Niezapomniane seriale. "Camera Cafe": Od tego serialu zaczęła się kariera Tomasza Kota
"Camera Cafe" było rodzimą wersją francuskiego serialu komediowego, cieszącego się popularnością na całym świecie. To tu talent komediowy objawił Tomasz Kot, wcześniej znany przede wszystkim z występów w "Na dobre i na złe". Pamiętacie jeszcze, jak wtedy wyglądał?
Bawił i zaskakiwał
Prosty pomysł
"Camera Cafe" w zabawny sposób przedstawiała realia biurowe oraz perypetie pracowników, dla których pogawędka przy automacie do kawy była idealną odskocznią od obowiązków. To tam ludzie rozmawiali o problemach życia codziennego, firmie, polityce, zwierzali się sobie i plotkowali.
Seria była parodią życia codziennego. Niektóre z prezentowanych sytuacji bywały groteskowe, czasami wręcz absurdalne.
Jedyną lokalizacją serialu prezentowaną w serialu był obszerny korytarz firmy, na którym stał automat. Pojedyncza kamera ukazywała świat z perspektywy tego właśnie sprzętu do parzenia kawy. Widz był więc niewidzialnym podglądaczem w samym środku zdarzeń.
Nie pomógł znany reżyser i innowacyjny format
Serial trafił na mały ekran, ale w rzeczywistości przygotowywany był do emisji w zupełnie innym miejscu.
- "Camera Cafe" było od początku tak robione, żeby dawać to do internetu - wyznał w wywiadzie dla "PC World" Piotr Pręgowski, wcielający się w sitcomie w Romana.
Za debiutującą na antenie TVN produkcję odpowiedzialni byli autorzy innego telewizyjnego hitu stacji - serialu "Kasia i Tomek". Za kamerą stanął jego reżyser, Jerzy Bogajewicz. Filmowiec zdobywał doświadczenie przy realizacji kilku filmów w USA. W naszym kraju zasłynął jako twórca popularnych sitcomów.
Trudno ich zapomnieć
W kolejnych odcinkach oglądaliśmy scenki z udziałem kilku stałych bohaterów, którzy stanowili reprezentatywną grupę pracowników. Gościnnie w serialu pojawiali się też posłańcy, instalator automatu, komiwojażer, serwisanci oraz rodzina i przyjaciele zatrudnionych w prezentowanej firmie osób.
Na pierwszy rzut oka stereotypowi bohaterowie z czasem ukazywali swoje drugie oblicze. Poszczególne postaci skonstruowane były tak, by każdy mógł się z nimi identyfikować.
Wśród pracowników wybijali się dwaj przyjaciele, nieformalni liderzy przedstawionego na ekranie zespołu. Byli nimi Jacek i Roman, których zagrali Tomasz Kot i Piotr Pręgowski.
Wie, jak rozśmieszyć ludzi
Zanim wystąpił w sitcomie, niedawny odtwórca postaci Zbigniewa Religi, był niemal nieznanym aktorem. Największe sukcesy odnosił wówczas na deskach teatru w rodzinnej Legnicy.
Na planie serialu TVN Tomasz Kot pokazał, że jest nie tylko świetnym artystą dramatycznym. Udowodnił także, że potrafi rozbawić publiczność, która z miejsca go pokochała. Od tego momentu jego kariera nabrała tempa, a sam zainteresowany nie mógł narzekać na brak zawodowych propozycji.
- Po "Camera Cafe" dla wszystkich byłem Tomkiem. Po "Niani" nagle stałem się panem Kotem. Widocznie za dobrze wyglądałem w garniturze (śmiech). A tak na serio, to rzeczywiście dużo się u mnie zmieniło - wspominał na łamach miesięcznika "Playboy".
Ma inny plan na siebie
Mimo że to telewizyjne hity rozsławiły jego nazwisko, nie ma co liczyć na to, że znowu zobaczymy go na małym ekranie. Obecnie Tomasz Kot praktycznie nie występuje już w serialach.
Jak twierdzi, to jego świadoma i zaplanowana decyzja. Podjął ją po zakończeniu występów w "Niani", której odcinki emitował TVN. Po prostu chciał odpocząć od telewizji i tasiemców, często wątpliwej jakości.
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja jego kolegi z planu "Camera Cafe", dla któremu udział w produkcji otworzył drzwi do kolejnych serialowych hitów.
Dostał drugą szansę
Zanim dołączył do obsady serii, Piotr Pręgowski zmagał się z zawodową stagnacją. Mógł liczyć jedynie na gościnne występy w kilku telewizyjnych produkcjach.
Przez pewien czas nie pracował w zawodzie i imał się różnych zajęć. Dziś niechętnie wspomina te chwile. Przyznał jedynie, że dla aktora nie ma nic gorszego jak czas, gdy przestaje dzwonić telefon.
Na szczęście, w najmniej oczekiwanym momencie, nadeszła propozycja od producentów serialu TVN. Nic dziwnego, że "Camera Cafe" wciąż zajmuje w życiu aktora szczególne miejsce.
- To był pojazd księżycowy. Ruszyłem nim w daleką podróż, która trwa do dzisiaj - wyznał na łamach "Dziennika Łódzkiego".
Trudno było przegapić ją na ekranie
"Camera Cafe" nie byłaby taka sama, gdyby nie postać Fredzi - bohaterki o burzy loków w ognistym kolorze i równie nieokiełzanym temperamencie.
Mimo niskiego wzrostu, wszelkie braki nadrabiała wielką osobowością. Chyba nie ma osoby, która nie kojarzyłaby tego wygadanego i głośnego rudego ekranowego wampa. Relacje damsko-męskie nie miały dla niej żadnych tajemnic. Ta bezpośrednia i bezpruderyjna dziewczyna uchodziła za biurową nimfomankę.
To właśnie dzięki tej roli usłyszeliśmy o Agnieszce Wielgosz. Mało kto wie, że z powodu swojego niskiego wzrostu, w czasie kręcenia sitcomu musiała stawać na specjalnym podeście, by dobrze wypaść przed kamerą.
Artystka na dobre zagościła na małym ekranie i co rusz podziwiać ją możemy w popularnych serialach. Jak twierdzi, nie wyobraża sobie, by wykonywać inny zawód - po prostu nie potrafi wybić sobie aktorstwa z głowy.
Niezapomniana obsada
Dzięki produkcji TVN objawiło się całe pokolenie młodych i zdolnych aktorów, którzy do dziś cieszą się sympatią widzów. Wśród osób, które podziwialiśmy na wizji, oprócz wcześniej wspomnianych, zobaczyć można było m.in. Marcina Dorocińskiego, Dorotę Deląg czy Andrzeja Nejmana.
Mieliśmy okazję poznać nieco neurotyczną Iwonę Wszołkównę, która później wystąpiła także w kolejnej produkcji Bogajewicza - sitcomie "Niania".
Nie można też nie wspomnieć o Magdalenie Kacprzak, czyli serialowej archiwistce Mai. Artystka od lat łączy pracę na scenie, w telewizji i w filmach. Są to jednak głównie drugoplanowe kreacje.
Dziś ta produkcja byłaby hitem?
Niestety, mimo świetnej obsady, ciekawego scenariusza i znakomitej gry aktorskiej, serial twórców "Kasi i Tomka" miał słabe wyniki oglądalności. Produkcja, którą można było oglądać cztery razy w tygodniu, nie cieszyła się dużym zainteresowaniem widzów.
Według informacji serwisu wirtualnemedia.pl, w pierwszym dniach emisji sitcom oglądało średnio 998 tysięcy osób. W kolejnych tygodniach ta liczba spadła o blisko jedną czwartą.
Trudno powiedzieć, co tak zniechęciło widzów do bohaterów "Camery Cafe". Być może polska publiczność nie była jeszcze gotowa na taki format.
Mówiło się, że ten serial wyprzedzał swoje czasy, opowiadając o rzeczywistości, która do naszego kraju miała dopiero dotrzeć. Jak twierdzą niektórzy, to właśnie zbytnie oderwanie od ówczesnej codzienności Polaków, zaprzepaściło szansę na sukces.