Opowiedziała, jak chcieli ją zniszczyć. Koszmar ciągnął się latami

Mało brakowało, a nigdy byśmy nie usłyszeli o Kayah. Wszystko przez niekorzystny kontrakt i mściwych ludzi z wytwórni. - Funkcjonowałam w branży jako Quasimodo, artystka ze spalonego teatru, ktoś nierozważny - mówiła w programie Magdy Mołek. Sprawa ciągnęła się latami.

U Mołek Kayah wróciła pamięcią do niełatwych początków w show-biznesie
U Mołek Kayah wróciła pamięcią do niełatwych początków w show-biznesie
Źródło zdjęć: © AKPA

19.03.2021 23:42

W 1995 r. ukazał się album Kayah zatytułowany "Kamień". To z niego pochodzą m.in. kultowe "Fleciki", które do dziś potrafi zanucić pół Polski. Rok później uhonorowano ją Fryderykiem w kategorii wokalistka roku. Dziś trudno to sobie wyobrazić, ale niewiele brakowało, by karierę Kayah zduszono w zarodku.

O swoich niełatwych początkach Kayah opowiedziała Magdzie Mołek w jej programie "W moim stylu" na YouTube.

Mało kto wie, ale pierwsza płyta artystki ukazała się już w 1988 r., nosiła tytuł "Kayah" i została wydana na winylu. Jednak piosenkarka zerwała kontrakt z wytwórnią, który ją ubezwłasnowolniał.

Potem śpiewała w chórkach m.in. z Tiltem, De Mono czy Obywatelem GC. Jednak przez dłuższy czas nikt nie chciał podpisać z nią kontraktu. Reperkusje ciągnęły się latami.

- Ci moi pierwsi kontrahenci po zerwanym kontrakcie tak mi zepsuli reputację w środowisku muzycznym, że kiedy miałam już gotową płytę "Kamień", nikt nie chciał rozmawiać o jej wydaniu - mówiła u Mołek.

Kayah wspominała, że funkcjonowała w branży jako "Quasimodo, artystka ze spalonego teatru, ktoś nierozważny".

- Moje serdeczne przyjaciółki Renata Przemyk czy Edyta Bartosiewicz przy mnie dzwoniły do swoich szefów i mówiły: "Ale spotkaj się z nią choć na chwilę", a oni: "Nie, nie, tylko nie ona!" – mówiła.

Przełomem okazało się przypadkowe spotkanie z bratem Marka Kościkiewicza, któremu "szepnął słówko". Kościkiewicz stwierdził, że wyda płytę, choć "się nie sprzeda".

- Cieszę się, że się pomylił, bo zarobili na niej wszyscy. Płyta stała się kultowa, a dla mnie bardzo ważna.

Po latach artystka przyznała, że wykupiła cały nakład płyty "Kayah" i "komisyjnie go zniszczyła". Dziś dystansuje się od tamtego albumu, a za swój debiut uznaje krążek "Kamień".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (35)