O co chodzi z literą "Z"? "Rosyjska swastyka" jest już wszędzie
06.03.2022 16:12, aktual.: 07.03.2022 13:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Manifestacje, pochody, przejazdy aut z flagami, dzieci, studenci, robotnicy. W Rosji trwają "spontaniczne" wiece poparcia dla "specoperacji" w Ukrainie. Ich symbolem stała się litera Z - co ma znaczyć "Za naszych", "Za zwycięstwo", "Za Putina".
Tysiące ludzi zostało aresztowanych w Rosji podczas manifestacji antywojennych. Otwarty sprzeciw dla wojny to dziś w Rosji bohaterstwo. Można trafić do więzienia nawet na 15 lat.
Ale to tylko jedna strona medalu. Bowiem ci Rosjanie, którzy kochają Putina, wierzą mu, ufają i popierają jego politykę, demonstrują swoje poparcie dla wojny i agresji w Ukrainie. Demonstrują na placach, w pochodach, w przejazdach aut osobowych po ulicach miast. Nie są to wiece masowe, ale jak widać w relacjach, gromadzą po kilkanaście-kilkadziesiąt, a czasem kilkaset osób. Ich główne hasło - "swoich nie porzucamy". Symbol - litera Z, której nawet nie ma w rosyjskim alfabecie (jest З).
W rozmowie z WP (oraz na swoim profilu na FB) znawca problematyki ukraińskiej i rosyjskiej Tomasz Piechal opisuje, jakie formy przybierają te proputinowskie demonstracje.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo.
Piechal, za pomocą rosyjskiej wyszukiwarki internetowej Yandex, przeszukał rosyjskie portale i gazety – centralne i regionalne – oraz portale społecznościowe.
Co znalazł?
"W ostatnich dniach coraz popularniejsze są akcje wyrażające poparcie dla działań rosyjskiej armii, związane z hasztagiem своих не бросаем, czyli "swoich nie porzucamy". Głównym logotypem całego ruchu jest litera Z, którą rosyjskie wojska mają wymalowane na swoich pojazdach. Jej znaczenie tłumaczone jest na kilka sposobów m.in. "Za Putina", "Za prezydenta", "Za zwycięstwo". Do litery często dodawana jest także metafizyczna symbolika, gdzie litera Z, składająca się z trzech belek, symbolizuje zjednoczone trzy narody słowiańskie – białoruski, rosyjski oraz ukraiński".
Jak mówi Piechal, takie akcje poparcia odbywają się na terenie całej Rosji: w Soczi, Sarańsku, Briańsku, Władywostoku, Archangielsku, Kemerowie, Samarze. Akcje te organizowane są przez szkoły, jak i miejskie zakłady (transportowe, komunalne) oraz instytucje kultury.
zJakie formy mają te manifestacje? "Najpopularniejsze jest organizowanie rajdów motocyklowych, samochodowych, urządzanie fleszmobów pod postacią ustawiania się pracowników administracji, jak i młodzieży szkolnej w literę Z, przystrajanie swoich samochodów, budynków, mieszkań literą Z. Popularnością cieszą się także koszulki, które można kupić w cenie od 25 do 40 zł" – opisuje Piechal.
Piechal mówi WP, że te akcje są inspirowane z góry: - Kremlowscy propagandziści dobrze wiedzą, co robią. Oni te akcję wymyślili, oni je inspirują. Ale to trafia na podatny społeczny grunt. Ktoś dostaje wlepkę od urzędnika, ale nakleja ją na samochód sam, choć nie musi. Kreml może przegrywać wojnę medialną na świecie, ale u siebie w domu ją wygrywa, a to dla nich najważniejsze.
Co mówią Rosjanie o wojnie w oficjalnych mediach? Piechal cytuje przykładową wypowiedź Nikołaja Kruczinkina, dyrektora muzeum w Sarańsku:
"Walczymy, aby nie było faszyzmu i żeby ukraiński naród żył w pokoju. My im pomożemy. Wydarzenia ostatnich dni są podobne do czerwca 1941 roku. Wtedy praktycznie cała Europa pod flagą Hitlera zaatakowała nas. Teraz zebrali się pod flagą NATO i pchnęli ukraińskich nazistów na Rosję. Prezydent nie mógł czekać, aż polecą na nas bomby i rakiety. Skoro nie pomogła dyplomacja, przyszło nam rozpocząć chirurgiczną operację wojskową".
Zdaniem eksperta ciężko ocenić, jak duże jest w Rosji poparcie dla wojny.
- Rosyjskie badania socjologiczne nie są miarodajne – mówi WP Piechal. – Można pewnie liczyć, że 20-30 procent społeczeństwa z pełnym przekonaniem i bezkrytycznie wspiera Putina. A reszta? Ponad 50 procent Rosjan nie wie, co o tym myśleć. Wiedzą, że jest jakaś specoperacja. W ich optyce, przez lata wbijanej im do głowy, w Donbasie trwało ludobójstwo na ludności prorosyjskiej, więc nasze chłopaki gdzieś pojechały i coś tam robią, i pewnie robią dobrze, skoro to nasi. Większość Rosjan trwa w bierności, bo są nauczeni, żeby się nie interesować i nie wtrącać. Od lat mają dostęp tylko do jednego przekazu medialnego.
Czy ta optyka ma szansę się zmienić?
Piechal: - Ciała zabitych rosyjskich żołnierzy, a tych jest sporo, będą jednak gdzieś grzebane. To się może roznieść na całą Rosję. Wtedy ten rosyjski "matrix" – oficjalna narracja Kremla - może zacząć trzeszczeć. Z drugiej strony za rozpowszechnianie wiadomości o wojnie grozi tam teraz 15 lat więzienia. Państwo policyjne przykręciło śrubę – mamy w zasadzie dyktaturę wojskową. Kto więc będzie ryzykował? Zginie syn, ojciec, brat – więc ludzie usiądą w kuchni, popłaczą, pogadają, ale nie wyjdą z tym na zewnątrz. Zginie syn, a oni dalej będą wierzyć w imperium.
Piechal mówi, że rosyjska propaganda trafia na podatny grunt rosyjskiego szowinizmu i poczucia wyższości.
- Mamy w Rosji mieszankę rosyjskiego imperializmu i rosyjskiego poczucia krzywdy, doznanego rzekomo ze strony Zachodu – mówi Piechal. – Rosjanie mają poczucie niesprawiedliwości dziejowej. Wielu tęskni za Sowieckim Sojuzem. Putin zamknął dawne archiwa, które zostały otwarte chwilowo w latach 90. Więc putinowska propaganda działa: my jesteśmy imperium, chronimy swoich, a Zachód jest zły.
Piechal twierdzi, że Rosjanie na pewno nie ustaną w propagandowych ustawkach, mających na celu potwierdzenie, że są "wyzwolicielami" Ukrainy:
- Do zdobytego Chersonia zwożono mieszkańców Krymu, aby ci wystąpili podczas zaaranżowanej prorosyjskiej manifestacji. Miały być ładne kadry pod potrzeby propagandy, jednak plany te spełzły na niczym. Prócz kilku emerytów nikt nie przyszedł, wręcz przeciwnie - część ludzi wyszła na ulice z ukraińskimi flagami. W samym mieście, po przejęciu nadajnika telewizyjnego, Rosjanie zaczęli emitować lokalnie rosyjskie kanały informacyjne. Widać, że agresor próbuje zmienić sytuacje społeczną na terenach, które kontroluje. My też musimy uważać, bo rosyjska propaganda, w postaci m.in. fejków, też się Polsce zintensyfikuje.
Tymczasem Twitter zaczął żyć literą Z i jej znaczeniem. Wpis w tej sprawie zamieściła m.in. Anne Applebaum, znana dziennikarka i felietonistka m.in. "The Atlantic", autorka książki "Czerwony głód" o stalinowskim Wielkim Głodzie w Ukrainie w latach 30.
Applebaum czyta doniesienia z Rosji i porównuje tamtejszą atmosferę do tej z III Rzeszy w 1939 roku. Rzeczywiście obserwatorzy są coraz bardziej zaniepokojeni "spontanicznymi" akcjami poparcia dla wojny, zastraszaniem, wymuszaniem posłuszeństwa, przymuszaniem ludzi do podpisywania listów za wojną, cenzurą, tysiącami aresztowań. Coraz częściej słyszy się, że atmosfera w Rosji jest iście stalinowska.
Światowe media poinformowały, że 20-letni rosyjski gimnastyk Ivan Kuliak miał symbol Z na koszulce podczas występu i dekoracji na zawodach Pucharu Świata w Dosze (Katar). Kuliak pojawił się w tej koszulce na podium (zajął trzecie miejsce) obok zwycięzcy - Ukraińca Ilii Kowtuna. Była rosyjska gimnastyczka Swietłana Chorkina wezwała sportowców rosyjskich do takich właśnie manifestacji. To jej zdaniem kampania "dla tych wszystkich, którzy nie wstydzą się być Rosjanami".
Tomasz Piechal - ekspert w dziedzinie Europy Wschodniej. W latach 2014-2018 starszy analityk w Ośrodku Studiów Wschodnich. Podczas rewolucji na Ukrainie i aneksji Krymu był korespondentem polskich mediów. Od 2010 r. dziennikarz TVP, Super Expressu, Nowej Europy Wschodniej i Polska The Times. Obecnie redaktor naczelny TVP Dokument.