Olga Frycz o szczepieniu. Miała swoje obawy
Olga Frycz jest kolejną znaną osobą ze świata show-biznesu, która zdecydowała się zaszczepić. Aktorka przyznała w długim wpisie na Instagramie, że czuła jednocześnie podekscytowanie i niepewność tuż przed przyjęciem pierwszej dawki.
Olga Frycz znana jest widzom przede wszystkim z roli Ali Zduńskiej w "M jak miłość". Córka Jana Frycza to jedna z tych aktorek, które z powodzeniem godzą życie zawodowe z byciem matką. Choć obowiązków ma pełno, to jednak zawsze znajduje czas, by zamieszczać różne posty w mediach społecznościowych. Ochoczo dzieli się z fanami zdjęciami, na których pokazuje swoją codzienność.
W swoim najnowszym poście na Instagramie Olga opublikowała zdjęcie ze swojego szczepienia. W obszernym wpisie zawarła swoje przemyślenia na temat szczepionki. Już na samym wstępie przyznała, że jadąc na pierwszą dawkę czuła podekscytowanie połączone z niepewnością.
"Rok temu gdy mówili, że niebawem zaczną się prace nad szczepionką, która ma nas uchronić przed COVID-19 wydawało mi się, że to będzie trwało całą wieczność. Cieszę się, że możliwość zaszczepienia się pojawiła się w sumie tak szybko. Tak jak napisałam wcześniej jestem już po pierwszej dawce i z niecierpliwością czekam na drugą, którą otrzymam już pod koniec czerwca" – napisała.
Frycz przyznała, że rozumie ludzi, którzy boją się zaszczepić. Opisała też, jakie objawy miała tuż po szczepieniu. "To coś zupełnie nowego dla nas, a strach, który w sobie mamy bardzo często wynika z niewiedzy. Sama po otrzymaniu szczepionki nie mogłam zasnąć do drugiej w nocy, czekając na to co się wydarzy i czym ‘straszyli’ mnie znajomi. Oprócz delikatnego bólu ręki nic mi się nie działo" – wyjaśniła.
Aktorka w dalszej części wyznała, że nie jest jednak w stanie zrozumieć ludzi, którzy na temat szczepionki rozsiewają fałszywe i szkodliwe informacje. Nie podoba się jej także, że ktoś krytykuje tych, co zdecydowali się na szczepienie. "Ostatnio dostałam wiadomość od pewnej dziewczyny, że straciła do mnie szacunek tylko dlatego, że się zaszczepiłam" – wyjawiła.
Na końcu podkreśliła, że nie zamierza nikogo namawiać, bo od tego są lekarze, naukowcy, zdrowy rozsądek i ludzie, którzy mają na ten temat ogromną wiedzę. "Ja jedynie chciałam powiedzieć, że dużo bardziej obawiam się skutków tej strasznej choroby niż ewentualnej gorączki i złego samopoczucia chwilę po szczepieniu" – zakończyła.
Rzecz jasna pod jej wpisem, tak jak było to chociażby w przypadku zdjęcia Marii Sadowskiej, pojawiło się różnych komentarzy. Jedni pozytywnie odnieśli się do działań Frycz, ale nie zabrakło niestety także foliarzy, który nie szczędzili jej słów krytyki.