Oni naprawdę mają pecha, czyli najbardziej dziwaczne serialowe zgony
Aktorzy mają już dość grania w niekończącym się tasiemcu. Scenarzyści cierpią z powodu niemocy twórczej. Producenci z niepokojem śledzą statystyki i żądają podgrzania serialowej atmosfery. W każdym z tych przypadków werdykt jest najczęściej jednomyślny – śmierć. Jakby tu jednak wyeliminować bohatera, by jego śmierć zapadła wszystkim w pamięć i zrobiła furorę w medialnej przestrzeni? Zdaje się, że odkryliśmy przepis idealny. Zobaczcie ranking najdziwaczniejszych, najzabawniejszych i totalnie chybionych pomysłów, na jakie tylko mogli wpaść scenarzyści, by przyciągnąć przed ekrany jak największą liczbę widzów...
Aż trudno w to uwierzyć!
Aktorzy mają już dość grania w niekończącym się tasiemcu. Scenarzyści cierpią z powodu niemocy twórczej. Producenci z niepokojem śledzą statystyki i żądają podgrzania serialowej atmosfery.
W każdym z tych przypadków werdykt jest najczęściej jednomyślny – śmierć.
Jakby tu jednak wyeliminować bohatera, by jego śmierć zapadła wszystkim w pamięć i zrobiła furorę w medialnej przestrzeni? Zdaje się, że odkryliśmy przepis idealny.
Zobaczcie ranking najdziwaczniejszych, najzabawniejszych i totalnie chybionych pomysłów, na jakie tylko mogli wpaść scenarzyści, by przyciągnąć przed ekrany jak największą liczbę widzów...
Hanka - Królowa Kartonów
Prawdziwa diva wśród serialowych nieboszczyków, dzięki której 862 odcinek "M jak miłość" obrósł legendą i stał się już niemalże kultowy.
Wszystko dlatego, że Małgorzata Kożuchowska zapragnęła podobno odciąć się wreszcie od nużącego serialu i poszukać szczęścia w innych programach (wedle krążącej w buduarach wersji podpadła producentom na tyle, że zdecydowali się usunąć lubianą przez widzów Hankę Mostowiak).
Nie było więc wyjścia, musiały polecieć głowy, czy też, w tej sytuacji – kartony.
Scena śmierci Hanki wyciekła do internetu jeszcze na kilka dni przed emisją odcinka i wywołała prawdziwą furorę. Dlaczego?
Kartony grozy
Hanka Mostowiak miała zginąć śmiercią bohaterskiej Matki Polki – ryzykuje swoje życie, by ominąć bezmyślną dziewczynkę na rowerze (gdzie byli rodzice?).
Traci tym samym panowanie nad kierownicą i wjeżdża w stojący na poboczu stos kartonów. Wkrótce potem umiera.
Miało być dramatycznie i przejmująco, a wyszło... jak zwykle.
Bystrzy internauci szybko wyciągnęli logiczne wnioski – Hanki nie zabił, jak próbowano wmówić widzom, tętniak w mózgu, ale bezwzględne kartonowe pudła.
Żarty: „Puk, puk”, „Kto tam?”, „Na pewno nie Hanka” przez kilka tygodni były w internecie na porządku dziennym.
Kto pierwszy, ten lepszy
Podobną sensację wzbudziła wśród widzów i nie-widzów wiadomość o odejściu z "Klanu" Piotra Cyrwusa, czyli serialowego Ryśka Lubicza, dzielnego taksówkarza z manią na punkcie mycia rączek.
Cyrwus był już ponoć zmęczony występowaniem w telenoweli i zapragnął zerwać z wizerunkiem Rysia (tylko czy to w ogóle możliwe?), a internauci zacierali (umyte) ręce, licząc na kolejną absurdalną scenę, która mogłaby „wygrać internety”.
Nie obeszło się jednak bez komplikacji – scenarzyści chcieli, by taksówkarz zginął w samochodowej kraksie, lecz gdy Hanka uderzyła w mordercze kartony i wydała ostatnie tchnienie na fotelu pasażera, obawiano się oskarżeń o plagiat.
Rysiek musiał zginąć inaczej.
To dobry dzień by umrzeć, mój synu
Rysiek opuścił serialowy padół 22 lutego 2012 (choć do sieci ta scena trafiła znacznie wcześniej), wijąc się w konwulsjach na szpitalnej posadzce.
Padł ofiarą okradającej pacjentów dwuosobowej szajki, którą przyłapał na gorącym uczynku. Próbując zatrzymać uciekającego złodzieja, wdał się w szarpaninę i uderzył głowę o podłogę.
Na reakcję internautów nie trzeba było długo czekać – grafiki, memy, przeróbki, parodystyczne filmiki czy nawet gra, w której można było uratować cierpiącego Lubicza, zalały sieć. A strona rysiekniezyje.pl święciła triumfy popularności.
Za wcześnie umierać
Śmierć Janka, granego przez Antoniego Pawlickiego, nie była ani karykaturalna, ani prześmiewcza, a u niejednego widza wycisnęła z oka łzę.
Nie wywołała też lawiny żartów, a jedynie pełne żalu i rozgoryczenia komentarze widzów.
Dlaczego więc znalazła się na liście?
Wszystko ze względu na wyznanie nie mniej rozgoryczonego aktora. Piąty sezon miał być ostatnim i Pawlicki namówił scenarzystów, chcąc podnieść nieco napięcie – i zapewne by przyćmić postacie grane przez swoich kolegów z planu – na uśmiercenie swojego bohatera. Janek zginął... ...tylko że wkrótce potem podjęto decyzję o realizacji szóstego sezonu.
Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.
Poniosło go
Artz wie, jak postępować z dynamitem.
Artz wie, że materiały wybuchowe są niebezpieczne.
Artz chętnie dzieli się swoją wiedzą z mniej doświadczonymi towarzyszami.
Artz wysadza się w powietrze.
Scenarzyści nie mieli dla niego litości
O tej scenie marzyło wielu widzów, choć chyba nikt nawet w najśmielszych snach nie przypuszczał, jak dalece mogą popuścić wodze wyobraźni dowcipni (czy też może raczej: mściwi) scenarzyści.
Beztroski Nate, który zbałamucił właśnie kolejną kobietę, narzuca na siebie koszulkę... a my dobrze wiemy, że coś jest wyraźnie nie w porządku (i nie mówimy tu wcale o postawie moralnej bohatera).
„My arm is numb” („Zdrętwiała mi ręka”), krzyczy Nate, tracąc panowanie nad narządem mowy: „My arm is numb. Numb arm! Numarm! Narm! NARM!”. Narm.
Zespolony z satelitą
Oczywiście polscy scenarzyści nie byli ze swą absurdalnością pierwsi. W drugim sezonie serialu "Przystanek Alaska" Ricka Pedersona, chłopaka Meggi, biwakującego nocą wśród pohukujących sów zabija... spadający satelita.
I choć za życia Rick może i miewał problemy z dochowaniem wierności, morderczej maszynie miał być wierny nawet po śmierci – dosłownie. Jak mogłoby być inaczej, skoro od tamtej pory Rick i satelita stali się jednością? Też dosłownie.