Nieprawdziwi ludzie w nieprawdziwym mieście
Kilka stron, kilka kadrów, płynie sobie spokojnie niestety czytelnik nie wie o odbezpieczonym granacie ukrytym w tle. Gdy tylko kończy się scena lotniskowa, a bohaterowie wsiadają na pokład samolotu, granat eksploduje odrywając prace Rutu Modan od rzeczywistości. W eksplozji ginie większość drugoplanowych bohaterów, a tych pierwszoplanowych siła wybuchu zamienia w kartonowe wydmuszki.
Kawałek szrapnela ucina Modan obie dłonie, w efekcie czego autorka traci umiejętność pisania i rysowania. Mimo to ciągnie swoją ponad dwustu stronnicową opowieścią o nieprawdziwych ludziach w nieprawdziwym mieście.
Główną bohaterką tej historii jest Regina Segal, staruszka którą poznaliśmy na lotnisku. Wraz ze swoją wnuczką Miką wyrusza do Warszawy gdzie obie mają zamiar odzyskać utracony przez ich rodzinę majątek.
Punkt wyjścia jest doskonały dla każdej historii, w każdym możliwym entourage'u , od tragedii i dramatu rodzinnego, przez opowieść polsko-żydowską. Dramatem ,,Zaduszek" jest to że Modan nie potrafi się zdecydować. Przelatuje z konwencji w konwencję, mamy trochę romansu, mamy "dotknięcie" historii, być może nawet jakąś sensację, ale wszystko to pobieżnie i bez wyrazu. Niestety nie potwierdza umiejętności autorki w konstruowaniu fabuł. To prędzej dowód na brak tychże. Punkt wyjścia, punktem wyjścia, a na koniec dnia izraelska artystka zostawia nas z historią niby miłosną stworzoną w TVN-owskich kazamatach. Niewiele w tej historii trzyma się kupy, wybaczyłbym to gdyby w parze z tym szły emocje bohaterów. Niestety nie idą.
Na przerażająco wielkie dziury w fabule nakładają się pozbawione wyrazu postaci. Wnuczka, główna bohaterka to postać z XIX wiecznej burleski, jej zadaniem jest być, być bez wyrazu, być bez rozumu i w końcu bez ubrania. Polski amant, rysownik komiksu "z wschodniej Polski" na motorze przemierzający miejską dżungla, a na co dzień żyjący z oprowadzania żydowskich wycieczek po Warszawie...
Autentyczną pozostaje jedynie babcia Regina, która odkrywa przede mną (czytelnikiem) swoją historię i prawie, prawie jej się udaje wciągnąć mnie w swój świat i swoją historię. Niestety Modan z wielu konwencji wybiera w końcu slapstick, który zamienia historię z potencjałem w żenujący spektakl pomyłek.
Ta farsa każe zadać pytanie: ale po co to wszystko? Po co ktoś opowiada mi tą historię podobną do tych wszystkich popowych telenowel? Może Modan ma coś do powiedzenia w temacie historii, Holocaustu, relacji polsko- żydowskich?
Otóż nie ma.
Polska to kraina nigdziebądź. Kiedyś gdzieś miała miejsce jakaś wojna, być może coś złego działo się wtedy z Żydami, ale nie bardzo wiadomo co, gdzie kiedy i czy aby na pewno. W tej nieistniejącej Polsce jest taka nieistniejąca Warszawa, pełna dobrych czarujących ludzi.
Głupiutkie to strasznie. I bardzo, bardzo komiksowe.