"Niewolnica Isaura": Co się stało z Lucélią Santos?
Okazuje się, że ona wcale nie była taka niewinna, jak mogłoby się wydawać. Poznajcie historię aktorki, która wcieliła się w ekranową Isaurę. Czy dziś byście ją jeszcze poznali?
Pikantna przeszłość telewizyjnej gwiazdy
Walczyła, by zaistnieć
Maria Lucélia dos Santos urodziła się na przedmieściach Sao Paulo. Przygodę z aktorstwem zaczęła w wieku 14 lat. Grała wówczas małe role w spektaklach dla dzieci.
Nie wróżono jej wielkiej kariery. Ona jednak nie chciała porzucić marzeń o sławie. By zarobić na życie, pracowała jako recepcjonistka w klinice odchudzania.
19-latce daleko było od typowych latynoskich piękności, dlatego przez długi czas producenci telewizyjni odsyłali ją z kwitkiem.
Rola życia
Miała wiele szczęścia. W 1976 roku wygrała casting, który na zawsze odmienił jej życie. To właśnie tej niskiej, bo mierzącej zaledwie 155 centymetrów, dziewczynie przypadła tytułowa rola w najbardziej kultowym brazylijskim serialu wszech czasów.
Santos zrobiła na twórcy telenoweli piorunujące wrażenie. Podminowana wcześniejszymi porażkami aktorka przyszła na przesłuchanie w bojowym nastroju. Miała dość tego, że zwracano uwagę tylko na jej powierzchowność. Pokazała, że drzemią w niej: niepokorny charakter, determinacja i wyjątkowy urok osobisty, którym zjednywała sobie sympatię.
To właśnie tych cech szukali u odtwórczyni ekranowej Isaury producenci.
Sukces produkcji przerósł oczekiwania
Występ w serialu był pierwszą dużą rolą w jej karierze. Liczyła, że dzięki niej uda się jej zasinieć. Nie podejrzewała jednak, że "Niewolnica Isaura" okaże się aż takim sukcesem.
- Nikt z nas nie wiązał z tym serialem specjalnych nadziei. Jednak już po kilku dniach, kiedy w Brazylii pokazywany był film, pustoszały sklepy, robiło się luźniej w autobusach. Różni lekarze nagle dzwonili do pacjentów i przekładali godzinę konsultacji, albo pacjenci tłumaczyli się, że wypadła im nagła wizyta cioci z Sao Paulo - wspominała po latach.
Traktowani niczym królowie
Isauromanii ulegli także Polacy. Na fali popularności odtwórcy głównych ról w telenoweli odwiedzili nasz kraj w maju 1985 roku. Lucélia i Rubens de Falco spędzili nad Wisłą w sumie siedem dni. W tym czasie odwiedzili Warszawę, Łódź, Skierniewice, Katowice, Sosnowiec i Kraków. Zawitali do szkół, szpitali i zakładów pracy. Na każdym kroku traktowani byli z największymi honorami, godnymi głów państw. Każdy ich krok śledziły rzesze zagorzałych fanów.
Odwiedziła Polskę więcej niż raz
Mało kto wiedział, że niedługo po oficjalnej wizycie, aktorka jeszcze raz odwiedziła nasz kraj. Wraz z synem przyjechała do Krakowa, gdzie koncertował jej ówczesny mąż, dyrygent John Neschling.
Z wyjazdu Santos zapamiętała zwłaszcza ogromny mróz, który przywitał ją w Polsce. Dla przyzwyczajonej do plusowych temperatur Brazylijki, był on nie do zniesienia.
- Och, jak było zimno! Minus 30 stopni! To był dla mnie prawdziwy szok. Kupiłam zaraz bardzo piękne futro, ale mnie nie ogrzało. Tylko mój synek Pedro cieszył się śniegiem i razem z ojcem ulepili bałwana. A ja nareszcie zwiedziłam Kraków i Wawel, bo podczas pierwszej wizyty wielbiciele mi nie pozwolili. Jakie to szczęście, że mimo wojny zachowaliście takie pamiątki - mówiła w wywiadzie dla miesięcznika "Film" w 1987 roku.
Chciała pokazać się z innej strony
Historię nieszczęśliwej Isaury trudno nazwać filmowym majstersztykiem. Produkcji zarzucano nie tylko braki scenariuszowe i reżyserskie, ale przede wszystkim marną grę aktorską odtwórców głównych ról. Widzom nie przeszkadzały jednak żadne niedociągnięcia.
Udział w serialu na wiele lat zaszufladkował Santos w roli niewinnej dziewczyny o wielkim sercu. Przełamać ten wizerunek miały odważne sesje zdjęciowe, w których Lucélię zobaczyć można było zupełnie nago.
Gwiazda dwukrotnie pojawiła się na rozkładówkach "Playboya". Fani nie mogli uwierzyć, że ich ulubienica zdecydowała się pokazać tak wiele.
W poszukiwaniu nowych wyzwań
Roznegliżowane sesje były tylko wstępem do diametralnej zmiany wizerunku. Dwudziestolatka stała się gwiazdą filmów opartych na sztukach Nelsona Rodriguesa. Często określano je mianem obscenicznych i niemoralnych. Zagrała nudystkę, tancerkę egzotyczną oraz uwikłaną w miłosny trójkąt namiętną kochankę.
Chciała spróbować czegoś nowego
Po zakończeniu serialu "Niewolnica Isaura" ani na chwilę nie zniknęła z ekranów. Grała zarówno bohaterki, wzbudzające kontrowersje, jak i dobrze z nią kojarzone postaci romantyczek.
- Lubię zmiany, bo wymagają pracy i stałego napięcia - a to jest moje życie - mówiła w wywiadzie dla "Filmu".
Co teraz robi?
Z czasem jej kariera aktorska wyhamowała. Zamiast głównych ról mogła liczyć tylko na drugoplanowe. To wtedy zdecydowała się spróbować czegoś nowego. Zadebiutowała po drugiej stronie kamery jako reżyser dokumentu "Timor Wschodni - masakra, której świat nie zobaczył".
Obecnie spełnia się przede wszystkim jako producent filmowy. Od czasu do czasu zobaczyć ją też można na scenie. Ostatni raz na małym ekranie pojawiła się w 2009 roku w serialu "Lula, o Filho do Brasil".
Jak dziś wygląda?
W maju Lucélia świętować będzie 57. urodziny. Uwielbia aktywnie spędzać czas. Wspina się, biega i dla wyciszenia ćwiczy jogę. Od kilku lat praktykuje buddyzm.
Aktorka idzie z duchem czasu i dzięki internetowi wciąż utrzymuje kontakt z fanami, którzy każdy jej krok mogą śledzić w serwisach społecznościowych.
Mimo że nigdy nie była uważana za piękność, nie wstydzi się tego jak wygląda. Nie poszła w ślady koleżanek po fachu i nigdy nie ingerowała w urodę. Pewności siebie i siły ducha można jej pozazdrościć. Jednak pewnie mało który wielbiciel serialowej Isaury jest w stanie ją obecnie rozpoznać...