Olivier Janiak w "20m2 Łukasza": "Dzieci to jest najbardziej piękna rzecz i najbardziej przeje***a!"
Gościem kolejnego odcinka "20m2 Łukasza" był Olivier Janiak. Prezenter szczerze opowiedział o dzieciach, medycynie estetycznej oraz... kompleksach.
24.09.2013 | aktual.: 25.11.2013 13:57
- Co się zmieniło w Olivierze po narodzinach trzech synów?
- Dzieci zmieniają wszystko. Z jednej strony to jest najbardziej piękna rzecz, która nam się trafia i najbardziej przeje***a. To jest taki cytat z mojej żony. Parę dni temu byłem na balu Fundacji TVN i byłem bez niej, bo jest dwa tygodnie po porodzie, więc ten połóg jest mało przyjemny w kontekście cesarki. Kobiety przechodzą naprawdę konkretne katusze. Mam wrażenie, że my mężczyźni byśmy w życiu tego nie przeżyli. Ani bólu fizycznego ani stresu. Ale w związku z tym, że ona była zajęta dochodzeniem do siebie, to byłem tam sam. I wysłałem jej smsa, że żałuję, że nie jest ze mną, bo mało jakby czasu w tym rodzicielstwie jest dla rodziców i ona napisała, że spokojnie, że daje radę, że nie ma nic piękniejszego, ale przy okazji też bardziej przeje***ego niż rodzicielstwo. Nie wiem, czy chodzi o ilość rzeczy, bo troska przy jednym dziecku jest prawie podobna, jak dwójce czy trójce. Chodzi o to, że musisz zrezygnować z siebie i to w bardzo znacznym procencie, przy czym ta rezygnacja jest kompletnie naturalna, ale
ja też przede wszystkim dojrzałem i mam wrażenie, że dzisiaj jestem bardziej szczęśliwym facetem niż wtedy, kiedy beztrosko funkcjonowałem. Bo wiem już czego nie chcę.
- Co sądzi o mediach?
- Ja nie mam takiego poczucia, że robiąc telewizję, tworzę coś wielkiego. I okazuje się, że w tym świecie, który na przestrzeni tego samego okresu drapieżnie się zmienił, bo stał się właśnie drapieżny, ludzie wciaż chcą oglądać kulturalnie podane informacje bez sensacyjności. I to jest gdzieś taka moja nisza i nadzieja, że ta fala takiego chłamu drapiącego w różnych ludziach, gdzieś prędzej czy później przeminie i że ludzie zrozumieją, że my raczej jako ci ludzie mediów, ale też jakiś rodzaj, nazwijmy to wykształconych ludzi, którzy są na świeczniku będziemy w stanie pokazać innym, że można ten świat promować kulturalnie i że nie trzeba grzebać w życiu jednego, drugiego, piątego bohatera w skandaliczny sposób, który zmienia jego życie i rodziny. Myślę tu sobie, o Maćku Stuhrze i wielu innych postaciach, Piotrku Adamczyku. Nagle się okazuje, że te wszystkie ich dokonania przestają mieć znaczenie w świetle tego, jak o nich pisze taka czy inna brukowa prasa, czy taki czy inny portal. Ja wciąż głęboko wierzę, że
takie rozmowy, które też mnie w tym utwierdzają z Magdą Mołek, która jest synonimem jakiejś kultury, że ten świat da się przedstawiać i prezentować od tej lepszej strony, co ty też w programie robisz (...) I okazuje się, że można prowadzić ciekawe rozmowy i wcale nie trzeba szukać jakiejś nadmiernej sensacyjności (...) ale można to zrobić z klasą, a nie na zasadzie szukania sensacyjności. Jeśli "x" programów zajmuje się pośladkami Patrycji Wojnarowskiej, to ja tego kompletnie nie rozumiem!
- Dlaczego Janiak nie rozmawiał w programie z Grycankami?
- Nie rozmawiałem z paniami Grycankami, bo co one zrobiły dla świata? Jak zmieniły rzeczywistość?
- Czy prezenter sam o tym decydował?
- Tak. Dlaczego ja mam się dokładać do tej układanki, w ramach której promujemy ludzi, którzy tak naprawdę jeszcze dla świata i dla drugiego człowieka nic nie zrobili? Poza tym, że są, że zrobili fantastyczną wrzawę wokół siebie. Ja tego nie deprecjonuje, niech sobie to robią. Ja bym nie chciał tego typu rzeczy pokazywać w programie i nie chciałbym na tej fali popularności którą mają, której im bardzo gratuluję, budować swojego programu.
- Jakie imię ma Olivier w dowodzie?
- Piotr, drugie mam Michał, a Olivierem stałem się z przypadku. Pracowałem na drugim albo na pierwszym roku studiów w takiej knajpie we Wrocławiu, byłem barmanem i było nas pięciu barmanów o tym samym imieniu. To był ogromny klub, więc tam wszystkim się myliło i moja koleżanka stwierdziła, że po pierwsze Piotr jest za łagodne, po drugie się myli, po trzecie nie pasuje do mnie i żeby mieć dobry kontakt z klientami mieliśmy takie zawieszki, tabliczki z imionami i tam wpisała Olivier, no i wszyscy zaczęli na mnie mówić Olivier. To nie było popularne imię, więc też reakcje ludzi, jakiś sposób zaciekawienia był kręcący, a poza tym kręcące z perspektywy lat było trochę to, że miałem trochę inną tożsamość dla samego siebie i potem, jak zaczęła się ta przygoda modowa, Olivier też było bardziej zapamiętywanym imieniem. Jest to zabieg trochę marketingowy, nie ma co ukrywać, ale ja już go nie analizuję w ten sposób. Jestem Olivierem od 15 lat.
- Czy medycyna estetyczna jest dla facetów czy nie?
- Nie wiem, ja jestem na takim etapie, że nie próbowałem tego i nie mam w planach, bo wydaje mi się, że nie ma nic fajniejszego niż dobrze dojrzały facet fajnie się starzejący z godnością i z charakterem przynależnym do wieku, to co jest też w tym wypisanym na twarzy. Dzisiaj też jesteśmy bez make-upu, ty też, ja na pewno też. Prawda o człowieku leży w jego działaniach, nie w tym, ile ma zmarszczek, w tym, ile jest w stanie zrobić dla innych. Ale ja tego nie neguję, nie oceniam tego, bo nie chcę tego robić i nie mam tego w planach. Ba! Odstręcza mnie to nawet, także z takich nie powiem, ideologicznych punktów widzenia, bo to nie ma nic do ideologii, to jest raczej punkt widzenia. Wydaje mi się, że jest czas na wszystko, Kohelet już o tym pisał w Biblii. Jest czas siania, zbierania, dojrzewania i też czas przemijania. My w tym pędzącym świecie mówimy o wszystkim, ale nie potrafimy rozmawiać o przemijaniu i śmierci. O jedynej pewnej rzeczy w naszym życiu, która jest nieunikniona. Każdy z nas umrze - ty, ja,
twój kolega operator. Rozmawialiście o tym kiedyś? Jak chcesz, żeby twoja śmierć wyglądała? Jak sobie ją wyobrażasz? Do jakiego momentu chciałbyś ją odłożyć w czasie? Wiadomo, że każdy z nas ma pragnienie życia, pragnienie tego żeby się cieszyć każdą chwilą. Ja takich momentów, kiedy myślałem o śmierci było całe mnóstwo, wtedy się zastanawiałem, czego bym najbardziej żałował i wtedy jeszcze nie miałem dzieci, właśnie tego, że nie wezmę syna na ręce, że nie przekażę dalej swojego DNA, być może części kawałka siebie. Non omnis moria. To jest jedno z piękniejszych określeń, które gdzieś mi w głowie szumi, bo jest też na grobie moich dziadków i to znaczy: nie wszystek umrę.
- Nie jestem architektem, nie jestem świetnym aktorem, jak Robert Więckiewicz, ja nie przetrwam w swoich programach, bo one dotyczą tu i teraz. Ja mogę przetrwać w swoich dzieciach i we wspomnieniach ludzi, którym pomogłem w życiu i dlatego robię te różne rzeczy dookoła, żeby mieć poczucie, że nie wszystek umrę. Mimo tego, że bardzo chciałbym odłożyć śmierć w czasie, żeby móc wiedzieć, jak moi synowie dorastają, jak się zakochują, jak przyprowadzają swoje dziewczyny do domu, być może chłopaków, jak przyprowadzają ludzi i otaczają się ludźmi, którzy dają im poczucie spełnienia, jak rozwijają się, poznają nowe tematy, jak mają ciekawość świata, jak chcą eksplorować, jak potrafią się troszczyć o innych. Te momenty chciałbym zobaczyć i dlatego chciałbym tę moją śmierć odłożyć jeszcze w czasie. Ale chce zamknąć klamrą coś - dodał.
- Ta medycyna estetyczna, bo od tego wyszliśmy, jest moim udziałem. Ja mam zęby zrobione. Moje naturalne zęby były koszmarne. Nigdy się nie uśmiechałem, zakrywałem zawsze usta. Kiedy byłem dzieckiem, pomijając to, że miałem diastemę, nierówne zęby (...) Kiedy byłem dzieckiem, dostawałem antybiotyki i one spowodowały, że moje szkliwo nie wyrosło, więc jak miałem coś takiego, jakbyś wziął piłę i piłował przez zęby i to, co wypiłowałeś jeszcze było żółte. I ja wiem, dlatego nigdy nie neguję tego, jak poprawa swojego wizerunku, taka polegająca na zębach czy być może na innych rzeczach, jak w przypadku wielu ludzi, jak mają kompleks zęba, nosa, nie mają piersi czy czegoś innego. Boże! Zmieniajcie się ludzie, bądźcie szczęśliwi! Zmieniajcie się tylko po to, by wasze życie było pozbawione przynajmniej jednego elementu kompleksu - podsumował.