Nudne życie everymana

Komiks Januarego Misiaka to kolejny po "Kapitanie Sheerze" album debiutanta wydany w czerwcu przez Kulturę Gniewu. Ale tym razem autorem nie jest rozpoczynający karierę dziewiętnastolatek, a twórca dojrzały - ponad trzydziestoletni. Wiek artysty jest tu o tyle ważny, że paski Misiaka opowiadają właśnie o życiu trzydziestokilkulatka. Zagubionego, nieco niedojrzałego, wciąż pamiętającego szalone lata młodości, ale nieubłaganie tkwiącego już w dojrzałości - z synem, kredytem, karierą i starzejącymi się rodzicami. Misiak w 49 krótkich historyjkach stara się uchwycić doświadczenie ludzi w swoim wieku (w jednym z pasków sugeruje nawet, że główny bohater może być jego alter ego). Bohater "Siedmiu tygodni" w zasadzie niczym się nie wyróżnia. To typowy everyman, człowiek bez właściwości - pragnie jedynie przetrwać kolejne dni i czerpać z tego jako taką satysfakcję. Co jakiś czas opiekuje się dzieckiem, wciąż dzwoni do niego matka, wolny czas spędza na piwie, a swoje życiowe problemy, niczym bohater filmów
Woody'ego Allena, opowiada psychoanalitykowi.

Nudne życie everymana
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

08.07.2010 | aktual.: 29.10.2013 16:25

Swoim debiutem Misiak z pewnością udowadnia, że zna się na rysowaniu komiksów. Doskonale sprawdza się stylizacja, na którą się zdecydował. Małe, czarno-białe ludziki o wielkich głowach i zaokrąglonych kończynach, na pewno staną się znakiem rozpoznawczym tego artysty. Nietrafiony jest za to pomysł z konstrukcją albumu. Misiak dzieli paski na siedem kategorii (każdy dzień tygodnia ma swoją), próbując nadać zbiorowi jakiś dodatkowy sens - problem w tym, że czytelnik, który nie przeczytał spisu treści z obecności takiego porządku w ogóle nie zdaje sobie sprawy.

Ciężko jednak napisać, że komiks Misiaka jest debiutem w pełni udanym. Problem mam przede wszystkim z całkowitą obojętnością, z jaką czytałem ten album. "Siedem tygodni" to zbiór historyjek pozbawionych chociażby jednego wyrazistego bohatera. Owszem, jest postać, z którą czytelnik powinien się identyfikować, lecz trudno identyfikować się z kimś, o kim wie się tak mało i kto budzi tak niewiele emocji. Rozczarowuje również poczucie humoru autora - widać, że Misiak starał się opowiadać dowcipy inteligentne, w stylu Woody'ego Allena (który zresztą pojawia się i w notce wydawcy), większość z nich jednak po prostu nie śmieszy. A obojętność jest zawsze najgorszą reakcją na dowcip.

"Siedem tygodni" to dziełko udowadniające, że January Misiak jest utalentowanym rysownikiem, który nie miał pomysłu na pełen album. Sięgnął więc do własnych doświadczeń i narysował stripy zupełnie nijakie. Takie albumy odkłada się na półkę i nigdy już do nich nie wraca. Dlatego z dwóch debiutów od Kultury Gniewu zdecydowanie wolę "Kapitana Sheera" - komiks być może drażniący swoją niedojrzałością, ale z pewnością wart zapamiętania. I to Podolcowi i Wyrzykowskiemu wróżę większą karierę.

Więcej o gwiazdkach Komiksomanii.pl możecie przeczytać tutaj.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)