Osobisty lekarz królowej Wiktorii
Pierwszy album urzekał klimatem uzyskanym z niezwykle swobodnej mieszanki czarnego humoru, niebanalnych bohaterów i atmosfery grozy. Melancholijna postać Bella, który jak się okazuje istniał naprawdę i posłużył jako pierwowzór dla Doylowskiego Holmesa, dała się poznać jako osobnik lubujący się w dziwnych, paranormalnych zleceniach. Nieodłącznymi towarzyszami stali się gargantuiczny inspektor Mazok i 800-letni, neurotyczny duch Elphias. I mimo, iż te elementy zostały zachowane, nowym odsłonom Bella daleko jest do powielania schematów. Zarówno "Frachtowiec Króla Małp" jak i "Promenada Angielek" urzekają oryginalnością i odwagą w łamaniu tematów tabu.
18.06.2012 | aktual.: 29.10.2013 17:13
W najnowszym tomie Bell doczekał się arcyłotra. Jego nemezis to Adam Worth, przedstawiciel angielskich elit, filantrop, kolekcjoner... i profesor matematyki. Dysponując czasem i fortuną. lubuje się w niecodziennych, okrutnych rozrywkach. Raz postanawia urządzić polowanie na gigantycznego makaka, małpę przywiezioną do Edynburga przez Ossura, nowego towarzysza przygód Bella. By zaostrzyć apetyt na krew zwierzęcia u brytyjskich łowczych Worth nie waha się poświęcić bliskiej mu osoby. Na jego okrętach handlowych pływa prawdziwa armia ("Na świecie jest tyle zawiści"). Kiedy indziej znowu powraca on z niecnym planem przejęcia kontroli nad brytyjskim imperium dzięki tajemniczym okularom zakupionym u podejrzanych kupców z Sankt Petersburga.
Pojawienie się wspomnianego Ossura, krępego francuza zakochanego w swojej republice, pozwoliło na kilka udanych aluzji w stronę monarchii. We "Frachtowcu..." mamy bowiem do czynienia z niezwykłymi obserwacjami czynionymi przez profesora nad społeczną naturą makaków. Ciekawa wariacja na temat możliwości jakie oferuje im posiadanie tytułowego "króla małp" jest zdecydowanie jednym z niezapomnianych fragmentów komiksu. Z kolei w "Promenadzie Angielek" Bell wraz z towarzyszami wyrusza w podróż służbową do Prowansji na południu Francji. To tam pogrążona w depresji królowa Wiktoria szuka utraconej równowagi. Podobnie jak w rzeczywistości tak i tu Bell jest jej nadwornym lekarzem.
Bell prezentuje się w komiksie jak zwykle upiornie i niepokojąco. Jego twarz skąpana jest w trupich kolorach, a oczy zatopione w cieniach oczodołów straszą zwężonymi źrenicami. Równie efektownie prezentują się towarzyszące mu wizje martwych królowych (w takim stanie odnajduje go dziewięcioletnia Mary, córka Mazoka). Najczęściej jest to wynik nadużywania bliżej niezidentyfikowanych, eksperymentalnych narkotyków. Wizualna strona komiksów Sfara od zawsze nadawała odpowiedniej głębi i czaru jego opowieściom. Tyle, że tym razem oprawą graficzną komiksów zajął się niejaki Herve Tanquerelle (Le Legs de l'Alchimiste). Przyczyną ograniczenia się do roli scenarzysty była zapewne praca nad "Kotem Rabina", który swoją premierę miał w tym samym czasie. Ale obawa przed utratą pełni klimatu znika, gdy widzimy, że rysunki Tanquerella są w rzeczywistości kopią stylu Sfara. Artysta na tyle udanie porusza się w tej stylistyce, że czytelnik po czasie zapomina, iż komiks jest teraz tworzony przez duet. Dobrze rozegrana
paleta barw pozwala unikać ograniczeń i z mrocznych wnętrz posiadłości Bella gładko przechodzimy do komicznych scen z udziałem Humpty Dumpty`ego i Ossura (bójka w barze, infiltracja czerwonych pokutników). Kiedy indziej zaś jaskrawe kolory wprowadzają nas w epizody ociekające ostrą erotyką (Bell romansuje tu z panią lubująca się w BDSM) czy wręcz pornografią (orgia w podziemiach klasztoru).
Fenomen tego tytułu (a może Sfara?) polega na ulotności klimatu tych niezwykłych historyjek. Czytelnik zagłębiając się w opowieść czuje ją niemal każdym zmysłem. Tylko po to by po zamknięciu ostatniej strony zwyczajnie o niej zapomnieć. To nie wada. Każdorazowy powrót na karty tych historii jest dzięki temu niczym pierwszy raz. I znowu bawi, straszy, a przede wszystkim zadziwia.