Ostra reakcja ks. Świeżyńskiego na "Zabawę w chowanego". "Aż mnie zęby bolały"

O nowym filmie braci Sekielskich rozmawiamy z ks. Adamem Świeżyńskim, profesorem Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Mówi WP: - Kościół potrzebuje nawrócenia się. Jeśli chcemy mataczyć i kluczyć, to nic z tego nie będzie. W czwartek o 23:00 film braci Sekielskich wyemituje Telewizja WP.

Ostra reakcja ks. Świeżyńskiego na "Zabawę w chowanego". "Aż mnie zęby bolały"
Źródło zdjęć: © YouTube

21.05.2020 | aktual.: 21.05.2020 15:59

Sebastian Łupak: Jak ksiądz odbiera nowy film braci Sekielskich "Zabawa w chowanego"?

Ks. Adam Świeżyński, profesor UKSW: Aż mnie zęby bolały od tych przebitek z fragmentami kazania ks. Arkadiusza Hajdasza. Ten człowiek głosił to, co powinien mówić dobry ksiądz, ale w kontekście jego życia, jego postępowania, jego przestępstw pedofilskich, te słowa stają się kompletnie fałszywe i zakłamane. To jest druzgocący obraz.

Reakcja hierarchów Kościoła na filmy braci Sekielskich też jest zakłamana? Abp Głodź mówił poprzednio, że "byle czego nie ogląda"…

Niby po pierwszym filmie pojawiły jakieś formalne działania, powoływano komisje, delegatów ds. ochrony dzieci i młodzieży, ale czy realnie coś się zmieniło? Jeśli chodzi o rozwikływanie przeszłych spraw, to niewiele. Po tym filmie też, niestety, nie spodziewam się, że będą jakieś istotne zmiany w tym względzie.

Jak widać, można człowiekowi postawić pewne rzeczy przed nos, skonfrontować go z ofiarami, a on i tak będzie zaprzeczał, kluczył, uciekał. Mentalność większości hierarchów nie uległa przemianie i nie widać, żeby w Kościele pojawiła się głębsza refleksja nad tego rodzaju zjawiskami i ich dogłębna analiza. Sądząc po pierwszych reakcjach, np. oświadczeniu kurii diecezji kaliskiej, obawiam się, że znów jest to bardziej pozór niż coś autentycznego, szczerego.

Czyli polski Kościół dalej boi się prawdy?

Polski Kościół ma problem z uznaniem trudnych, niewygodnych, bolesnych faktów. Broni swojego wizerunku. Od strony psychologicznej jest to nawet zrozumiałe, ale trudne do zaakceptowania, gdy mówimy o Kościele. Hierarchia stara się na wszelkie sposoby zabezpieczyć, żeby nie ponosić konsekwencji krycia pedofilii i nie musieć za nic odpowiadać. Jeśli dalej będziemy stosować tę strategię, to panowie Sekielscy niedługo będą mieli nagrany cały serial, niektórzy twierdzą nawet, że "tasiemiec", a nie tylko dwa filmy.

Dlaczego tak się dzieje?

Żadna instytucja nie lubi przyznawać się do trudnej prawdy, która rzutuje na jej wizerunek, utrąca jej autorytet i dyskredytuje ją. Ale jeśli mówić o ludzkiej dojrzałości, to podstawowym elementem tej dojrzałości jest odpowiedzialność. Wyrazem dojrzałości jest przyjęcie faktów, przyznanie się do winy i poniesienie konsekwencji. W sumie chodzi o odniesienie do przedstawicieli Kościoła tego, co Kościół tak często głosi: nawrócenie się.

Może Kościół – politycznie – dobrze robi, że unika problemu. Wszystko za tydzień przycichnie. Grzebanie w tak bolesnym temacie po prostu nikomu się nie opłaca.

Zależy jak definiujemy dobro Kościoła. Jeśli dobrem Kościoła jest jedynie jego dobry wizerunek, chroniony za wszelką cenę, bez względu na fakty, to jest to karkołomna strategia. Rzeczywistość, jak widać, i tak dochodzi do głosu i domaga się reakcji. Więc co jest dobrem Kościoła? Jego wizerunek czy postępowanie zgodne z ideałami Ewangelii? Jeśli takich podstawowych wartości jak prawda czy dobro nie wdrażamy, to gdzie my, jako Kościół, jesteśmy?

Obraz
© TVN24

A jak problem pedofilii w Kościele rozwiązać mądrze?

We Francji, we wspólnotach katolickich takich jak Arka, Wspólnota Błogosławieństw czy Ogniska Miłości, też niedawno ujawniono mocne skandale obyczajowe. To był tam ogromny szok, bo te wspólnoty uchodziły za wzór, a ich założyciele za ludzi szlachetnych, głęboko duchowych, charyzmatycznych. Ale tam reakcja była inna. Gdy te sygnały o nadużyciach seksualnych się pojawiły, powołano komisje, w skład których dopuszczono ludzi z zewnątrz.

Przeprowadzono realne dochodzenia, ustalono fakty i podano je do publicznej wiadomości. Za tym poszły przeprosiny i głęboka skucha oraz oficjalne odcięcie się od sprawców, którzy byli założycielami tych wspólnot. I oni są w tym sensie wygrani, że realnie rozwiązali problem, a nie zamietli go pod dywan. Ale tam priorytetem było uznanie prawdy i troska o dobro ofiar, a nie o swój wizerunek.

Może polski Kościół woli unikać tych rozliczeń, bo dba o swoje przetrwanie?

Ale przecież te francuskie wspólnoty się nie rozpadły. Wręcz przeciwnie: to doświadczenie je wzmocniło i uwiarygodniło. Uważam, że dojrzałe i odpowiedzialne stanięcie w prawdzie i zadośćuczynienie wzmocniłoby polski Kościół. A jeśli stosuje się strategię ciągłych pozorowanych działań, to autorytet Kościoła będzie dalej podkopywany.

Jest ksiądz wściekły na hierarchów na górze?

Jestem smutny, bo zdaję sobie sprawę, że to sieje spustoszenie w Kościele. Ludzie odwracają się od Kościoła i odchodzą. Nikogo polityką ukrywania prawdy i chronienia pedofilów do siebie nie przyciągamy. Jest mi podwójnie smutno, bo ja też jestem księdzem i to, co dzieje się w moim środowisku, dotyka mnie osobiście. Nawet jeśli ja tych księży-pedofilów nie znam i nigdy ich nie spotkałem, to mimo wszystko mnie to porusza.

Mógłbym powiedzieć: a co mnie to obchodzi, to nie ja te przestępstwa popełniałem. Ale przecież mam świadomość, że to rzutuje na sytuację wszystkich duchownych. Uważam, że większość z nas, choć nie jesteśmy pozbawieni wad, postępuje uczciwie, żyje przyzwoicie i stara się służyć innym. Ale to jest niweczone w społecznej świadomości przez tego typu sytuacje.

Obraz
© Archiwum prywatne

Co by ksiądz doradził polskim hierarchom?

Stanięcie w prawdzie, odwagę, odpowiednie ustalenie i ukaranie winnych, rozliczenie się przed wiernymi. Ale trzeba sięgnąć głęboko i zapytać, jak to się dzieje, że księża, którzy wcześniej przygotowują się 6 lat w seminarium, popełniają takie grzechy. Co się dzieje z tym księdzem przez te wszystkie lata? Przecież nikt nie staje się pedofilem z dnia na dzień, w jednym momencie.

Musimy się zastanowić nad formacją księży, nad ich stylem życia w kapłaństwie, nad tym, czy np. ze strony swojego biskupa mogą liczyć na właściwą pomoc i troskę w sytuacjach osobistych kryzysów. Może gdzieś jest błąd w edukacji księży, w procesie ich formowania? Może trzeba to gruntownie zmodyfikować? Nikt nie przeprowadził rzetelnej analizy problemu. A żeby skutecznie problem rozwiązać, trzeba najpierw ustalić, jakie są przyczyny tych przestępstw.

Może nie ma co już dłużej czekać na Kościół? Może potrzebne jest mocne państwo, silna prokuratura, śledczy, którzy – jak FBI w USA – wejdą do poszczególnych kościołów, wezmą wreszcie dokumenty i rozliczą winnych.

To zależy, czy sam Kościół chce sobie z tym poradzić. Jeśli rzeczywiście będzie chciał, to jest w stanie sobie poradzić, choć być może zewnętrzna, ekspercka pomoc byłaby niezbędna. Ale jeśli chcemy mataczyć i kluczyć, to nic z tego nie będzie. Tak jest zresztą w każdej innej instytucji: czasem bez zewnętrznego audytu i wsparcia sprawy nie rozwiążemy.

Dla mnie wszystko sprowadza się w pierwszej kolejności do szczerości intencji. Obecnie ruch należy do hierarchii Kościoła. Mam nadzieję, że hierarchowie nie uznają, że kolejny film Sekielskich to "systemowy atak na Kościół". Jak dotąd nikt, poza Prymasem, oficjalnie nie odniósł się do sprawy. Dla mnie jest to, niestety, sygnał niepokojący.

"Zabawa w chowanego" zostanie wyemitowana w czwartek o 23:00 w Telewizji WP.

Ks. prof. Adam Świeżyński - kapłan, który w 2009 r. został pozbawiony możliwości wykładania w gdańskim seminarium i przeniósł się do Warszawy na Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego. W 2013 r. ks. Świeżyński ujął się za młodym kapłanem służącym jako kapelan w rezydencji abp. Głódzia. Jego świadectwo przytoczono w programie "Czarno na białym" w TVN24.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (413)