Obsada "Gry o tron" opowiada o swoich bohaterach

Siódmy sezon "Gry o tron" to bez wątpienia najbardziej wyczekiwania telewizyjna premiera tego roku. Fani zachodzą w głowę, czym zaskoczą ich twórcy serialu, a producenci robią wszystko, by odpowiednio podsycać zainteresowanie wielbicieli serii. Nielada ciekawostkę stanowi zatem najnowszy numer magazynu "Time", w którym podziwiać możemy efekty niezwykłej sesji fotograficznej obsady kultowej produkcji. Aktorzy po raz pierwszy pozowali w rzeczywistości oderwanej od Westeros, ubrani w stroje z różnych epok. Fotografie ilustrowały ponad 20-stronicowy artykuł poświęcony serialowi. Odpowiedzialny za tekst Daniel D'Addario towarzyszył aktorom na planie i rozmawiał z nimi o największych i najbardziej kontrowersyjnych momentach granych przez nich bohaterów.

Kit Harington, wcielający się w postać Jona Snowa wyznał, że wraz z początkiem siódmego sezonu jego bohater wyjdzie poza narzucane mu dotąd schematy.
- To może zabrzmi dziwnie, ale nigdy nie byłem z niego zadowolony. Może to jest właśnie tym, co go określa. Ten niepokój. - powiedział Harington w rozmowie z D'Addario. Z czasem Jon Snow zaczął wyciągać wnioski z lekcji o władzy i sile, by w tym roku przejść olbrzymią przemianę. - Jest nadal tym samym Jonem, ale dorósł - podsumowuje aktor.

Także Peter Dinklage odnalazł w swoim bohaterze Tyrionie, postać, która przeszła jego najśmielsze oczekiwania. Aktor przyznaje, że dotąd nie sięgnął po żadną książkę fantasy poza "Władcą Pierścieni". - To była część księgarni, do której się nie zapuszczałem - powiedział Dinklage. - Po raz pierwszy w tym gatunku ktoś mojego wzrostu ma tak naprawdę wielowymiarową postać, z krwi i kości, bez bardzo długiej brody, zakrzywionych butów i aseksualnej otoczki.

"Gra o tron" szokuje także ze względu na ilość nagości, jaka pojawia się na ekranie. Zwłaszcza w przypadku Daenerys. - Nie mam żadnych skrupułów mówiąc, że nie było to najprzyjemniejsze doświadczenie. Jak mogłoby być? - wyznaje grająca Matkę Smoków, Emilia Clarke. Jednakże ten aspekt pozwolił Daenerys odnaleźć swoją siłę, gdzieś poza seksualnością. Ewolucja z łatwowiernego naiwniaka do siejącej terror władczyni, jest tym, czym według aktorki Daenerys zaskarbiła sobie lojalność publiczności. - Ludzie mieliby Daenerys gdzieś, gdyby nie widzieli jej cierpienia - podsumowuje.

Lena Headey przemyślała postać Cersei Lannister w najdrobniejszych detalach. Próbowała nawet zrozumieć kazirodczy związek z Jaime, który był dla fanów pierwszym narracyjnym wstrząsem. - Uwielbiam dyskutować o tym wszystkim - wyznała aktorka - Cersei zawsze chciała być nim [Jaime]. Dlatego też dla niej ten związek jest pewnym dopełnieniem. Była zazdrosna, ponieważ to on urodził się z przywilejem wynikającym z bycia mężczyzną. Myślę, że ich miłość zbudowana była na szacunku - wyjaśnia zawiłości swojej bohaterki Headey.

Nikolaj Coster-Waldau, aktor grający Jaime podchodzi do tego tematu z większą rezerwą. - Nigdy nie wnikałem za bardzo w całą tę siostrzano-braterską relację, bo nie mogę tego wykorzystać. Muszę patrzeć na nią jak na kobietę, którą on kocha i pożąda. Lena jest świetną aktorką i to ona pcha to wszystko naprzód - wyznaje Coster-Waldau zapytany o interpretację związku swojego bohatera z Cersai. - Ja mam dwie starsze siostry. Nie chcę zmierzać w tamtym kierunku. To byłoby zbyt pokręcone - dodaje aktor.

Jeszcze więcej kontrowersji niż relacja pomiędzy rodzeństwem Lannisterów, wzbudza ilość przemocy seksualnej, jakiej doświadczają bohaterki serialu. W 2015 roku, Sansa, córka Starka, w rolę której wciela się Sophie Turner, została brutalnie zgwałcona przez swojego męża. Zgodnie z logiką serialu, to przeżycie dało tej postaci powód do poszukiwania zemsty i wewnętrznego rozwoju. Niezależnie od wpływu tej sceny na dalszą fabułę serialu, wielu fanów krytykowało show za niepotrzebne epatowanie przemocą. Turner odpowiedziała na oburzenie fanów:
- Im więcej mówimy o przemocy seksualnej, tym lepiej. Chrzanić ludzi, którzy twierdzą, że nie powinniśmy pokazywać tego w TV i chrzanić ludzi, którzy z takiego powodu wzywają do bojkotu serialu - powiedziała 21-latka.
- Takie rzeczy zawsze się zdarzały i mają miejsce nadal. I jeśli będziemy to traktować, jak tabu i delikatny temat, to jakim cudem ludzie mają nabrać sił, żeby głośno mówić, że taka przemoc dotknęła ich osobiście? - podsumowała aktorka.

Krwawa seria zadebiutowała na ekranach dwa dni przed 14-tymi urodzinami Maisie Williams. Aktorka wcielająca się w rolę Aryi Stark, przyznaje, że złożoność jej postaci jest czymś, co zadziwia nawet najbliższych. - Moi przyjaciele zawsze mi mówią "To tak jakbyś była dwiema różnymi osobami. Widzę artykuły o tobie w internecie, a później posty na Facebooku" - mówi Maisie.
I chociaż niezwykle trudno będzie jej pożegnać się z serialem, na planie którego dorastała, nie może się doczekać czekających na nią wyzwań. A co czeka Aryę w nadchodzących odcinkach?
- W tym roku wszyscy stają przed wielką próbą, wszyscy doznają swoich cierpień, co jest doskonałe i tak, szczególnie dla Aryi przewidzianych jest kilka momentów chwały, ale też kilka wielkich porażek - zdradziła w jednym z wywiadów gwiazda.

Kiedy dwóch telewizyjnych nowicjuszy, D.B. Weiss i David Benioff, wystartowało z produkcją "Gry o Tron" w 2011 roku, nikt nie mógł przewidzieć takiego sukcesu. Średnio 23 miliony Amerykanów śledziło każdy odcinek szóstej serii krwawej sagi. Biorąc pod uwagę fakt, że serial jest najczęściej udostępnianym na nielegalnych platformach programem telewizyjnym, do tej liczby należy dodać kolejne kilka milionów. "Gra o tron", która ustanowiła rekord pod względem ilości wygranych nagród Emmy dla serialu nadawanego w prime-time, emitowana jest w ponad 170 krajach. Osobny rekord należałoby przyznać w kategorii "najbardziej zaangażowanej publiczności", którą poszczycić się może serial.

A wy czekacie na premierę 7 sezonu "Gry o tron"?

Zobacz także: Tego o serialu "Gra o tron" nie wiedzieliście: