Nic już nie będzie takie samo. Na taki powrót "Wielkich kłamstewek" czekaliśmy
Pozornie idealne życie na przedmieściach? To już historia. Ta zasłona dymna rozpadła się na milion kawałków. Czy można je teraz pozbierać, otrzepać się z kurzu i żyć dalej? Bohaterki "Wielkich kłamstewek", hitu HBO, dowiedzą się, że to prawdopodobnie najtrudniejsza rzecz na świecie. Czy w ogóle możliwa?
Pierwszy sezon, mimo że stał się fenomenem i zalał go deszcz nagród (4 Złote Globy, 8 nagród Emmy), nie był wolny od wad. Niektórzy zarzucali mu zbytnie poetyzowanie narracji, inni wskazywali na przewidywalne zakończenie. Drugi sezon wciąż daje widzom charakterystyczne retrospekcje, senne wizje na jawie i zniewalające wręcz widoki. Ale ciężar tej opowieści w pełni położony jest na bohaterki i na ich tu i teraz.
Zamiast oczekiwania na tragiczne zakończenie z napięciem śledzimy ich relacje, próbę uwolnienia się od przeszłości i otwarcia na nowe życie. To nie jest już obrazek o pozornie szczęśliwym i poukładanym życiu pań z przedmieść. Tu płaszczyk pozorów złożony z luksusowych dekoracji wyjętych z katalogu został zerwany z hukiem na koniec pierwszego sezonu. Drugi sezon porywa nas wiwisekcją emocji bohaterek i walki o przebaczenie.
Od początku twórcy rozpieszczali nas obsadą: Nicole Kidman, Reese Witherspoon, Shailene Woodley, Laura Dern i Zoë Kravitz to istny dream team. A do tego jeszcze niesamowici aktorzy jak Alexander Skarsgård czy Adam Scott. I gdy już myślimy, że oto powstał serial z najlepszą obsadą w historii, drugi sezon przynosi nam królową – Meryl Streep, oscarową rekordzistkę, absolutną pierwszą ligę i żywą legendę ekranu.
Początkowo mój absolutny zachwyt tą wiadomością zaczął się mieszać z obawą. W pamięci miałam film "Sierpień w hrabstwie: Osage", gdzie Streep swoją aktorską szarżą niemal "zjadła" partnerującą jej Julię Roberts. W "Wielkich kłamstewkach" taka sytuacja nie ma miejsca, a wspólne sceny Streep z Witherspoon można oglądać na okrągło, tylko uwaga, bo niemal lecą iskry!
Drugi sezon to także druga szansa dla Laury Dern, czyli serialowej Renaty. Scenarzyści pozwolili jej nie tylko rozkwitnąć, a wręcz wybuchnąć. Niektóre jej sceny wywołują ciarki na skórze i przenosimy się do niemal lynchowskiego świata, gdzie Dern jest heroiną z krwi i kości. W "Kłamstewkach" jest kobietą, jaką ze świecą szukać w popularnych serialach: wściekłą, mądra, omylną, wrażliwą, przepiękną, świadomą swojej urody i bogactwa i… po 50tce. O ile najjaśniejszym diamentem pierwszego sezonu można było nazwać Reese Witherspoon, to Dern sięga teraz po palmę pierwszeństwa (Meryl Streep jest naturalnie wyłączona z wszelkich klasyfikacji. Na zawsze)
Ostrzegam was przed recenzjami, w których przeczytacie, że "Wielkie kłamstewka" to opowieść o silnych kobietach i ich przyjaźni. Bo to opowieść o ludziach skrzywdzonych i krzywdzących innych, kochających bliskich i nienawidzących swoich wrogów. Tak się składa, że tymi ludźmi są piękne kobiety.