mówi do siebie w tych rozdziałach, bo dzięki temu byłam w stanie wejść w jej bogate życie wewnętrzne, którego nie da się wyrazić słowami.
Tak, jej wewnętrzne monologi są komentarzem otaczającego ją świata.
Zgadza się. Kiedy wcielałam się w rolę Camille, myślałam o jej wewnętrznych dialogach, które są zabawne i poruszające. Pokazują jej pokorę i wrażliwość, próby podniesienia się i następujący po nich upadek. To dziewczyna, która próbuje i nigdy się nie poddaje.
W serialu dawkujecie informacje - o traumatycznych przeżyciach, zaglądaniu do kieliszka i samookaleczaniu się bohaterki dowiadujemy się stopniowo w miarę rozwoju akcji. Na początku nie jesteśmy świadomi, że cały czas prowadzi wewnętrzną walkę.
Tak, to było chyba najciekawsze. Nie mogliśmy odkryć wszystkich kart na raz, bo większość widzów stwierdziłaby, że alkoholizm i zaburzenia psychiczne są głównym źródłem jej problemów. Chcieliśmy, aby widzowie najpierw lepiej poznali bohaterkę, a później ją osądzali. Chyba najbardziej zmartwiło mnie, że pytając mnie o rolę Camille, większość z nich była ciekawa jak to jest grać alkoholika? Jeśli Camille jest pijana, to tylko dlatego, że pije przez cały dzień. Zazwyczaj sięga po alkohol, żeby dotrwać do wieczora. I zawsze jej się to udaje, czyli jest zawsze wstawiona. Musimy pamiętać, że mając takie stężenie alkoholu we krwi, człowiek jest podtruty i nie czuje się dobrze bez kieliszka w ręku.
Czy przed rozpoczęciem zdjęć czytałaś o autoagresji?
Tak. Gillian poleciła mi książkę "The Bright Red Scream”. Czytałaś ją? Jest bardzo mroczna. To książka o cięciu. Zapytałam jej, czy czytała coś na ten temat, kiedy pisała "Ostre przedmioty” i wtedy Gillian poleciła mi ten tytuł. Schowałam go głęboko w swojej biblioteczce, bo to nie jest książka, którą chcesz pożyczać znajomym. Wyjaśnia mechanizmy samookaleczania i język bólu - pojawiają się w niej relacje osób, które same się cięły.
Czy książka pomogła ci lepiej zrozumieć mechanizmy autoagresji?
Tak, zrozumiałam, że to uzewnętrznienie wewnętrznego bólu. Sam mechanizm jest bardzo podobny do innych uzależnień i zaburzeń kompulsywnych. Camille nie jest całkowicie zdrowa, ale już się nie tnie. To jej małe zwycięstwo, choć nadal ma pewne kompulsywne zachowania.
W serialu pojawia się motyw innej choroby psychicznej - zastępczego zespołu Munchausena, o którym dowiadujemy się dużo później. To bardzo mroczna tematyka, zwłaszcza dla kogoś, kto sam ma dzieci...
Tak, dużo przeczytałam na temat tego zaburzenia i dziwnej potrzeby skupiana na sobie uwagi. Moim zdaniem to czyste szaleństwo. Nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić, bo to całkowite zaprzeczenie instynktu macierzyńskiego. Moja córka dwa razy skaleczyła się na tyle poważnie, że musiałyśmy pojechać do szpitala i mam nadzieję, że była to nasza ostatnia wizyta. To bardzo traumatyczne doświadczenie. Tak jak większość ludzi lubię kontrolować pewne rzeczy, ale lubię też czasem tracić kontrolę. Lubię się bać, ale tylko trochę. Lubię kolejki górskie. Lubię szybką jazdę samochodem, lubię jeździć na motorze - lubię adrenalinę w niewielkich dawkach, lubię czuć jak krew buzuje mi w żyłach. Lubię też ludzi, którzy są gotowi ponosić większe ryzyko niż ja.
Serial dotyka bardzo trudnych tematów - samookaleczania i przemocy w rodzinie. Byłaś na planie każdego dnia i jestem ciekaw, czy nie miałaś problemów, żeby wychodząc do domu, przestać o tym myśleć?
Najpierw kręciliśmy zdjęcia w Los Angeles, a potem przez trzy tygodnie byliśmy w Atlancie i Karolinie Północnej. Wiele się w międzyczasie działo.
Czy trudniej jest wychodzić z roli, kiedy mieszkasz blisko planu i nie wracasz na noc do domu?
Tak, ale mogę mówić tylko o sobie. Bardzo często na planie towarzyszyli mi mąż i córka. Zobaczymy jak to będzie za kilka lat, kiedy pójdzie do szkoły. Praca w filmie dużo mnie nauczyła. Po latach wiem, że moja bohaterka i ja to dwie różne osoby. Musiałam nauczyć się zostawiać grane przeze mnie postacie na planie, żeby nie przynosić złych emocji do domu. Ale były też takie momenty, kiedy z powodu chronicznego zmęczenia albo utożsamiania się Camille nie mogłam spać. To było trudne, bo kiedy jestem niewyspana, zaczyna mi odbijać. Trochę przechodzi mi to z wiekiem. Teraz już wiem, że jeśli jestem niespokojna lub cierpię na bezsenność, to powodem tego jest grana przeze mnie rola, a ze mną samą jest wszystko w porządku. Idę do pracy, robię swoje, wracam do domu, przygotowuję kolację i znów jestem sobą.
W serialu grasz nie tylko główną rolę, ale jesteś też producentką wykonawczą. Jak udało ci się pogodzić te obowiązki?
To było ciekawe doświadczenie. Czasami, kiedy grałam Camille nie mogłam angażować się w produkcję, ale były też momenty, kiedy byłam przede wszystkim producentką. Po raz pierwszy czuwałam nad produkcją i wiem, że ważne jest doświadczenie, którego nie mam, ale bardzo mi się podobało. Chyba najbardziej cieszyło mnie poczucie, że mogę sama dowiedzieć się, jak wyglądają kulisy produkcji i mieć na nią jakiś wpływ. Czasami moja rola sprowadzała się do zarządzenia 15-minutowej przerwy, żeby statyści mogli chwilę odpocząć od upału i zjeść lody. To niby mała rzecz, ale przekłada się później na jakość pracy na planie. Kiedy jestem aktorką, skupiam się przede wszystkim na swojej bohaterce i przedstawianej historii - to jest dla mnie najważniejsze. Z drugiej strony, jako producentka mogłam zobaczyć wszystko z innej, szerszej perspektywy. Byłam obecna na castingu i w pokoju scenarzystów. Przysłuchiwałam się ich rozmowom, co było dla mnie bardzo uczącym doświadczeniem. Zdarzało mi się zgłaszać własne lepsze i gorsze pomysły. Jestem bardzo wdzięczna członkom zespołu za ich wyrozumiałość, zaufanie i prowadzone ze mną rozmowy. Kiedy na przykład, moje propozycje gryzły się z przyjętymi przez nich założeniami. Otwarcie mi o tym mówili. Traktowali mnie jako rozumną istotę i ufali, że jeśli powiedzą mi: „Spójrzmy na to w inny sposób”, to ja zrozumiem ich punkt widzenia. A więc tak, to było wspaniałe doświadczenie.
Umiejscowienie akcji jest bardzo ważne w serialu. Pochodzisz ze Środkowego Zachodu. Czy dzięki temu łatwiej ci było zrozumieć przedstawioną w serialu kulturę i obyczajowość?
Zdecydowanie tak. To Środkowy Zachód, w którym znajdziemy wiele wpływów Południa. To bardzo ciekawe miejsce. Z jakiegoś powodu bardzo pociągają mnie bohaterowie, którzy pochodzą z Południa albo południowej części Środkowego Zachodu. Mam na to wytłumaczenie - tamtejsze kobiety to bardzo silne osobowości, to kobiety ze stali. Poza tym, ludzie ze Środkowego Zachodu są bardzo mili. Miejsce, w którym rozgrywa się akcja odgrywa bardzo ważną rolę w serialu. Dobrze wspominam czas spędzony w Atlancie.
Zobacz także
Już w pierwszych scenach możemy zanurzyć się w atmosferze miasteczka Wind Gap i poczuć pot spływający po plecach bohaterów.
To prawda, jest tam duszno i lepko. Biedny Chris Messina był zawsze oblany potem, ale jest wprost stworzony do swojej roli.
Pracowaliście wcześniej na planie filmu "Julie i Julia". Czy dobrze było znowu się spotkać?
Tak, dobrze się nam razem pracuje. To historia o kobietach stworzona przez kobiety. Jestem szczęściarą, bo do tego wszystkiego mogłam grać ze wspaniałymi aktorami - Chrissem Messiną i Mattem Cravenem. Bardzo się z tego cieszę, bo nie zawsze jest tak, że świetną kobiecą obsadę dopełniają dobry aktorzy. Tym razem tak było. Miałam poczucie, że cały czas nasz wspierali.
Dziękuję za rozmowę.