Nauczyciel rozwalił system. Mateusz Skrodzki z Gdańska dał show w "Ninja Warrior Polska"
Gdyby w "Ninja Warrior Polska" przyznawano noty za styl (czas i tak miał najlepszy), Mateusz Skrodzki dostałby same dziesiątki. Gdybyście słyszeli owację, jaką zgotowali mu uczniowie i rodzice oglądający wtorkowy odcinek w świetlicy SP 39 w Gdańsku, pomyślelibyście, że polscy piłkarze pokonali w finale mistrzostw świata Brazylię.
25.09.2019 | aktual.: 25.09.2019 13:30
28-letni nauczyciel WF-u i wychowawca klasy V c ze Szkoły Podstawowej nr 39 w Gdańsku trzy tygodnie temu, pod koniec zebrania z rodzicami, rzucił mimochodem:
- Jeśli chcielibyście państwo przyjść z dziećmi 24 września o godz. 20 do szkoły, to zapraszam. Udało mi się wystąpić w "Ninja Warrior Polska". Będzie można obejrzeć na ekranie w świetlicy odcinek, w którym startuję.
- A jak panu poszło? - pytaliśmy.
- Nie pamiętam - mówił pół żartem, pół serio, bo uczestników obowiązuje klauzula poufności. – Pamiętam głównie stres, walenie serca i czekanie na swoją kolej. Na planie byłem od rana, a wystartowałem późnym wieczorem.
We wtorek tuż po godz. 21 - w drugiej części programu nadawanego przez Polsat - przekonaliśmy się, że nauczyciel z SP 39 pokonał tor przeszkód w stylu, w jakim Usain Bolt biega 100 m. W najkrótszym czasie spośród wszystkich dotychczasowych zawodników. Do tego z uśmiechem i bez zadyszki. Przesadzam? No to tylko zobaczcie pierwszą rundę.
Choć to szkolna świetlica, chyba nigdy nie było w niej tak głośno, jak w chwili, gdy uczniowie i rodzice wrzeszczeli "Jeeeeest!". W finale odcinka - w którym startowało już tylko 10 osób - Mateusz Skrodzki znowu to zrobił. Był najszybszy i znajduje się na pierwszym miejscu uczestników dotychczasowych odcinków. A my znowu zgotowaliśmy mu owację na stojąco, stukając się papierowymi kubkami z sokiem jabłkowym. Podobnie reagowali widzowie programu na Facebooku.
- No jak mam się czuć? Mam najsłynniejszego wychowawcę w Polsce, to chyba czuję się dobrze, prawda? - cieszył się 10-letni Szymon. - Pan Mateusz to megakozak. To było lepsze niż "Plants versus Zombies" (gra komputerowa - przyp. red.). To było epickie!
- Pan Mateusz zhakował "Ninja Warrior" - mówi 13-letni Tymek z VII b. - Muszą zrobić coś, żeby te tory przeszkód w programie były trudniejsze.
- Nawet się nie martwimy, że przegraliśmy zakład z panem Mateuszem - dodają Wojtek i Miłosz z klasy Tymka.
Dziś, w środę, klasa VII b, ma dwa wuefy. Chłopcy ustalili z nauczycielem, że jeśli nie wejdzie do finału, oni zdecydują, co robią na lekcjach. W przeciwnym wypadku wszystko w rękach pana Mateusza. - Mogą być nawet dwie godziny siłowych ćwiczeń albo wytrzymałości. Damy radę - mówią chłopcy.
Pan Mateusz jednak podzieli się zwycięstwem w zakładzie. - Wy wybieracie, w co gramy na jednej lekcji, ja - co będzie na drugiej.
Razem z rodzicami i uczniami program oglądała żona Mateusza Skrodzkiego i 2-letni syn Bartek.
- To strasznie wzruszające, gdy widzę, że uczniowie tak kibicują Mateuszowi - mówi pani Żaneta. - To chyba znaczy, że jest nie tylko dobrym tatą i mężem, ale i niezłym nauczycielem.
Więc jakim jest nauczycielem?
- Takim spoko. Nigdy się nie denerwuje. Jest miły. Wymagający - twierdzi Szymon.
- Sprawiedliwy - dodaje Tymek. - Dla mnie to najważniejsze. Dlatego bardziej mi się chce.
Widzę to codziennie w domu. Pan Mateusz przygotował dla swoich uczniów zadanie domowe, dzięki któremu można walczyć o szóstkę na półrocze. Trzeba tylko w czasie semestru zrobić 1750 powtórzeń różnych ćwiczeń: pompek, przysiadów i padnij-powstań. Uczniowie sami zapisują postępy, a pan Mateusz ufa ich notatkom. Tymek bez przypominania ćwiczy co drugi dzień.
- Jeśli państwo chcieliby zobaczyć finał, to może spotkamy się w świetlicy za trzy tygodnie? - Mateusz Skrodzki kończy pytaniem wieczór.
- W świetlicy? Nie da się. Na sali gimnastycznej, bo się nie zmieścimy! – odpowiadają chórem kibice.