Niecik w "Agencie - Gwiazdy" wyzywa Andersza i Moro. "Masz jakieś wąty, to idź do ortodonty"...
Jedno jest pewne: Mateusz Maga nie jest agentem.
07.03.2017 | aktual.: 28.05.2018 14:56
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W czwartym odcinku drugiej edycji "Agenta - Gwiazdy" uwagę znów skierowano na Tomasza Niecika i jego konflikty z grupą, nie zaś na wyśmiewanie się i szydzenie z Mateusza Magi, chociaż, jak okazało się po teście wiedzy o agencie, była to już ostatnia okazja. Wreszcie zawiązała się też intryga, która ma szansę zainteresować widzów na nieco dłużej, niż przepychanki między gwiazdorem disco polo i młodym aktorem znanym głównie z bycia pobitym w jednym z modnych warszawskich klubów.
W pierwszym zadaniu, usytuowanym w położonej najwyżej na świecie winnicy, uczestników podzielono na dwie grupy, które niezależnie od siebie musiały odnaleźć drogę do mety - po drodze czekały na nich dodatkowe zadania, pieniądze, jokery oraz Kinga Rusin. Grupa wyraźnie nie ufa Jarosławowi Kretowi, który czasami wydaje się być równie nieporadny co Maga z walizką na tratwie. Pogodynek mylił ścieżki, gubił się, żeby później wszystkich wyprzedzić. Ostatecznie jego grupa ukończyła wyścig z bardzo dużym opóźnieniem w stosunku do zwycięzców.
Co ciekawe, Andersz i Niecik znaleźli się w jednej grupie i przez kilka godzin udało im się nie pozabijać. Alan stwierdził nawet, że "pozwolił" discopolowcowi prowadzić grupę w drugiej połowie wyścigu.
Nie nazwałbym tego, że rządził. Przekazywał informacje. Niech czyta - tłumaczył później aktor. Bagatelizował również wkład Niecika w znajdowanie kopert z pieniędzmi i jokerami, co szło mu wyjątkowo dobrze. Jak zobaczyłem, jaką mu to radość sprawia… Niech ma.
Niecik swojego jokera oddał "osobie, która potrzebuje go najbardziej", czyli, jego zdaniem, Mateuszowi Madze. Model-celebryta poczuł się chyba nieco urażony taką opinią: Czuję się moim zdaniem silny w tym co robię i nie potrzebuję ochrony.
Niecikowski miał w tym jednak ukryty cel: Po części prowokuję grupę, bo teraz jak dostał Jokera, to grupa jest na pewno przeszczęśliwa, że jest to Mateusz.
Następnego dnia Rusin wybrała czworo uczestników - Moro, Niecika, Andersza i Ładochę - reszcie zaś pozwoliła się zrelaksować i "przygotować do wieczornej, eleganckiej kolacji", co oczywiście wzbudziło podejrzenia. Najmniej przejęty wydawał się być Kędzierski, który spokojnie pływał i czytał książkę, podczas gdy Edyta Zając-Rzeźniczak sugestywnie nacierała się olejkiem w czerwonym bikini. Marek Włodarczyk wrzucił do basenu - z leżakiem i w szlafroku - piszczącego Magę.
W tym czasie Ładocha i Andersz uczyli się przyrządzać dania na kolację, zaś Moro i Niecik wybierali wino na tę samą okazję. Wieczorem jednak okazało się, że od gotowania i serwowania ważniejsze było zachowanie pozostałych uczestników. Ci, którzy siedzieli za stołem, musieli wykonać dużo pomniejszych, zdradliwych zadań - takich, jak np. milczenie przez 10 minut czy sprawienie, że gość honorowy wypowie słowa "christmas tree".
Największy dramat rozgrywał się jednak w kuchni, w której doszło do awantury między serwującym Niecikiem a gotującym Anderszem. Gwiazdor discopolo oskarżał Moro o zepsucie zadania, bo tak zafiksował się na kolejności lania wina, którą chciał zastosować również do podawania dań.
Ona dała dupy centralnie! - krzyczał Niecik.
Zamknij tę mordę ku*wa, idź z tym, bo ja z tym wyjdę! - powtarzał Andersz, na co Niecikowski miał odpowiedź rodem z podstawówki: Masz jakieś wąty, to idź do ortodonty!
Niestety, później było tylko gorzej: Tomek powiedział Alanowi, że "takimi ja on to kible przepycha", później atakując Moro: Myślisz, że jak chodzisz bez majtek, to wyglądasz szczuplej? - wykrzyczał jej prosto w twarz.
Jednak, mimo szumnych zapowiedzi w licznych wywiadach po nakręceniu programu, ostatecznie nie doszło do rękoczynów. Przynajmniej na razie.
Z programem pożegnał się Mateusz Maga, który podczas testu wiedzy o agencie nie zdecydował się użyć jokera podarowanego przez Niecika, a po odpadnięciu i tak mu go oddał.
Producenci nadal budują napięcie z pomocą tajemniczych kluczy z numerami, znajdowanych przez uczestników w dziwnych miejscach. Tym razem padło na Ładochę, która spostrzegła czerwony kartonik i klucz w jednej z szuflad podczas gotowania. Razem z Anderszem zdecydowali, że nikomu o tym nie powiedzą.
Sama "trenerka żywienia" zaczyna wzbudzać sporo wątpliwości nie tylko swoim opryskliwym zachowaniem...