"Nasz nowy dom": tajemnice produkcji wychodzą na jaw
Po ośmiu latach emisji "Nasz nowy dom" znika z anteny Polsatu. Na jaw wychodzą strzeżone dotąd tajemnice związane z produkcją show.
20.05.2021 08:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Już 27 maja na antenie Polsatu zadebiutuje program "Wolni od długów", w którym Anna Guzik wraz z gronem ekspertów pomagać będzie uczestnikom wydostać się z finansowych tarapatów. Nowy format ma zastąpić uwielbiany przez widzów "Nasz nowy dom", w którym Katarzyna Dowbor i jej pomocnicy remontowali zaniedbane domy bohaterów programu. Show gościło na antenie Polsatu od 2013 roku, dramatyczne losy bohaterów chwytały widzów za serce, a imponujące metamorfozy robiły wrażenie. Jak się jednak okazuje, "Nasz nowy dom" nie zawsze budził wyłącznie pozytywne emocje.
Kontrowersje wywoływał już sam wybór uczestników. Ludzka zawiść, donosy to niestety była codzienność twórców programu. Opowiadała o tym producentka show, Olga Toporowska.
"Często jeszcze nie zaczęliśmy remontu, a do redakcji już przychodzą maile, żeby nie robić komuś remontu. (...) Każdy uważa, że ma gorzej i to on powinien otrzymać remont. Z reguły na końcu tych donosów jest informacja, że jest inna rodzina, która bardziej potrzebuje. Chodzi o to, że "to nie jest tak, żeby im nie dać, tylko najlepiej dać mnie...'" - mówiła producentka Olga Toporowska w programie "Mistrzowie Drugiego Planu".
Także Katarzyna Dowbor jakiś czas temu zdradziła nieco kulisy powstawania programu. Ujawniła m.in., co dzieje się z tymi meblami uczestników, które nie są kompletnie zniszczone. Niejednokrotnie bywało, że bohaterowie show mieli w swoich domach np. nowe sprzęty czy meble. Co działo się z nimi w trakcie generalnego remontu?
"Nie wyrzucamy wartościowych mebli. Oczywiście zmieniamy naszym bohaterom cały dom, ale jeżeli rodzina chce sobie coś zatrzymać, to nam mówi i my te meble zostawiamy, czy to w stodole, czy w komórce, albo oddajemy tym, którzy po te meble przyjeżdżają. Wyrzucamy te, które są spleśniałe (...) i wszystko przesiąkło grzybem - ujawniła niegdyś Katarzyna Dowbor w rozmowie z regionalnym dziennikiem.