Największe grzechy polskich seriali!
Polskie seriale nie mają najlepszych opinii wśród rodzimej publiczności.Wiele osób otwarcie przyznaje się, że nie są w stanie oglądać polskich serii, twierdząc, że ich poziom realizacji pozostawia wiele do życzenia. Przedstawiamy listę największych grzechów rodzimych seriali. Co odstrasza widzów sprzed ekranów?
Dlaczego polskie seriale są na tak niskim poziomie?
kj/aos
Smętne czołówki
Popularne na świecie seriale zachwycają już od pierwszych minut pomysłowymi wejściówkami. A jak wygląda to u nas? Rodzime czołówki pozostawiają wiele do życzenia...
Mało atrakcyjne zdjęcia głównych bohaterów na tle zimowych pejzaży i ujęć Warszawy - taki pomysł na wejściówkę serialu mieli twórcy "Złotopolskich". Całość utrzymana w szarych i ponurych kolorach. Gdy dołoży się do tego nudnawą muzyczkę w tle, depresja jest niemal murowana!
Równie słaba była wejściówka serialu "Plebania". Urocze kamieniczki, piękne dworki, wąskie uliczki, a gdzieś pomiędzy ujęcia poszczególnych bohaterów znajdujących się jakby na kościelnych witrażach. Czy jednak twórcy musieli być aż tak dosłowni?
Aktorzy amatorzy
Wielu przeciwników telenowel narzeka na niski poziom aktorstwa. Polskie gwiazdy niechętnie zgadzają się jednak na role w tego typu produkcjach.
Natomiast ci, którzy już podejmą decyzję o udziale w serii, najdłużej po kilku sezonach wycofują się z dalszego grania.
Mało który format w telewizji przyciąga tylu widzów, co seriale. To one promują nowe gwiazdy ekranu, które powiększają grupę celebrytów. Szybko zdobyta sława przyciąga aktorów amatorów.
Naturszczycy bez wykształcenia niestety często nie grzeszą talentem, a ich drewniana gra odpycha nawet najzagorzalszych fanów seriali.
Czar dawnych lat
Trudno nie odnieść wrażenia, że dekoracja popularnych seriali zatrzymała się kilkadziesiąt lat temu. Wystrój rodem z PRL-u zadziwia publiczność.
Mamy 2013 rok, a na ekranie wciąż królują meblościanki i słynne "łuki Karwowskiego", nazwane w ten sposób na część głównego bohatera serialu "Czterdziestolatek", który spopularyzował tego typu wnętrzarskie rozwiązania.
Wciąż te same miejsca
Na palcach jednej ręki można policzyć miejsca, w których dzieje się akcja poszczególnych scen telenowel.
Zazwyczaj są to mieszkania bohaterów, a zwłaszcza kuchnie, które nie wiadomo z jakiej przyczyny stały się centralnym punktem rodzinnego życia. Przy odgrzewanej zupie dyskutuje się na istotne problemy związane z wychowywaniem dzieci czy sprawami zawodowymi.
Serialowi bohaterowie niechętnie opuszczają swoje domy. Sceny rozgrywające się na świeżym powietrzu są rzadkością. A jeżeli już zaprezentowany zostaje świat zewnętrzny, to zazwyczaj tylko po to, by pokazać czyjś tragiczny wypadek.
Bohaterowie idealni
Chyba w każdej polskiej telenoweli znaleźć możemy bohaterów bez skazy, których trudno wyobrazić sobie, by mogli funkcjonować w rzeczywistości. Oglądanie chodzących ideałów jest jednak frustrujące i często zamiast podziwu, budzi jedynie wymowny uśmiech na twarzy widzów.
Do tego typu postaci należy Maria Rogowska z "M jak miłość". Fani serialu już od pierwszych odcinków nazwali ją "Świętą Marysią". Jeszcze więcej emocji wzbudzał Ryszard Lubicz.
Rysiek był typem superbohatera. Zawsze gotowy do ruszenia na ratunek potrzebującym. Pamiętacie słynną akcję w agencji towarzyskiej? Przebiegły Ryszard podszył się pod klienta lokalu udając, że chce się widzieć z niejaką Niną (uprowadzoną koleżanką jego córki), by z nią spędzić noc. Gdy próba dodzwonienia się na policję kończy się fiaskiem, postanawia sam wyprowadzić dziewczynę. Padają strzały. Rysiek chwyta za broń i trafia jednego z ochroniarzy lokalu. Była to najbardziej brawurowa akcja z udziałem Ryśka. Niestety, zakończyła się dla bohatera szpitalem.
Wcielanie się w idealnych bohaterów okazuje się męczące dla samych aktorów. Dlatego zarówno Piotr Cyrwus, jak i Małgorzata Pieńkowska zrezygnowali z dalszych występów.
Serialowe absurdy
Wyobraźnia twórców polskich seriali często nie zna granic. Niektóre serialowe wątki są tak absurdalne, że aż trudno uwierzyć, że ktoś mógł to wymyślić!
Tak było chociażby w przypadku niespodziewanej amnezji Marysi z serialu "Pierwsza miłość". W wyniku wypadku bohaterka straciła pamięć. Błąkając się po mieście, przypadkowo poznała pewną prostytutkę. Za namową dziewczyny, Radosz trafiła do klubu Go Go. Tam rozpoczęła karierę tancerki na rurze
Kolejna rola tego samego aktora
W przypadku rodzimych seriali zauważyć można upodobanie twórców do zatrudniania wciąż tych samych aktorów. Powstała już nawet grupa etatowych aktorów TVN, którzy występują niemal wyłącznie w produkcjach tej stacji. Dzięki "BrzydUli" i "Prosto w serce" rozwinęły się kariery Małgorzaty Sochy, Jacka Braciaka i przede wszystkim Filipa Bobka.
Mimo że grani przez aktora bohaterowie nie wyróżniali się zbytnio na tle pozostałych postaci, to i tak gwiazdorowi udało się zaistnieć w świadomości widzów. Jednak nawet najprzystojniejszy serialowy amant może się w końcu opatrzyć. Bobek był już szefem dwóch wielkich firm. Czyżby do trzech razy sztuka?
Przejaskrawione reakcje
W telenowelach przejaskrawione reakcje są na porządku dziennym. Twórcy wprowadzają tzw. "wątki o niczym", niemiłosiernie rozwlekając je w czasie. I tak bohater, który jedzie na zakupy, najpierw przez pół odcinka opowiada o tym, co zamierza zrobić, by dopiero pod koniec epizodu zrealizować swój plan.
W serialach trudno zatem liczyć na subtelne aktorstwo godne oscarowych występów największych gwiazd filmu. Zdaje sobie z tego sprawę sama królowa polskich seriali, Ilona Łepkowska, która nieprzychylnie skomentowała grę jednej z aktorek "Barw szczęścia".
- Bywają aktorzy gorsi, którzy nigdy wielkich ról szekspirowskich nie zagrają, a w serialu sprawdzają się znakomicie, bo mają pewien rodzaj sympatyczności i ciepła. Takim przykładem jest Kasia Zielińska. Ona o tym wie, bo jej to mówię, że nie jest osobą, która zagra w teatrze wielką rolę - skomentowała scenarzystka w wywiadzie dla RMF FM.
Rozwleczone na siłę wątki
Tylko w telenowelach może się zdarzyć, by widzowie czekali na rozwiązanie danego wątki nawet kilka lat. Tak było m.in. z losem Moniki Ross z serialu "Klan". Bohaterka przez parę sezonów uprzykrzała życie członkom swojej rodziny.
Przez długi czas tragiczne przeżycia sprzed lat nie pozwalały jej na normalny kontakt z bliskimi. Monika w młodości została zgwałcona przez kolegów brata. Po próbie morderstwa oprawcy z dawnych lat znalazła się nawet w szpitalu psychiatrycznym.
Rozwleczone na siłę wątki sprawiają, że nawet po kilku miesiącach nie śledzenia serialu, niemal nic nie tracimy z przebiegu akcji. Po co więc to oglądać?
Szarościom mówimy nie!
Zaprezentowany w polskich serialach świat jest zazwyczaj czarno-biały. Nie ma tu miejsca na szarości. Bohaterowie są z założenia dobrzy lub źli, przebiegli albo naiwni. Tak jasny podział ma porządkować ekranową rzeczywistość. Jednak jednocześnie sprawia, że widzowie trudniej utożsamiają się z prezentowanymi postaciami.
Co więcej, takie stereotypowe postrzeganie bohaterów wprowadza monotonię, która "uśmierca" serial, jak to się stało chociażby w przypadku "Plebanii".
Tam czas płynie inaczej...
Twórcy polskich telenowel starają się tak prowadzić fabułę swoich produkcji, by była ona jak najbardziej zsynchronizowana czasowo z wydarzeniami z życia codziennego. Na ekranie zobaczyć można odzwierciedlenie dnia typowych Polaków. Czy na pewno?
Gdyby przyjrzeć się czasowi, spędzonemu przez bohaterów na porannych pogaduszkach, okazałoby się, że większość postaci chodzi do pracy na późne godziny popołudniowe.
Suto zastawione stoły, przy których zasiada cała rodzina, by przed wyjściem na zajęcia razem zjeść śniadanie, jest mało realną sytuacją...
Dziwne sytuacje
Zdarza się, że widzowie są świadkami dziwnych sytuacji, nie mających większego wpływu na przebieg akcji.
Przykładem takiej sceny jest jeden z fragmentów serialu "Klan". Do mrożących krew w żyłach zdarzeń doszło podczas odśnieżania. Darek tak mocno pracował szpadlem, że się przewrócił i uderzył twarzą w pryzmę zmrożonego śniegu, rozcinając sobie przy tym łuk brwiowy.
Upadek wyglądał komicznie. Czemu służyło pokazanie wymuszonej przewrotki? Najwyraźniej miało ustrzec widzów przed nieuważnym odśnieżaniem.
Dodatkowo zauważyć można było wpadkę w realizacji zdjęć. Praca montażystów "Klanu" pozostawia wiele do życzenia. W kadrze, w którym Darek przewraca się, łopata leżała odwrócona w jedną stronę, a w drugiej scenie skierowana była już zupełnie inaczej.
Niby to szczegóły, a jednak takie niedopracowane seriale ogląda się z zażenowaniem...
Zadziwiające postaci
W polskich serialach zaskakiwały często nie tylko niestworzone wręcz sytuacje, ale i dziwaczni bohaterowie.
Nieśmiały, w okularach, zapięty po szyję, niezaradny życiowo, mama prowadziła go niemal wszędzie za rękę. Bał się ludzi i trudno odnajdował się w nowych sytuacjach. Taki był Ireneusz Piotr Bisztyga, czyli postać, w którą wcielił się Krzysztof Ibisz.
Znany prezenter zagrał 40-letniego prawiczka, jedynaka, typowego maminsynka. Mężczyzna platonicznie zakochał się w niejakiej Aurelii, oszustce matrymonialnej. Zaręczył się z nią, a w imię bezgranicznej miłości, oddał jej również wszystkie swoje oszczędności.
Postać prawiczka z "Pierwszej miłości" zasłużyła na miano najbardziej absurdalnego bohatera polskiego serialu wszechczasów!
Odchodzisz? Umierasz!
Hanka z "M jak miłość", Jadwiga Górka z "Barw szczęścia", Rysiek z "Klanu", Janusz z "Na Wspólnej" - serialowi twórcy nie mają litości dla swoich bohaterów. Wygląda na to, że polscy scenarzyści nie umieją zakończyć wątku danej postaci bez nagłego jej uśmiercenia.
Zastrzeżenia budzić może również sposób odejścia z produkcji. Niosące śmierć kartony czy budząca grozę podłoga przez wiele tygodni wyśmiewane były przez publiczność. A filmiki z tragicznych chwil ulubionych bohaterów stały się hitem internetu.
Sztuczne dialogi
Wiele do życzenia pozostawiają serialowe dialogi. I nie chodzi tylko o tematy rozmów bohaterów, a raczej o używany w konwersacjach język. Telenowele wprowadziły nowy typ mowy, który jest swojego rodzaju mieszanką polskiego literackiego i tabliodowych wstawek. Oto przykład:
- A jak nie przeproszę, to co? Co wy mi możecie zrobić?! Będziecie tu siedzieć na stołeczkach całymi dniami?
- Kto jęzorem wojuje... od jęzora ginie! Rozpuścimy o pani takie plotki, że nie będzie pani miała odwagi wyjść na ulicę.
- A fantazji nam nie brakuje. Zwłaszcza po grzanym winie!
Co więcej, na próżno tu szukać również języka związanego z konkretną grupą społeczną czy danym środowiskiem. Robotnik mówi tak samo jak inteligent i nikogo to nie dziwi.