Nie tylko Paszporty Polsatu. Stacja zaliczała wzloty i upadki

Paszport, mięsny jeż, Gucci srucci - choć Polsat jest dziś jedną z najważniejszych polskich telewizji, w drodze na szczyt zaliczył kilka zabawnych, a nawet żenujących potknięć i upadków, które żyją w żartach do dziś.

Polsat dał widzom "Świat według Kiepskich", ale i wiele innych, mniej chlubnych produkcji
Polsat dał widzom "Świat według Kiepskich", ale i wiele innych, mniej chlubnych produkcji
Źródło zdjęć: © AKPA | AKPA
Przemek Gulda

Telewizja Polsat hucznie świętuje swoje 30-lecie. Jeden z najważniejszych graczy, jeśli chodzi o polski rynek telewizyjny, stacja, która cieszy się dziś dużą popularnością, na okoliczność jubileuszu przypomina swoje najbardziej chwalebne chwile. Ale warto przy tej okazji wymienić też kilka słynnych potknięć, które do dziś są powodem żartów i funkcjonują w polszczyźnie jako synonim obciachu czy złego gustu. Część z nich do dziś odbija się gorzkim echem, bo przecież, niezależnie od zmieniającego się oblicza stacji, "internety pamiętają".

Przekraczając granice żenady

Największym z nich jest z pewnością słynny Paszport Polsatu, który do dziś jest obiektem żartów i hasłem, które pojawia się przy wielu okazjach. Czym był? Elementem promocji stacji, gadżetem będącym częścią specyficznego programu lojalnościowego, który do dziś pozostaje największą akcją promocyjną przeprowadzoną przez jakąkolwiek polską organizację medialną. O rozmachu, który - mimo złośliwości - do dziś może budzić ogromny podziw.

Program ruszył we wrześniu 1996 r., a jego pierwszym etapem było wysłanie na prywatne adresy Polek i Polaków aż 13 mln książeczek imitujących prawdziwe paszporty. Każda z nich miała indywidualny numer, który pozwalał uczestniczyć w konkursach i zabawach emitowanych na antenie stacji.

Paszport nie do końca spełnił swoje zadanie wtedy, kiedy powstał, choć dziś jest bez wątpienia jednym z najważniejszych skojarzeń z Polsatem. Mało tego - paszporty do dziś żyją drugim życiem, zarówno w sferze realnej, jak i symbolicznej. W serwisach aukcyjnych słynne książeczki osiągają dziś zawrotne ceny. Nawiązania do programu pojawiały się także w wielu miejscach: od filmu "Chłopaki nie płaczą", przez obraz Roberta Maciejuka, do niezliczonych żartów sytuacyjnych i memów.

Wizytówka polskiej kuchni

Gdyby szukać drugiego hasła, związanego ze stacją, które w memosferze i w historii polskiej popkultury współczesnej dorównać może Paszportowi Polsatu i jest równie żywe jako powód do żartów, odpowiedź może być tylko jedna: mięsny jeż. To nieustający temat anegdot, komentarzy i poważnych analiz dotyczących głębokości upadku polskiej telewizji i polskich obyczajów, obecny w debacie w zasadzie do dziś, choć od jego ekranowej premiery mija już kilkanaście lat i w kontekście niektórych dzisiejszych wpadek telewizyjnych może sprawiać wrażenie przedziwnej, ale jednak niewinnej ciekawostki.

Mięsny jeż to dość specyficzne danie, które pojawiło się w jednym z odcinków programu "Pamiętniki z wakacji" na początku poprzedniej dekady. To półmisek wędlin: parówek, kiełbas, salcesonu, kilku rodzajów szynki, ułożonych w kształt... jeża. Zaraz po emisji wywołał prawdziwą lawinę kpiących komentarzy: od tych, które podkreślały, jak bardzo takie jedzenie jest niezdrowe, do tych, które wyśmiewały estetyczny sens budowania jeża z mięsa.

Ale były też głosy nieco poważniejsze, krytykujące cały program - to oparta na niemieckiej licencji formuła, w której zwykli ludzie opowiadali o swoich wakacjach. Opowiadali rzeczy, które wielu osobom wydawały się żenujące i generowały komentarze o "całkowitym upadku kultury i telewizji". Był to jeden z kilku programowych formatów Polsatu, które wywoływały dyskusje na temat granic telewizji, tego, co wypada i można pokazywać na ekranie.

Mięsny jeż stał się obiektem żartów
Mięsny jeż stał się obiektem żartów© kadr z programu

Zdrady na ekranie

Bo za przykład równie niskiego upadku obyczajów, moralności i przyzwoitości uznawany był w swoim czasie inny program Polsatu. Wywołał podobne emocje, nawet, mimo że nie doczekał się tak wyrazistego symbolu, jakim był mięsny jeż. Chodzi o "Zdrady", które trafiły na antenę na początku 2013 r. To także był serial paradokumentalny, w którym przed kamerą występowały osoby, które podejrzewały swoich partnerów albo partnerki o niewierność. Ekipa telewizyjna badała, czy rzeczywiście coś jest na rzeczy.

Negatywne komentarze wzbudził już sam etyczny wymiar programu i takiego sposobu sprawdzania wierności w parach: śledzenie z kamerą nieświadomych tego osób czy nagrywanie ukrytym urządzeniem scen domowych. One same okazały się natomiast gwoździem do trumny programu - czasem podejrzewani o zdradę rzeczywiście zdradzali, a na antenę trafiały nagrywane ukrytą kamerą sceny rodem z amatorskich filmów porno. A program emitowany był przecież wczesnym wieczorem. I nawet jeśli wiele osób oglądało to z wypiekami na twarzy, nawet jeśli nie brakowało takich, którzy mieli w życiorysie podobne sceny, oficjalnie wszyscy byli oburzeni.

"Zdrady" podzieliły widzów
"Zdrady" podzieliły widzów© kadr z programu

12 kroków, ale nie do miłości

Podobna dwuznaczność: skrywane zainteresowanie, a może wręcz fascynacja, połączona z głośno wyrażanym zdegustowaniem, towarzyszyła także jednemu z najświeższych punktów polsatowskiego programu. Chodzi o show emitowany w ostatnich miesiącach - premierę miał we wrześniu. "Doda. 12 kroków do miłości" to program, w którym słynna wokalistka i celebrytka, niedawno opuszczona przez męża, przed kamerami stacji szukała życiowego partnera. Umawiała się na randki i na gorąco komentowała ich przebieg i walory spotykanych kandydatów na męża.

Złośliwych komentarzy było mnóstwo - widzowie i widzki zżymali się na taki sposób zawierania znajomości, a także na charakterystyczną wymowę komentarzy samej bohaterki. Wiele osób dawało jej też bardzo życiowe rady: że ma za duże oczekiwania i że nie znajdzie księcia z bajki, zwłaszcza przed kamerą. Tak czy owak, skandal zadziałał - pierwsze odcinki tego obyczajowego serialu z prawdziwego życia popularnej gwiazdy, oglądały setki tysięcy osób.

Festiwal bez blichtru

Autorskie i licencyjne programy, pojawiające się na arenie Polsatu to jedna rzecz, ale jest jeszcze inny temat do żartów ze stacji i poważnej krytyki poziomu i gustu przedsięwzięć, które są z nią związane. To wydarzenie, które powstaje w zasadzie poza samą telewizją, ale tworzone jest na jej rzecz, trafia do programu i pokazywane jest na antenie wielokrotnie. To impreza Polsat Superhit Festiwal, odbywająca się od kilku lat w sopockiej Operze Leśnej.

To wydarzenie od samego początku było krytykowane za schlebianie prostym gustom i promowanie muzyki bardzo kiczowatej i pozbawionej wielkiej wartości. Program rzeczywiście był budowany nie według kryteriów artystycznych, ale - potrzeb promocyjnych stacji. Do tego impreza przez wiele osób była - zupełnie niesłusznie - traktowana jako następczyni słynnego Sopot Festivalu. A ten, owszem, w ostatnich latach swojego istnienia raczej nie miał wielkiej wartości artystycznej, ale kojarzył się jednak ze splendorem i światowym blichtrem. A tego polsatowskiej imprezie z pewnością brakowało.

Festiwal w Sopocie stracił swój blask
Festiwal w Sopocie stracił swój blask© AKPA | AKPA

Serial kiepski czy kultowy?

Ciekawym, wyjątkowym przypadkiem w historii Polsatu jest natomiast najpopularniejszy serial, który pokazywany był na antenie tej stacji. Chodzi oczywiście o "Świat według Kiepskich". Opinie o nim zmieniały się przez kilkanaście lat emisji. Kiedy pojawił się antenie w marcu 1999 r., był prawdziwym "chłopcem do bicia" wielu komentatorek i komentatorów zwłaszcza tych wypowiadających się w imieniu dobrego gustu i wysokiej wartości artystycznej.

Wyśmiewano postać głównego bohatera, Ferdynanda Kiepskiego, granego przez Andrzeja Grabowskiego, określając go jako "prostaka" czy "chama", krytykowano to, w jaki sposób pokazany był styl życia prostych ludzi, wyśmiewano lenistwo i gnuśność tytułowej rodziny, oburzano się dużą ilością wulgaryzmów w ich rozmowach.

Ale po latach - serial emitowany był w zasadzie bez przerwy przez prawie ćwierć wieku - "Kiepscy" okazali się w zasadzie klasykiem polskiej telewizji i kiedy Polsat kilkanaście dni temu ogłosił decyzję o zaprzestaniu jego emisji, w mediach społecznościowych polało się wiele łez.

"Świat według Kiepskich" stał się telewizyjnym fenomenem
"Świat według Kiepskich" stał się telewizyjnym fenomenem© AKPA | AKPA

Srucci i Tourette

W swojej długiej historii stacja zaliczyła jeszcze sporo drobniejszych wpadek, wtop i momentów, które wywoływały żenadę, śmiech i potoki co najmniej niezbyt przychylnych, jeśli nie wręcz mocno krytycznych komentarzy. Przykłady? Jest ich sporo. Niektóre do dziś budzą śmiech i powracają we wspomnieniach i w memach.

Choćby ten sprzed zaledwie kilku miesięcy, kiedy to Polsat pokazywał transmisję na żywo z meczu Ligi Mistrzów. Spotkanie komentował Marcin Feddek, który zamiast skupiać się na grze, zaczął mówić o kontrakcie jednego z piłkarzy ze znaną firmą odzieżową. Przytoczył anegdotę o swojej znajomej, która jej nie lubi, a zakończył cały wywód iście podwórkowym hasłem "Gucci srucci". Komentarzom dotyczącym tej wypowiedzi nie było końca.

Kilka miesięcy wcześniej internet obiegł bardzo krytyczny wpis Wojciecha Manna, znanego dziennikarza, specjalisty od radiowej i telewizyjnej rozrywki. Mistrz absurdalnego żartu oburzał się w mediach społecznościowych na czym świat stoi na występ kabaretowy, który obejrzał właśnie w Polsacie - znalazł się tam żart o osobie cierpiącej na zespół Touretta: "Z rosnącym zdumieniem i niedowierzaniem" oglądał go Mann. "Z jeszcze większą żenadą natomiast obserwowałem ryczącą ze śmiechu widownię" - dodawał.

To tylko kilka przykładów zabawnych potknięć i niezręczności, które pojawiły się na antenie Polsatu przez ostatnich trzydzieści lat. Przez tyle czasu każdemu mogły się zdarzyć. Warto jednak zauważyć, że Polsat zdaje się uczyć na błędach i stara się ich nie powtarzać. Wygląda więc na to, że na drugiego mięsnego jeża raczej nie ma co liczyć.

Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozkminiamy "1899" z Maciejem Musiałem, analizujemy "Zepsutą krew" na Disney+, a także polecamy (lub nie) "Kulawe konie", "Do ostatniej kości""Nie martw się, kochanie". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)