"Niebezpieczne produkty: Śmiercionośne komody". Jak za niską cenę tracimy bezpieczeństwo
Cena równa się jakość. W dobie konsumpcjonizmu nieco zapomnieliśmy o tej zasadzie. Niekiedy nie warto oszczędzać, zwłaszcza jeśli chodzi o nasze bezpieczeństwo. Przekonali się o tym bohaterowie dokumentu Netfliksa "Niebezpieczne produkty". Ich dzieci zginęły przygniecione przez meble popularnej marki.
08.01.2020 15:15
To miał być zwykły dzień. Choć trochę wyjątkowy, bo przypadały Walentynki. Teddy dostał od rodziców czekoladki i umorusał nimi całą buzię. Po obiedzie chłopiec miał położyć się na drzemkę.
Uporczywa cisza z jego pokoju zaniepokoiła matkę. Gdy uchyliła drzwi, łóżeczko było puste. Wchodząc do pomieszczenia zauważyła przewróconą komodę MALM z IKEA, a pod nią swojego syna. Teddy już nie oddychał.
Wystarczyło, że dziecko chciało wspiąć się na mebel, otworzyło górną szufladę i na nim zawisło. Lekka komoda momentalnie zaczęła się przechylać. Ciało stłumiło dźwięk upadku mebla.
#
W podobnych wypadkach w latach 2016-2017 zginęło 31 amerykańskich dzieci. Wielu zadaje sobie pytanie, dlaczego w ostatnich latach coraz częściej mówi się o śmierci w wyniku przygniecenia meblami. Czy winę za ten stan ponoszą producenci mebli, a może nieuważni użytkownicy?
Odpowiedzi na to pytanie w dokumencie Netliksa "Niebezpieczne produkty: Śmiercionośne komody" próbują udzielić właściciele fabryki mebli Vaughan-Bassett. Ich firma istnieje na rynku od 100 lat. Wciąż produkują meble ze sprawdzonych rodzajów drzew, głównie wiśni i dębu.
Jedna z ich najpopularniejszych komód kosztuje 599 dol. Podobny model z IKEA, który trzeba złożyć samodzielnie kosztuje 199 dol. Za tą różnicą stoi stabilność i długotrwałość wyrobu, a także bezpieczeństwo użytkowania.
W latach 1998-2004 w USA zamknięto dziesiątki fabryk mebli. 54% produkcji przeniosło się do Azji. Chińskie meble były sprzedawane poniżej ceny ich wyrobu. Wszystko po to, aby pozbyć się konkurencji.
#
Międzynarodową ekspansję rozpoczęła też szwedzka firma IKEA. To za ich sprawą miliony osób przyzwyczaiły się do kupowania tanich mebli, które za kilka lat można wymienić na bardziej nowoczesny model.
A skoro już jesteśmy w imperium meblarskim i tak sporo zaoszczędzamy na meblach, często nabieramy się na dokupienie dodatków do wystroju wnętrz. Komu nie zdarzyło się pojechać do IKEI tylko po jedną rzecz, a wrócić z kilkoma nieplanowanymi zakupami, niech pierwszy rzuci kamieniem.
Wbrew przyjemnemu wizerunkowi, bliskiemu szwedzkiemu lagom, czyli w sam raz, IKEA nie prowadzi transparentnej polityki. Jej założyciel Ingvar Kamprad przez wiele lat utrzymywał, że przekazał firmę fundacji w Holandii, ale dzięki śledztwu dziennikarzy odkryto, że to nieprawda. Korporacja strukturalnie została podzielona na wiele małych przedsiębiorstw, nad którymi pieczę sprawuje organizacja non-profit. Ma to im pomagać w ukryciu ogromnych dochodów i uniknięciu płacenia podatków.
Kontrowersje wzbudza też fakt, w jaki sposób IKEA pozyskuje drewno. Pochodzi ono z różnych miejsc na świecie, ale jednym z największych dostawców jest Rumunia. Rzecz w tym, że w tym kraju istnieje poważny problem z nielegalną wycinką lasów, również tych, które mieszczą się w parkach narodowych. Szacuje się, że rocznie na świecie wycinane jest ponad 7 mln hektarów lasów. Oznacza to, że co minutę wycinane jest 27 stadionów piłkarskich.
#
Amerykański Urząd ds. Ochrony Praw Konsumentów proponuje producentom mebli prosty test stabilności. Należy wysunąć wszystkie szuflady komody i na najwyżej z nich umocować 23 kg ciężarek. Problem w tym, że test jest dobrowolny, a IKEA nie wyraziła chęci jego podjęcia.
Dopiero w wyniku nagłaśniania w prasie śmiertelnych wypadków z udziałem mebli IKEA, firma zdecydowała się na wycofanie z amerykańskiego rynku ponad 29 mln swoich produktów.
Trzy rodziny, które pozwały firmę za zaniedbanie, w wyniku którego zmarły ich dzieci, uzyskały łącznie 50 mln dol. odszkodowania. Ostatnią ofiarą komody MALM, która została już wycofana z produkcji, był Josef Dudek, dziecko polskich emigrantów w USA.