Nie mamy pojęcia, przy jakim cmentarzysku żyjemy
Choć niewielu zdaje sobie z tego sprawę, Bałtyk to prawdziwe cmentarzysko wraków. Na tych wodach w swoją ostatnia podróż wypływały zarówno statki wikingów, jak i okręty wojenne podczas II Wojny Światowej.
Tomasz Stachura to jeden z najbardziej cenionych nurków wrakowych. Wraz ze swoją ekipą dokonał niewiarygodnego odkrycia. Odnaleźli wrak parowca "Karlsruhe". Zatonął on w kwietniu 1945 roku. Na jego pokładzie byli ewakuowani z Prus Wschodnich Niemcy oraz ładunek. Część badaczy sądzi, że to na pokładzie tej jednostki wywieziono z Królewca Bursztynową Komnatę.
- Wraki na Bałtyku to swoista Kapsuła Czasu, która przenosi nas w minione wieki. Zasolenie oraz poziom tlenu w tych wodach są bardzo niskie, a to dodatkowo konserwuje spoczywające na dnie jednostki. Stają się one kopalnią wiedzy dla archeologów i historyków. Na przykład Mars (szwedzki galeon - przy. red.) budowany był bez planów i szkiców, tylko "z głowy" jego projektantów. Teraz, oglądając jego wrak, historycy mogą naocznie przekonać się, jakich metod i jakich sposobów konstrukcyjnych używali jego budowniczowie. Detale są tak dokładne, że można w 100% odtworzyć pewne elementy konstrukcyjne - tłumaczy Stachura, który w programie "Wyprawa na dno" opowiada historie zatopionych jednostek.
Choć niewielu zdaje sobie z tego sprawę, Bałtyk to prawdziwe cmentarzysko wraków. Na tych wodach w swoją ostatnia podróż wypływały zarówno statki wikingów, jak i okręty wojenne podczas II Wojny Światowej. Razem z zatopionymi jednostkami na dnie spoczęły klucze do rozwiązania historycznych zagadek, nad którymi od lat głowią się nie tylko specjaliści, ale i poszukiwacze skarbów. Do najsłynniejszych bałtyckich wraków należą m.in. szwedzki Galeon Mars oraz 160-metrowy okręt Steuben, które będzie można zobaczyć z bliska w programie.
"Wyprawa na dno" w czwartki o godz. 22:00 na National Geographic.