Odlot w rosyjskiej telewizji. Trudno uwierzyć, że to nie żart
O tym, że rosyjskie media w ogóle nie zwracają uwagi na prawdę, wiadomo nie od dziś. Jednak dopiero barbarzyński atak Rosji na Ukrainę pokazał, jak absurdalna jest putinowska propaganda. Przykładem tego jest "informacja", kto zdaniem kanału Rossija 24 pojawi się w Ukrainie, by zabijać Rosjan.
25.03.2022 | aktual.: 25.03.2022 20:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przekaz medialny rosyjskich programów informacyjnych to czysty absurd. Mówi on, że rosyjscy żołnierze wybrali się do Ukrainy z akcją pokojową, nikogo nie zabijają, dzieci witają ich kwiatami, a dorośli z radością przyjmują rosyjski czołg. Obywatele Rosji zamiast bomb, śmierć cywilów i dzieci śpiących w piwnicach widzą swój kraj, który niesie pokój.
Rossija 24 od samego początku wojny przekonuje widzów, że Ukrainą rządzą naziści i wojska rosyjskie dążą do denazyfikacji sąsiada. Ukraińcy sieją panikę, wywołują sami kryzys humanitarny i blokadę granic. Choć ciężko w to uwierzyć, tak właśnie wygląda przekaz "informacyjny" w tym kanale.
Na tym jednak się nie kończy. Oskarżanie Ukrainy o nazizm to jedno. Teraz Rossija 24 poszła o wiele dalej. Za sprawą profilu Ukraine World na Twitterze możemy się dowiedzieć, że stacja w pewnym momencie "poinformowała", że "sataniści" i "najemnicy szatana" przyjeżdżają do Ukrainy, by zabijać Rosjan. "Wygląda na to, że szaleństwo nie ma granic" – skomentowano w profilu. Trudno o bardziej trafne słowa.
Co ciekawe, to nie pierwszy raz, gdy Rossija 24 wyciąga satanistów, by pokazać Ukrainę w jak najgorszym świetle.
Już w 2014 r., czyli w momencie aneksji Krymu, telewizja łączyła ówczesnego premiera Ukrainy Arsenija Jaceniuka z satanistyczną sektą, która chce zniszczyć Rosyjski Kościół Prawosławny.
Zdaniem rosyjskiej telewizji "wyznawcy diabła" otrzymali pozwolenie od władz lokalnych na budowę kościoła, gdzie baranek zostanie ubity w rytualnej ofierze. Jak widać, ta absurdalna narracja powróciła.
