Najgorsze polskie tłumaczenia tytułów
Ostatnio na ekranach polskich kin gościła produkcja "This Must Be The Place" z Seanem Pennem, której polski tytuł pewien wirtuoz przekładu zinterpretował jako "Wszystkie odloty Cheyenne'a". Korzystając z okazji, redakcja serwisu filmowego Wirtualnej Polski postanowiła przygotować zestawienie innych największych grzechów w dziedzinie "tytułowej translatoryki".
Polskie tytuły, czyli obciach na cały świat
Ostatnio na ekranach polskich kin gościła produkcja "This Must Be The Place" z Seanem Pennem, której polski tytuł pewien wirtuoz przekładu zinterpretował jako "Wszystkie odloty Cheyenne'a". Korzystając z okazji, redakcja serwisu filmowego Wirtualnej Polski postanowiła przygotować zestawienie innych największych grzechów w dziedzinie "tytułowej translatoryki".
Bo czy naprawdę aż tak trudno jest pokusić się o przynajmniej dosłowne tłumaczenie tytułów takich produkcji jak "Fight Club" albo "Dirty Dancing"?
Wybraliśmy dla Was te najbardziej chybione, a przez to żenujące polskie odpowiedniki. Zobaczcie sami i oceńcie, czy warto dawać dystrybutorom wolną rękę w doborze tytułów. Czekamy też na wasze propozycje - mamy nadzieję, że w komentarzach wskażecie nam dodatkowych winowajców.
Co nas kręci, co nas podnieca
Nie dość, że dystrybutor zasugerował, że samo nazwisko Woody'ego Allena nie jest w Polsce znane, to żeby jeszcze zachęcić jak największą ilość ludzi do kupna biletów, zmienił całkowicie wymowę oryginalnego tytułu.
Widzowie otrzymali mieszaninę pomysłów pokroju "Wirującego seksu" i "SexiPistols", w efekcie czego powstaje obraźliwe dla samego Allena tłumaczenie "Co nas kręci, co nas podnieca".
Nie trzeba chyba dodawać, że ten tytuł nie ma nic wspólnego z treścią dzieła popularnego reżysera.
Wirujący seks
Zdecydowanie bardziej wolimy oglądać "Dirty Dancing" niż "Wirujący seks". Jak myślicie, o co chodziło tłumaczowi?
Szklana pułapka
Do dziś nie wiemy jak można było wymyślić tak niefortunny tytuł. I, co w tym wszystkim najbardziej przerażające, powielać go przy okazji kolejnych odsłon serii.
Elektroniczny morderca
Dobrze, że obecnie serię kojarzymy z oryginalnym angielskim tytułem.
Podtytuł drugiej odsłony "Elektronicznego mordercy" brzmi "Judgment Day" czyli "Dzień Sądu". To z kolei według polskiego tłumacza "Ostateczną rozgrywkę". Całe szczęście i w tym przypadku dystrybutorzy po pewnym czasie zreflektowali się, przywracając do użycia wersję oryginalną.
Polski tłumacz najwyraźniej nie docenił komercyjnego potencjału tkwiącego w Terminatorze. Chciał uśmiercić serię już w części drugiej. Tymczasem na ekranach kin gościliśmy już cztery odsłony serii, a piąta jest w przygotowaniu.
Orbitowanie bez cukru
Możemy jednak pokusić się o próbę interpretacji, biorąc pod uwagę pierwsze zapędy popularnych marek do lokowania swoich produktów gdzie popadnie. Nawet w tytule.
Ten, co dostrzegą wszyscy miłośnicy świeżego oddechu, jest wyraźnie zainspirowany reklamami pewnej gumy do żucia.
Żądło
"Żądło" to amerykańska komedia kryminalna z 1973 w reżyserii George'a Roya Hilla.**
Nie wiedzieć czemu przetłumaczył tytuł dosłownie, nie biorąc pod uwagę wieloznaczności niektórych wyrazów w języku angielskim.
Owszem, "sting" oznacza żądło, ale zdaje się, że w przypadku tego filmu chodzi o nieco inną interpretację... Może na przykład "Przekręt" albo "Oszustwo"?
To co otrzymaliśmy, boli co najmniej tak mocno, jak użądlenie.
Zakochany bez pamięci
Poruszający i niezwykły film Michela Gondry'ego z genialnymi rolami Kate Winslet i Jima Carreya, swój tytuł zaczerpnął z poematu Aleksandra Pope'a "Abelard i Eloiza".
U nas nadano mu nazwę godną najgłupszej komedii romantycznej: „Zakochany bez pamięci”. Obciach na cały świat, chociaż tolerancyjny widz na pewno dostrzeże zamysł prawdopodobnie lekko nietrzeźwego tłumacza. Wszak w filmie motyw braku pamięci odgrywa dość istotną rolę.
Obcy: Decydujące starcie
Podobnie jak w przypadku "Terminatora 2", polski dystrybutor nie docenił potencjału ikonicznego potwora i chciał "Obcego" uśmiercić już w części drugiej.
Podziemny krąg
Być może tłumaczowi chodzi o kręgi piekielne, przeznaczone dla autorów mocno naciąganych przekładów?
Szkoła uczuć
Polski tytuł bardzo spłyca wartość tego filmu. Na pierwszy rzut kojarzy się z kolejnym klonem "Beverly Hills".
Przekleństwa niewinności
Faktycznie, przekleństwa aż się cisną na usta, zaś tytułowe samobójstwa zapewne mogłyby odstraszyć pruderyjną widownię.
Sześć w cenie trzech
Efekt niekiedy jest równie fatalny i najczęściej zbyt przekombinowany, aby mógł komukolwiek się podobać.
I tak mamy:
„Happy Feet. Tupot małych stóp”, „Immortal. Kobieta pułapka” (sprawa o tyle tajemnicza, że we francuskim oryginale jest „Immortel”), czy „Speed. Niebezpieczna prędkość”.
Droga do szczęścia
Na usta ciśnie nam się tylko jedno słowo: cliché!
Sexi Pistols
Niby pomysłowo i z nawiązaniem do nazwy słynnego zespołu, a jednak bez jakiegokolwiek uroku i zupełnie nieśmiesznie.
Miasto gniewu
Oryginał jest też chyba podświadomym przewidywaniem reakcji na ten pomysłowy przekład rodem znad Wisły.
Czekając na Joe
Pomijając niedociągnięcia gramatyczne (imiona męskie w języku polskim się odmienia), tytuł jest tak porywający, jak przepływający przez bakelit strumień wody. (mf/gk)