Nastoletnie wampiry i dzieciaki z giwerami

Być może to zasługa konwencji. Być może zadecydowała mangowa specyfika. Faktem jednak jest, że "Vampire Knight" czyta się o wiele lepiej niż większość licealnych dramatów. I to pomimo faktu, że historia ani przez moment nie zaskakuje.

Nastoletnie wampiry i dzieciaki z giwerami
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

05.02.2010 | aktual.: 29.10.2013 16:11

Opowieść o Yuki i Zero - dwóch strażnikach pełniących w ludzko-wampirzej szkole role rozjemców pełna jest fabularnych klisz i nieścisłości. Niemal każdy z bohaterów skrywa w sobie Mroczny Sekret, dosyć oczywiste jest, że Yuki zakocha się w Nieodpowiedniej Osobie, a wampiry są jeszcze piękniejsze i bardziej bezpłciowe niż androgyniczny Edward. Jak przystało na czytadło na nastolatków sporo jest tu też bezsensu - śmiertelnie niebezpieczne zadania powierzane są niedojrzałym emocjonalnie uczniom, strażnicy chodzą po szkole ze szpanerskimi giwerami, oczywista tajemnica klasy nocnej jakimś cudem utrzymywana jest w tajemnicy, a samym krwiopijcom odebrano jeden z ich najważniejszych atrybutów - nieśmiertelność. Wampiry w interpretacji Matsuri Hino dorastają tak jak ludzie. Przechodzą okres dojrzewania, a później najprawdopodobniej (nie zostało to jeszcze uściślone) umierają ze starości. I choć boli mnie to odejście od kanonu (współcześni autorzy chętnie zapominają, że wampiry fascynowały nas nie tylko ze
względu na niezwykłe moce, ale i poważne słabości), jest i tak lepiej niż u pani Meyer, która odebrała Nieśmiertelnym całą ich wyjątkowość.

Na szczęście Hino doskonale zdaje sobie sprawę z pretensjonalności historii. Dlatego sztucznie napompowaną atmosferę umiejętnie rozluźnia prostackimi żartami w bardzo japońskim stylu. Bohaterowie robiący śmieszne miny, komiczne nieporozumienia, umiejętność płynnego przechodzenia od patosu do farsy sprawiają, że lektura tomiku nie jest emocjonalną męczarnią.

Rysunki Hino są poprawne, acz nieco zbyt chaotyczne. Często można odnieść wrażenie, że autorka chciała umieścić w kadrze o wiele za dużo. Linie ruchu, onomatopeje, zminiaturyzowani bohaterowie - wszystkiego jest tutaj w nadmiarze. Zdarza się też, że szwankuje kadrowanie, przez co lektura (i tak już trudna, gdyż komiks czyta się od prawa do lewa), przypomina grę logiczną, podczas której wciąż zadajemy sobie pytanie, czy na pewno dobrze nam poszło.

"Vampire Knight" to żaden przełom. To po prostu kolejna mangowa historia dla nastolatków. Czasami męcząca, często pretensjonalna, chwilami rozbrajająco śmieszna. Jej największą zaleta jest to, że nie oszukuje czytelnika. Jest przyjemnym czytadłem na jeden wieczór i nie stara się być niczym więcej.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)