Naczelna Lesbijka Komiksowej RP - wywiad
13.05.2010 | aktual.: 29.10.2013 16:21
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Tomasz Pstrągowski: Skąd się wziął pomysł na "Bostońskie małżeństwa", pierwszą w Polsce antologię komiksu lesbijskiego?
Sylwia Kaźmierczak: Pierwszy pomysł pojawił się w 2007 roku. Byłam po lekturze "Siostry Jolanty", anarcho-feministycznego komiksu o wojującej feministce w habicie. Chciałam zrobić antologię komiksów, które ukazały się do tej pory na łamach anarcho-feministycznych zinów. Jednak kolejne osoby przekonywały mnie, że w środowisku homoseksualnym znajomość takiego zjawiska jak komiks jest znikoma. Oczywiście wydano dwa komiksy Ralfa Königa i "Fun Home", ale komiksy Königa traktowane są jako "takie sobie, pedalskie komedyjki", a o "Fun Home" warto mówić, dlatego, że pisał o tym "Time".
Pokutuje też opinia w środowisku homoseksualnym, że komiks to rozrywka i nie można za jego pomocą rozmawiać o poważnych tematach - jak wykluczenie czy nietolerancja.
Postanowiłam więc coś z tym zrobić. Wykorzystać medium jakim jest komiks, by przełamać te stereotypy. Tak narodził się pomysł na "Bostońskie małżeństwa".
Tomasz Pstrągowski: Ogłosiłaś swój plan, news pojawił się na serwisach komiksowych. Jaki był odzew?
Sylwia Kaźmierczak: Zgłosiły się 23 osoby z polski i 2 osoby zza granicy. Ale prac nadeszło mniej, zaledwie 13. 9 z nich znalazło się w antologii. Odrzuciłam prace, które mnie nie urzekły. Wszystkie, które znalazły się w "Bostońskich małżeństwach" czymś mnie ujęły, coś w nich odkryłam, co zadecydowało, że prace trafiły do zbioru.
Tomasz Pstrągowski: Który nota bene zbiera bardzo kiepskie recenzje. Zdaniem wielu, także moim, to nie są dobre komiksy.
Sylwia Kaźmierczak: To zależy czego, ktoś oczekiwał. Każdy, kto kupował ten komiks miał wobec niego jakieś wyobrażenie.
Ja chciałam, żeby był to zbiór, który po pierwsze przedstawi komiks środowisku homoseksualnemu. Po drugie, chciałam sprawdzić, jak środowisko komiksowe zareaguje na taki temat antologii. Po trzecie, chciałam wybrać komiksy, które przedstawiałyby problemy znane nam do tej pory tylko z heteronormatywnej perspektywy.
Wydaje mi się, że to udało mi się uzyskać. A krytycznymi ocenami się nie przejmuję.
Tomasz Pstrągowski: Jak sobie poradziły "Bostońskie małżeństwa"?
Sylwia Kaźmierczak: Moje założenia zostały zrealizowane. Nakład rozszedł się bardzo szybko. 200 sztuk, standartowy nakład dla niezależnej publikacji, zniknęło niemal od razu. Sama byłam zdziwiona. Promocja odbywała się tylko na spotkaniach promocyjnych w różnych miastach w Polsce, głównie w kręgach LGBT.
Udało mi się wywołać dyskusję na temat kondycji komiksu homoseksualnego w Polsce i czy w ogóle takie zjawisko u nas istnieje. A to też było jedno z założeń wydania "Bostońskich".
Zupełnie przy okazji dowiedziałam się, jakie są reakcje różnych środowisk na taką twórczość.
Tomasz Pstrągowski: Mówisz, że chciałaś sprawdzić, czy istnieje coś takiego jak komiks homoseksualny w Polsce. Istnieje?
Sylwia Kaźmierczak: Tak. Uważam, że tak. Choć jest to zjawisko marginalne. Ale coś się zaczyna w tym temacie ruszać. Chociażby Agata Łaguniak, która do tej pory publikowała głównie w Stanach Zjednoczonych, jest skłonna uderzać do polskich wydawców. Katarzyna Szaulińska, po ukazaniu się jej komiksu w "Bostońskich", przez wielu uważanego za scenariuszowo najlepszy, wydaje teraz kolejne komiksy - ostatnio " Les dar, czyli jak rozpoznać i poderwać lesbijkę ".
Tomasz Pstrągowski: A co myślisz na temat reakcji środowiska komiksowego?
Sylwia Kaźmierczak: Środowisko komiksowe podzieliło się na dwie grupy. Zwolenników i przeciwników. Bardziej liczna była grupa przeciwników. Ale wydaje mi się, że cały szum, jaki wybuchł wokół mojej antologii był nieco rozdmuchany. Wszystko przez reakcję Karola KRL-a Kalinowskiego - gdyby nie jego wpis na blogu, zarzucający samemu pomysłowi (bo nie istniała jeszcze wtedy antologia) jakieś dziwne rzeczy, nie byłoby takiej afery. Z góry zakładano, jaka to będzie antologia, co się w niej znajdzie, kto weźmie udział.
Wydaje mi się, że środowisko komiksowe, mimo że temat homoseksualizmu i transpłciowości istnieje w komiksach od dawna i wszyscy są tego świadomi, nie dopuszczało myśli o debiucie takiej pozycji na polskim rynku. Gdyby powstał w Polsce komiks autobiograficzny lesbijski czy gejowski, to reakcja byłaby taka sama. To jest akceptowane, dopóki dzieje się za granicą. W odwrotnej sytuacji, gdy chodzi o rodzimych twórców, już nie.
Tomasz Pstrągowski: Ze strony środowiska homoseksualnego pojawiły się za to głosy sprzeciwu wobec twojej decyzji o opublikowaniu w "Bostońskich małżeństwach" kilku prac mężczyzn. Jak to wytłumaczysz?
Sylwia Kaźmierczak: Wydaje mi się, że po prostu były to reakcje radykalnych lesbijek. Kobiet, które uważają, że mężczyzna nie powinien wkraczać w pewne tematy. Ja się z tym nie do końca zgadzam, dlatego te prace trafiły do antologii.
Problem polega na tym, jak ktoś postrzega swój lesbijanizm. Niektórzy uważają, że mężczyzna nie może dobrze mówić o lesbijkach. Bo będzie mówił tylko o erotyce, o stereotypach, o nawracaniu lesbijek na heteroseksualizm. Jest w tym sporo prawdy, ale akurat nadesłane do ,,Bostońskich" komiksy były wyjątkami.
Tomasz Pstrągowski: A czy prace, które umieściłaś w "Bostońskich małżeństwach" nie świadczą, że coś tkwi w tych zarzutach? Komiksy mężczyzn właśnie takie są. Stereotypowe, pornograficzne.
Sylwia Kaźmierczak: Nie nazwałabym "Listów" pornografią.
Tomasz Pstrągowski: "Listów" akurat nie, ale pozostałe prace mężczyzn są stereotypowymi opowiastkami soft-porno przedstawianymi z męskiego punktu widzenia.
Sylwia Kaźmierczak: Nie zgodzę się z tobą. Wszystko jest kwestią gustu. Dla mnie "Przegląd" oczywiście przedstawiał męski punkt widzenia, ale spodobało mi się napięcie w nim budowane. Czytelnik spodziewał się akcji, po zakończeniu komiksu. Wiedział, że dojdzie do zbliżenia. Na mnie ten komiks działa. Dlatego trafił do zbioru. Być może inna kobieta by go nie wybrała.
*Tomasz Pstrągowski: Jesteś zadowolona z "Bostońskich małżeństw. Planujesz jakąś kontynuację?*
Sylwia Kaźmierczak: Nie powiedziałabym, że jestem do końca zadowolona. Jestem zadowolona z efektów. Z dyskusji, jakie "Bostońskie" wywołały, ze spotkań, z wyprzedanego nakładu. Ale z zawartości nie do końca. Po pierwsze brakuje mi erotyki. W czystej, klasycznej postaci, tylko lesbijskiej, z kobiecego punktu widzenia. Brakuje mi historii opowiedzianej z przeciwnej strony, na przykład oczami homofoba. Brakuje mi historii o tym, jakie lesbijki bywają naprawdę - że piją, biją, zdradzają, okłamują. Myślę, że w tej sprawie zadziałała zasada, że nie pisze się źle o swoich. A szkoda.
Jeżeli chodzi o kontynuację... "Bostońskie" nie, ale inne projekty tak. Na tę chwilę mogę powiedzieć, że chciałabym co roku coś wydać. W 2010 roku planuję zbiór, który nie powstanie w wyniku naboru, ale będzie antologią już istniejących prac. Szczegółów nie zdradzę, ale jeżeli wszystko pójdzie dobrze, komiks powinien się ukazać na przełomie września i października.
Tomasz Pstrągowski: Wydanie "Bostońskich", było też eksperymentem jeżeli chodzi o komiks kobiecy. Jak oceniasz kondycję komiksu kobiecego w naszym kraju? Czy takie zjawisko w ogóle istnieje.
Sylwia Kaźmierczak: To bardzo obszerny temat. Ale tak, komiks kobiecy istnieje w Polsce. Wydaje mi się, że nikt nie powie, że jest inaczej. Twórczynie są, tworzą, publikują w zinach, niektóre wydają za granicą. Te bardziej znane niestety nie wzięły udziału w mojej antologii. Może bały się takiego tematu?
Szansę na zaistnienie ma i Olga Wróbel i Ewa Juszczuk i Beata Sosnowska. Jeżeli wydadzą coś swojego, w publikacji indywidualnej, albumowej.
Tomasz Pstrągowski: Organizujesz minifestiwal queerowy. Co to za impreza?
Sylwia Kaźmierczak: To będzie blok poświęcony komiksowi queerowemu i lesbijskiemu. Odbędzie się w lipcu w Warszawie. W ramach wydarzeń równoległych do Europride. W ramach tego festiwalu przewidujemy około 6 paneli, spotkanie z twórczyniami i 2 wystawy. Chciałam zaprosić Soizick Jaffre, a jedną z prowadzących panel będzie amerykańska twórczyni, Pam Harrison.
Tomasz Pstrągowski: Nie boisz się, że twoja inicjatywa zostanie zignorowana przez środowisko homoseksualne, tak jak do tej pory był ignorowany komiks?
Sylwia Kaźmierczak: Wydaje mi się, że nie. Mam nadzieję, że "Bostońskie" wyważyły drzwi. Spowodowały, że środowisko dostrzegło temat. Mam nadzieję, że ludzie zdali sobie sprawę, iż Polacy również tworzą takie komiksy. Zresztą frekwencja na spotkaniach promujących "Bostońskie" była zachęcająca.
Pomoże też fakt, że wydarzenia są organizowane w ramach Europride. Mam nadzieję, że to się jakoś zazębi.
Tomasz Pstrągowski: Znana jesteś z tego, że kierujesz serwisem Comix Grrrlz. Prowadzisz go sama, to twój autorski projekt. Jesteś z niego zadowolona?
Sylwia Kaźmierczak: Comix Grrrlz powstało w 2007 roku. Wówczas pomagały mi jeszcze 3 osoby, ja byłam naczelną. Od dłuższego czasu prowadziłam serwis sama. Na szczęście ostatnio do ekipy przyłączyły się dwie nowe dziewczyny.
Jeżeli chodzi o odzew, to jest różnie. Co najważniejsze serwis jest zauważany. Linki do niego pojawiają się czasem na serwisach. Dostałam kiedyś maila od dziennikarki, która pisała jak fajnie, że coś takiego istnieje, bo bardzo pomaga w jej pracy. Sporo osób korzysta też z bazy autorek, którą ostatnio stworzyłam z pomocą Kingi Kuczyńskiej.
Myślę, że taka strona jest potrzebna. Przydaje się. Teraz dążę do tego, by ściągnąć na stronę autorki zagraniczne, które mogłyby publikować u mnie swoje teksty.
Tomasz Pstrągowski: Czujesz się polską bojowniczką o równość w komiksie?
Sylwia Kaźmierczak: Bardziej czuję się bojowniczką o dostrzeżenie lesbijek w komiksach. Tego, że taka tematyka w ogóle istnieje.