Nieskończony świat się skończył
15.12.2009 | aktual.: 29.10.2013 16:06
Opowiedziana w ,,Edenie" historia rozpoczyna się pod koniec XXI wieku, na niewielkiej wyspie, na której grupa naukowców prowadzi badania nad lekiem na tajemniczą chorobę, która dziesiątkuje ludzkość. Pośród naukowców wychowuje się dwójka dzieci - Enoah Ballard i Hannah Mayall. Sielanka życia w odosobnieniu, z dala od epidemii kończy się wraz z przybyciem ojca Ennoi. Okazuje się, że świat wcale nie zapomniał o ośrodku badawczym, a życiowe decyzje dorastających nastolatków będą miały wpływ na losy ludzkości.
Zdaję sobie sprawę, że to enigmatyczne wprowadzenie w fabułę niewiele nam mówi o ,,Edenie". Ale streszczanie intrygi rozgrywającej się w 18 tomach to bardzo karkołomne zadanie. Sprawy nie ułatwia fakt, iż Endo wprowadza na scenę całe mrowie bohaterów i każe nam obserwować wydarzenia z ich pespektywy (choć nieraz są to postacie epizodyczne, którym przeznaczona jest szybka śmierć). Historia kilkakrotnie skacze też w czasie, by ostatecznie zakończyć się mniej więcej w latach 20-tych XXII wieku.
Czytanie ,,Edenu" nie jest proste. Nie dość, że komiks należy kartkować od tyłu (tak jak kartkują go Japończycy), a sama historia jest straszliwie poplątana, to dużo w nim bardzo nieapetycznych widoków. Endo to czystej wody realista - jego precyzyjne, sterylne, pełne szczegółów rysunki nie oszczędzają czytelnika. A jako, że wiele tu strzelania i zabijania czytelnika wciąż atakują krwawe, bardzo dosłowne obrazy rozrywanych ciał. Na szczęście w tej dosłowności jest metoda. To opowieść o wojnie i żołnierzach, która nie chce iść na skróty. Owszem, Endo dostarcza mnóstwo rozrywki czytelnikowi spragnionymi efektownych strzelanin rodem z hollywoodzkich filmów, ale nie zapomina o konsekwencjach takich zagrywek. Pod lufy karabinów wpadają więc nie tylko ci źli, ale i przypadkowe ofiary, o których czytelnik zazwyczaj nie chce pamiętać. Podobnie rzecz ma się w epizodach rozgrywająch się na polu bitwy. Doskonale wyszkoleni i wyposażeni żołnierze giną o wiele rzadziej niż bezbronni cywile (w pierwszych tomach
szokuje widok rozerwanej przez minę dziewczyny, której wnętrzności rozpływają się po ziemi).
Endo w bardzo brutalny sposób wyrywa czytelnika z popkulturowego snu. Pokazuje mu konsekwencje konfliktów. Uzmysławia prosty fakt, że za efektowną akcją, zazwyczaj stoi zbrodnia i ofiara. Że popkultura okłamuje nas, podaje nam przemoc zestetyzowaną, pociągającą. Jednocześnie rysownik z pasją godną publicysty wytyka społeczności międzynarodowej bierność i nieskuteczność. Organizacje takie jak ONZ czy Lekarze bez granic są bezradne i skorumpowane. W pewnym momencie swojej opowieści Endo rysuje naprawdę wstrząsającą scenę szlachtowania człowieka. Wszystko dzieje się pod bramami obozu dla uchodźców, na oczach żołnierzy ONZ, którzy nie mają prawa interweniować.
Zresztą ofiary wojny, to nie jedyny ciężki temat, po jaki sięga Japończyk. Dużo mówi też o prostytucji, nierówności społecznej, metodach działania przestępczości zorganizowanej (wszak szefem narkotykowej mafii jest jeden z głównych bohaterów serii). ,,Eden" stara się mówić coś ważnego o poważnych problemach i zazwyczaj mu się to udaje. Na szczęście nie spłyca poruszanych problemów, nie sprowadza ich do popkulturowych klisz, ale pokazuje z całą dosłownością, stara się wytłumaczyć, dlaczego cały ten brud istnieje.
A częścią problemu jest postęp cywilizacyjny. Zdecydowana większość maszyn przyszłości, które wymyślił Endo to maszyny do zabijania. Pozbawione świadomości przerażające androidy o teleskopowych ramionach zakończonych ostrzami; potężne karabiny szturmowe, których pociski rozrywają ludzką tkankę na strzępy; zdalnie sterowane roboty niszczące wszystko, co się im każe. W ,,Edenie" technologia nie ułatwia życia, ale je odbiera. Sprawia, że zabijanie staje się krwawą grą. Potężni tego świata toczą ją między sobą nie przejmując się ofiarami.
Nic dziwnego, że żyjący w tym świecie bohaterowie to zazwyczaj nieszczęśliwi samotnicy niemogący sobie poradzić z własnymi demonami. Trafną, choć nieco zbyt wulgarną, metaforą tej samotności jest dziesiątkujący ludzkość wirus, który w początkach serii sprawia, że ludzka skóra kamienieje i zamyka człowieka wewnątrz własnego ciała.
Na szczęście w całej tej plątaninie wątków i tematów Endo nie traci z oczu głównej osi fabularnej. I choć historii zdarzają się słabsze momenty, to w ostatecznym rozrachunku się broni. Endo nieco na siłę komplikuje. Zaangażowane w główny konflikt frakcje mnożą się na potęgę, przeciwników przybywa, każdemu zależy na czymś innym. Nietrudno się w tej przekładance pogubić. W wielu momentach uwierają też pretensjonalne rozważania filozoficzne na temat ludzkości i człowieczeństwa. ,,Eden" jest o wiele lepszy w chwilach, gdy po prostu opowiada historię bohaterów, a nie stara się zmusić czytelnika do refleksji nad istotą bytu. Rysownik ma też poważne problemy z bezbolesnym wprowadzaniem czytelnika w świat przyszłości - skomplikowane, paranaukowe wywody, w których tłumaczy jak działają wynalazki, potrafią odstraszyć nawet zagorzałego fana gatunku science-fiction.
Jednak pomimo tych wpadek ,,Eden" to doskonała seria. Świetnie narysowana, zgrabnie opowiedziana, zaskakująca i poruszająca. Uderzająca w wysokie tony, ale niepozbawiona humoru, przypominająca problemy, o których nie lubimy pamiętać. I trochę szkoda, że właśnie się skończyła.