Osiem kobiet, czyli twarze dawnej telewizji. Od pięknych prezenterek po kontrowersyjne dziennikarki
Kobiety powojennej telewizji to niezapomniane osobowości wielkiego formatu, dziś z perspektywy ponad dwudziestu lat od historycznej zmiany ustroju politycznego i medialnego, ikony telewizji, których nie sposób zapomnieć. Choć powody, dla których wciąż o nich pamiętamy, dla każdej są inne. Oto lista 8 kobiet PRL-owskiej TVP, od pięknych spikerek po kontrowersyjne dziennikarki.
Kobiety, które zapisały się w historii TVP
Każda telewizja ma swoje gwiazdy. Czołowe persony, które tworzą jej wizerunek i budzą z nią konkretne emocje. Tak jest dziś, tak było kiedyś i z pewnością będzie tak w przyszłości, jeśli oczywiście nie sprawdzą się przepowiednie niektórych medioznawców o nieuchronnym końcu tego medium. Naczelnych osobistości współczesnej telewizji nikomu nie trzeba przedstawiać. Z powodu mnogości telewizyjnych stacji mamy ich pod dostatkiem, a można nawet powiedzieć, że mamy już przesyt szybko wschodzących i jakże szybko upadających telewizyjnych gwiazd. Warto jednak przypomnieć twarze szklanego ekranu z poprzedniej epoki, a konkretnie kobiety z telewizji doby PRL. Te, które przedstawiamy w naszej galerii na dobre zapisały się w pamięci widzów i historii TVP, choć warto dodać, że nie zawsze pozytywnie. Prezenterki i dziennikarki telewizji publicznej przez lata były dla milionów Polek wyznacznikami trendów i stylu, jak Bogumiła Wander czy Krystyna Loska. Inne symbolami PRL-owskiej propagandy, jak Irena Falska, a jeszcze
inne twarzą nowej, politycznej ery, jak Joanna Szczepkowska. Kobiety powojennej telewizji to niezapomniane osobowości wielkiego formatu, dziś z perspektywy ponad dwudziestu lat od historycznej zmiany ustroju politycznego i medialnego, ikony telewizji, których nie sposób zapomnieć. Choć powody, dla których wciąż o nich pamiętamy dla każdej są inne. Oto lista ośmiu kobiet PRL-owskiej TVP, od pięknych spikerek po kontrowersyjne dziennikarki.
KŻ/MM
Krystyna Loska: wzór dla pokoleń dziennikarek
Bezapelacyjnie królowa TVP. Żywa legenda i wzór do naśladowania dla kolejnych pokoleń telewizyjnych prezenterek, które mogłyby się wzorować na jej stylu, kulturze osobistej i poczuciu humoru.
Charakterystyczna fryzura, nienaganna prezencja i niewiarygodna łatwość zapamiętywania telewizyjnych zapowiedzi to główne cechy Loski.
Obdarzona scenicznym talentem i teatralnymi zainteresowaniami Loska trafiła do telewizji przypadkiem, a w zasadzie za sugestią ojca..
Krystyna Loska: "w tym okienku, toby ci było dobrze"
Po latach tak wspominała to na antenie TVN 24
- Ojciec nie za bardzo był zadowolony, że wybrałam studia aktorskie. W momencie kiedy telewizor pojawił się u nas w domu powiedział: "Wiesz dziecko, ja na scenie to ciebie nie widzę, ale w tym okienku, to by ci było dobrze". I może tak to jakoś pokierował, że w tym okienku zostałam - powiedziała prezenterka.
Jesteśmy też na Facebooku! Dołącz do nas!
Krystyna Loska: od aktorstwa do telewizji
Loska pracę w telewizji zaczęła pod koniec lat 50. w katowickim ośrodku TVP, gdzie prowadziła program dla młodzieży "To idzie młodość". Do spróbowania swoich sił na szklanym ekranie namówił ją kolega ze studiów aktorskich, pracujący wówczas TVP.
Do dziś Loska pamięta swoją pierwszą zapowiedź, którą wymusiło zastępstwo za redakcyjnego kolegę. Debiutowała w Boże Ciało, a po trzech takich wejściach już była rozpoznawalna na ulicach. Jak stwierdziła, wtedy po raz pierwszy przekonała się, jak ogromną siłę ma telewizja.
Jesteśmy też na Facebooku! Dołącz do nas!
Krystyna Loska: nie tylko prezenterka
Loska nie tylko zapowiadała telewizyjny program, ale też prowadziła największe rozrywkowe imprezy. Była konferansjerką na festiwalach w Sopocie i Opolu. Obdarzona poczuciem humoru i błyskotliwym dowcipem, współprowadziła rozrywkowy program Studio Gama u boku Andrzeja Zaorskiego.
Na zdjęciu obok kadr z wspomnianego programu. Poniżej zaś fragment Studia.
Krystyna Loska i Grażyna Torbicka: jaka matka, taka córka
Na emeryturę przeszła po 35 latach pracy zawodowej w 1994 roku. Do dziś jednak jest obecna w życiu publicznym, pokazując się od czasu do czasu przy okazji jubileuszy czy imprez towarzyskich. Kontynuatorką jej zawodowego sukcesu jest córka, Grażyna Torbicka.
Jesteśmy też na Facebooku! Dołącz do nas!
Edyta Wojtczak: subtelne piękno z konkursu
Najsubtelniejsza osobowość szklanego ekranu ówczesnej Telewizji Polskiej. Jej zachwycająca uroda, a przy tym skromność i wdzięk sprawiły, że szybko stała się ulubienicą widzów. Wraz z Krystyną Loską i Bogumiłą Wander tworzyły trójkę najpiękniejszych twarzy TVP.
Wojtczak do telewizji trafiła w 1957 roku w drodze akcji Przekroju - Piękne dziewczyny na ekrany.
Na zaledwie 21 letnią dziewczynę, która dotychczas pracowała w kompletnie nie związanym z mediami miejscu, bo w Dowództwie Wojsk Lotniczych w Wydziale Uzbrojenia, uwagę zwrócił jeden z pierwszych spikerów TVP, Eugeniusz Pach.
Edyta Wojtczak: "liczyłam karabiny"
Dostrzeżona przez Pacha Wojtczak szybko trafiła w ręce doświadczonej dziennikarki, Ireny Dziedzic, kolejnej legendy TVP, przy której uczyła się dziennikarskiego warsztatu. Wcześniej bowiem, jak wspomina sama prezenterka, zawodowo "liczyła karabiny, a koleżanka liczyła naboje, bo była lepsza z matematyki".
Edyta Wojtczak: w telewizji i na festiwalu
Gdy pod skrzydłami Ireny Dziedzic obeznała się z telewizyjną kuchnią, została zaakceptowana przez szefa Radiokomitetu i wkroczyła na antenę, którą zdobiła przez kilkadziesiąt lat.
Wojtczak przede wszystkim była spikerką, zapowiadała programy obydwu kanałów TVP, jednak poza tym prowadziła konferansjerkę podczas festiwalu w Opolu czy występowała w programach stacji.
Wojtczak brała udział m.in. w popularnym w latach 60. programie rozrywkowym "Wielokropek" czy "Dobry wieczór, tu Łódź".
Jesteśmy też na Facebooku! Dołącz do nas!
Edyta Wojtczak: niezapomniane życzenia noworoczne
W pamięci wielu widzów zapadła również jako jedna z tych gwiazd, które najczęściej składała noworoczne życzenia w towarzystwie innych sław TVP, min. Jana Suzina i Krystyny Loski.
Poniżej przypominamy jedne z tych serdecznych życzeń.
Jesteśmy też na Facebooku! Dołącz do nas!
Edyta Wojtczak: krótka przygoda z TVN
Z TVP Wojtczak odeszła w 1996 roku, choć niezupełnie zniknęła wtedy z ekranu. W 1997 roku dołączyła do debiutującej na rynku stacji TVN gdzie prowadziła poradnikowy program "Między kuchnią a salonem", emitowanym o poranku w dni powszednie.
Bogumiła Wander: praca z konkursu
Zdaniem wielu starszych widzów TVP pamiętających czasy PRL-u, była najpiękniejszą prezenterką Polskiej Telewizji. Bogumiła Wander codziennie przez ponad 30 lat oczarowywała publiczność perfekcyjnym wyglądem, bujną fryzurą i idealną dykcją.
Absolwentka wydziału historii Uniwersytetu Łódzkiego i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, podobnie jak Edyta Wojtczak, znalazła się w telewizji w drodze konkursu, pokonując po drodze 269 osób.
Pracę zaczęła w łódzkim ośrodku TVP pod koniec lat 60. Lecz za sprawą oszałamiającej urody i idącej z nią w parze kompetencji, szybko znalazła się centrali TVP w Warszawie.
Bogumiła Wander: miała wszystkie cechy idealnej prezenterki
Zasadnie była uważana za jedną z najlepszych spikerek zapowiadających programy dla obydwu kanałów TVP.
Jak po latach wspomina inna legenda TVP- Bożena Walter, Bogumiła Wander miała wszystkie cechy idealnej spikerki, która trafiała w gusta Polaków.
- Była piękna, bezbłędna, nienagannie uczesana. Tak było zawsze z Bogusią - mówiła w programie "Uwaga" Â Walter.Â
Jesteśmy też na Facebooku! Dołącz do nas!
Bogumiła Wander: praca w wymagających warunkach
Jak wspominała sama Wander, praca w telewizji w trudnych latach PRL była ogromnym wyzwaniem. Nie tylko pod względem dziennikarskiej swobody, ale zwykłych przyziemnych spraw, jakimi były chociażby kreacje prezenterek.
- Niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę, ale pracowałyśmy w naszych prywatnych strojach. W związku z tym nie zawsze wyglądało to tak rewelacyjnie i elegancko, jak w dzisiejszych czasach, kiedy o wygląd prezenterki dba sztab stylistów - wspomina w jednym z wywiadów prezenterka i zdradza, jak wraz z koleżankami radziła sobie w tych wymagających czasach.
Bogumiła Wander: kombinowana garderoba
- Żeby zdobyć nowe ubrania trzeba było kombinować, zwłaszcza jeśli prowadziło się np. Festiwal w Sopocie. Na międzynarodowej scenie trzeba było przecież dobrze wyglądać, a kupienie czegokolwiek nowego graniczyło z cudem. Na szczęście dość często wyjeżdżało się wtedy za granicę, czy to prywatnie, czy służbowo i to nie tylko do krajów demokracji ludowej - dzięki temu pewne elementy garderoby można było sobie przywieźć. Ale kombinowanie to najlepsze określenie tego, na co byłyśmy skazane przy organizowaniu sobie strojów - wyjawiła Wander.Â
Jesteśmy też na Facebooku! Dołącz do nas!
Bogumiła Wander: drzemka w telewizyjnym studiu
Jednak nie tylko w kwestii prezencji przed kamerą prezenterki radziły sobie świetnie. Jak przyznała kiedyś Wander, również zmęczeniu w czasie pracy dało się zaradzić. Ona miała na to niezawodny sposób.
- W naszym studiu stała kanapka i to było idealne wyjście, bo jak było dłuższa przerwa miedzy zapowiedziami, to ja się kładłam na tej kanapce, bo ja jestem skowronkiem i bardzo rano wstaję więc te wieczorne dyżury były dla mnie katorgą. Musiałam się więc zdrzemnąć, prosiłam więc chłopców przez interkom, żeby mnie obudzili 5 minut przed wejściem na wizję. Jak nie wstanę, to niech mnie ktoś potrząśnie - wspomina prezenterka.
Z pracy w telewizji Wander odeszła w 2000 roku. Jak twierdziła, męczyły ją ciągłe zmiany zarządzających telewizją, a poza tym czuła, że i tak "zasiedziała się w tej młodej grupie" dziennikarzy współczesnej TVP.
Bożena Walter: świadoma swoich walorów
Dziennikarka młodszego pokolenia gwiazd reżimowej TVP, stale aktywnie uczestnicząca w życiu publicznym, choć dziś utożsamiana już zupełnie inną stacją.
Karierę w telewizji zaczęła na początku lat 70. Podobnie jak Janusz Weiss i Bogusław Wołoszański, prowadziła młodzieżowy program "Telewizyjny Ekran Młodych", w którym promowano nowe muzyczne zespoły.
Walter słynęła z urody i, jak przyznała po latach w wywiadzie dla Vivy, była świadoma swoich atutów, które pomogły jej chociażby w życiu zawodowym.
- Pierwszą pracę w telewizji zaraz po skończeniu studiów dostałam w ten sposób, że udało mi się oczarować dyrektora krakowskiej stacji.
Bożena Walter: "program, który wymiatał ludzi z ulicy"
Jej największy telewizyjny sukces to słynne Studio 2, którego była współzałożycielką i współprowadzącą. To pierwsze wielogodzinne pasmo rozrywkowe było bezprecedensowym wydarzeniem w szarej PRL-owskiej rzeczywistości.
Tak legendarne studio Walter wspomina po latach.
- To był program, który wymiatał ludzi z ulicy. Prawie jak mecze piłki nożnej. Wszyscy biegli do domu i zasiadali przed telewizorami. Studio 2 pojawiło się wraz z pierwszą w Polsce wolną sobotą, za Gierka. To była pierwsza taka pozycja czysto rozrywkowa. Dostaliśmy zgodę na to, by ściągać zachodnie seriale i artystów. Abbę na przykład. Wydarzenie wtedy nieprawdopodobne. Zresztą do dziś się je w telewizji wspomina. Pracowało nam się cudownie. Miałam znakomitych kolegów - Edwarda Mikołajczyka, Tadka Sznuka, Tomka Hopfera.
Bożena Walter: "nienawidzę nagrywania"
Jak przyznaje Walter, praca przy Studiu 2, które nadawane było na żywo, raczej nie wiązała się dla niej ze stresem. - Program na żywo był dla mnie idealny, bo nienawidzę nagrywania, powtarzania po kilka razy ujęć. Dostaję wtedy szału. A na żywo, co raz powiedziane, idzie w eter.
Przyznaje jednak, że premierowa audycja była wyzwaniem.
- Tak się bałam pierwszego programu, że poszłam do lekarza, neurologa, i mówię: "Mam stresującą sytuację, poproszę coś na uspokojenie". Dał mi jakiś lek. Na szczęście postanowiłam go przedtem wypróbować. Dzień wcześniej zażyłam tabletkę - akurat usiedliśmy do przeglądania materiałów do programu. Usiadłam i zasnęłam. Na program poszłam już bez żadnych używek.
Jesteśmy też na Facebooku! Dołącz do nas!
Bożena Walter: odkrywczyni Ibisza
Jednak Studio 2 to nie jedyna produkcja, nad którą czuwała Walter. Dziennikarka współtworzyła popularny program 5-10-15. Była też autorką programu rozrywkowego "Czar par" prowadzonego m.in. przez Krzysztofa Ibisza. To Walter zresztą odkryła popularnego dziś prezentera.
- Przy programie "5-10-15" wymyśliliśmy "Klub Yuppies" i tam właśnie zaprosiłam Krzysztofa, z którym kiedyś spotkałam się na kursie angielskiego. Przystojny, aktor z wykształcenia, pełen wdzięku i pasji. Przy "Czarze par" sprawdził się znakomicie, jako niezwykle sprawny prezenter.
Sama jednak jest wychowanką Ireny Dziedzic, z którą spotkała się w radiu pod koniec lat 60.
- Pewnego dnia, patrząc na mnie - pracowałam wtedy w radiu i wybierałam listy do jej programu - powiedziała: "A może by tak ciebie spróbować przed kamerą". I zaprosiła mnie. Byłam wtedy w ciąży z synem. Irena postanowiła: "Urodzisz dziecko i potem będziemy się zastanawiać, co dalej". I tak to się zaczęło.
Bożena Walter: na Woronicza spotkała miłość
Na Woronicza Walter spotkała też swojego przyszłego męża Mariusza Waltera, który w latach 70. i 80. był popularnym dziennikarzem i autorem sukcesu wielu rozrywkowych produkcji TVP. Z Walterem najpierw współpracowała w TVP (m.in. przy Studiu 2) później, kibicowała mu przy nowatorskim przedsięwzięciu, powołaniu nowej stacji telewizyjnej czyli TVN.
Dziś Bożena Walter to przede wszystkim założycielka i prezes zarządu fundacji tej stacji TVN nie jesteś sam.
Jesteśmy też na Facebooku! Dołącz do nas!
Irena Dziedzic: legenda powojennego dziennikarstwa
Irena Dziedzic, legenda nie tylko polskiej telewizji, co w ogóle powojennego dziennikarstwa w Polsce. To ona uczyła dziennikarskiego kunsztu największe gwiazdy TVP lat 70. i 80. Edytę Wojtczak czy Bożenę Walter.
To ona dla widzów w odradzającej się Polsce Ludowej była niedoścignionym wzorem szyku, nowoczesności i klasy. Da współpracowników zaś wymagającą nauczycielką i wzorem solidności.
- Przede wszystkim nauczyła mnie i moje pokolenie zawodu. U niej nie było, że ktoś się spóźnił, zapomniał, nie dopiął marynarki. Była wzorem solidności - wspomina Bogusław Kaczyński.
Choć po kilkudziesięciu latach na jej krystalicznym wizerunku pojawiła się wyraźna rysa, dotycząca współpracy z SB.
Irena dziedzic od początku swojego dorosłego życia związała się z mediami. Zaraz po wojnie, w 1946 roku 21 letnia Dziedzic dostała pracę maszynistki w krakowskiej gazecie "Echo Krakowa". Bystra dziewczyna szybko została reporterką, a później współpracowała z kolejnymi tytułami. Pod koniec lat 40. Przeniosła się do stolicy, gdzie pisała depesze najpierw do "Głosu Ludu", a następnie do "Expressu Wieczornego".
Irena Dziedzic twórczyni pierwszego talk-show
Na początku lat 50. dziennikarstwo prasowe zamieniła na radiowe, by w końcu po czterech latach trafić do telewizji, która ostatecznie zrobiła z niej największą gwiazdę ówczesnego dziennikarstwa.
Największy zawodowy sukces Dziedzic to program Tele-Echo, który nieprzerwanie pojawiał się na antenie TVP przez 25 lat, od 1956 do 1981 roku.
Tele-Echo uznaje się z pierwszy polski talk-show i bez wątpienia w bierutowskiej Polsce był swoistym novum. Format wzorowany na francuskiej produkcji gromadził przed telewizorami tłumy, a sama prowadząca szybko stała się symbolem światowego szyku.
- Dziedzic była niezwykle elegancka, dbająca o każdy szczegół wyglądu, co rusz w innej kreacji. Za nią doskonała scenografia. Ludzie biegli do telewizorów, by popatrzeć na te wnętrza, na te mebelki, wszystko białe, nawet te śliczne filiżanki w kwiatki - wspomina jej dawny współpracownik Bogusław Kaczyński.
Rozmowy dziennikarki okazały się prawdziwym hitem. We wszystkich 806 edycjach w programie Dziedzic wystąpiło 12 tysięcy gości!
Irena Dziedzic: oskarżenia o współpracę z SB
Poza słowami uznania, wielu zarzuca jednak Dziedzic, że w swoim programie za bardzo sprzyjała ówczesnej władzy, kreując tzw. propagandę sukcesu.
Poważniejsze zarzuty pod jej adresem pojawiły się jednak wiele lat później, w 2006 roku, gdy jej własne, dziennikarskie środowisko oskarżyło ją o współpracę z SB, pod pseudonimem operacyjnym Marlena.
Najpierw zarzuty wytoczył tygodnik "Newsweek", później Dziedzic i temat jej współpracy stał się sednem programu "Misja Specjalna".
Jesteśmy też na Facebooku! Dołącz do nas!
Irena Dziedzic: wciąż walczy o oczyszczenie swojego imienia
Oskarżenia dziennikarzy potwierdził IPN, zdaniem którego, Dziedzic świadomie i tajnie współpracowała z SB w latach 1958-1966.
Atakowana dziennikarka wystąpiła do sądu o autolustrację, jednak nie udało się jej oczyścić się z zarzutów.
W 2010 roku Sąd I instancji uznał ją za kłamcę lustracyjnego. W 2011 roku jednak Sąd Apelacyjny uchylił ten wyrok, a wiosną b.r. ponownie ruszyła autolustracja dziennikarki.
Jesteśmy też na Facebooku! Dołącz do nas!
Irena Falska: symbol rządowej propagandy
Inną legendą PRL-owskiej TVP, choć trzeba podkreślić, że to raczej czarna legenda, jest Irena Falska.
Urodzona w 1928 roku dziennikarka rozpoczynała karierę w latach 60. od pracy spikerki w Polskim Radiu. Prawdziwą popularność przyniosła jej jednak telewizja, do której trafiła w latach 70. W szybkim czasie prezenterka zyskała jednak niechlubną sławę - twarzy szczególnie upartyjnionego dziennikarstwa.
Sprzyjanie ówczesnej władzy było szczególnie widoczne w prowadzonych przez Falską wydaniach Dziennika Telewizyjnego, w których na swój sposób walczyła z solidarnościową opozycją.
- [...]komentarze, pełne nieprzychylnych - delikatnie mówiąc - zdań wobec strony solidarnościowej, pisali ludzie z wydziałów KC, albo, po pewnym czasie, Jerzy Urban (...). Andrzej Racławicki, Grzegorz Woźniak, Roman Beeger, a zwłaszcza Irena Falska to ludzie, którzy (...) byli "bohaterami" dowcipów w prasie bezdebitowej, napisów na płotach, symbolami wszelkiego wszeteczeństwa. Falska wyjaśniała: Jestem tylko lektorem, nie można utożsamiać komentarza czytanego przez lektora z nim, jako autorem. Ludzie nie rozumieją tego, atakują, grożą - wspomina w książce "Prywatna historia telewizji publicznej" Tadeusz Pikulski.
Rzeczywiście Falska szybko stała się symbolem rządowej propagandy, upamiętnioną nawet przez internowanego w stanie wojennym grafika, Wojtka Wołyńskiego nazywanego Wojtulą.
- W Gębarzewie internowani cierpieli na nadmiar wolnego czasu, a ulubioną rozrywką była gra w karty. Wojtula wykonał serie kart do gry, gdzie figurami były gwiazdy reżimowej telewizji, rzecz jasna w mundurach, i tak na przykład pani Falska była damą pik. Ktoś się zorientował, że te karty to dzieła sztuki i zniknęły z obiegu - wspomina po latach publicysta Andrzej Wilowski.
Elżbieta Sommer: niezapomniana Chmurka
Wspominając dawne gwiazdy szklanego ekranu nie sposób pominąć legendarnej pogodynki TVP, Elżbiety Sommer dla wielu widzów po prostu Chmurki.
Elżbieta Sommer, podobnie jak wiele ówczesnych prezenterek, również trafiła na Woronicza w drodze konkursu. Poza wdziękiem i gracją miął też w ręku niepodważalny atut - doświadczenie w Państwowym Instytucie Hydrologiczno-Meteorologicznym, w dziale prognoz długoterminowych.
Elżbieta Sommer: partnerka dla Wicherka
Pracę pogodynki Sommer rozpoczęła w 1963 roku, dołączając do popularnego prezentera pogody, Wicherka, czyli Czesława Nowickiego.
Według plotek, nowa towarzyszka została przydzielona Wicherkowi dla równowagi, bo Nowicki był rzekomo wyjątkowo niepokornym prezenterem, który nawet w prezentując pogodę narażał się ówczesnej władzy.
Jesteśmy też na Facebooku! Dołącz do nas!
Elżbieta Sommer: "Elu, nie strasz ludzi za bardzo"
Według jednej z anegdot prezenter zapowiedział kiedyś front ze Wschodu, który nie niesie za sobą nic dobrego i odmawiał "upiększania" prognoz na 1 maja, przez co ostatecznie musiał zejść z ekranu.
Na początku lat 70. jego rolę na dobre przejęła więc Sommer. Wieloletnia prezenterka stanowczo odżegnuje się jednak od przedstawionych powyżej anegdot .
- Naciski, żeby przed 1 maja zapowiadać dobrą pogodę? To bzdura! Czesio trochę się stawiał, więc dodali mu partnerkę z konkursu, czyli mnie. O żadnych naciskach nie było mowy. Czasem tylko na porannym zebraniu dyrektor, gdy zapowiadał się deszczowy ranek 1 maja, ale potem słońce - prosił: Elu, nie strasz ludzi za bardzo - wspomina Sommer w rozmowie z dziennikarzem "Polityki".
Kultowa Chmurka przetrwała na ekranie aż do 2004 roku. Do tego czasu zapadła w pamieć jako wyjątkowo opanowana prezenterka. Kilka niezapomnianych prognoz w wykonaniu Chmurki warto sobie przypomnieć.
Jesteśmy też na Facebooku! Dołącz do nas!
Joanna Szczepkowska: symbol zmian nie tylko w telewizji
Wspominając wszystkie kobiece twarze dawnej telewizji nie można było zapomnieć o największym symbolu przełomowych zmian 1989 roku, Joannie Szczepkowskiej, która w obiegowej opinii na zawsze pozostanie kobietą, która zakończyła w Polsce komunizm.
I właśnie z tego powodu, ta przede wszystkim aktorka i pisarka, znalazła się w naszym zestawieniu, wpisując się jednym, pamiętnym zdaniem w historię telewizji.
Jakie były kulisy tego wydarzenia?
Joanna Szczepkowska zgodziła się udzielić krótkiego wywiadu dla Dziennika Telewizyjnego, który był nagrywany 28 października 1989. Choć początkowo odrzuciła zaproszenie redaktorki utożsamianej z ówczesną władzą, trzy dni później zmieniła zdanie i zgodziła się na wywiad o najbliższych planach zawodowych. Pomyślała, że może to być jedyna okazja do ważnej publicznej deklaracji.
Joanna Szczepkowska i koniec komunizmu
Na koniec kilkuminutowej rozmowy Szczepkowska wyznała, że chciałaby się znaleźć na miejscu dziennikarki. Zaproponowała prezenterce przesiadkę. Gdy usiadła na fotelu dziennikarki, wygłosiła do widzów słynne zdanie "Proszę państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm".
Jak jednak wspomina, nagranie musiało zostać powtórzone i mimo iż aktorka po raz kolejny zakończyła wywiad w ten nietypowy sposób, była pewna, że ten punkt rozmowy zostanie ocenzurowany.
Joanna Szczepkowska: niespodziewane zwycięstwo
Ku zaskoczeniu Szczepkowskiej wywiad pozostał nienaruszony. Reakcje ludzi, jakie spotkały ją po emisji tego wydania "Dziennika", aktorka opisuje w książce.
- Dochodzę do swojego osiedla. We wszystkich prawie oknach pali się światło. Wchodzę do mieszkania. Cała podłoga w kwiatach. Następnego dnia od rana rozdzwonił się telefon. Wszyscy dzwonili z gratulacjami. Sąsiedzi przynosili kwiaty, dziękowali. Na bramie Uniwersytetu Warszawskiego zawisł transparent z napisem "Joanna Szczepkowska niech żyje!" - czytamy w książce aktorki zatytułowanej po prostu "4 czerwca".
KŻ/MM