"Na wylocie" HBO: Życie jest ciężkie, ale rozśmieszanie ludzi jest jeszcze trudniejsze.
W styczniu na polskie małe ekrany powróci komediowy serial HBO "Na wylocie”. Nadchodzi trzeci sezon quasi-biograficznych zmagań młodego rozwodnika, autorstwa komika Pete’a Holmesa i reżysera "40-letniego prawiczka” - Judda Apatow. Warto oglądać!
20.01.2019 | aktual.: 22.01.2019 14:08
Najnowszy sezon serialu HBO "Na wylocie” zaprezentuje trzeci rok zmagań bogobojnego Pete’a Holmesa, czyli komika, który po zdradzie żony oraz bez nadziei na przyszłość postanawia zostać gwiazdą komedii nowojorskiej sceny. Religijny, trochę już za stary na zmianę drogi zawodowej, a do tego bardzo wstydliwy mężczyzna stara się zrobić wszystko, żeby rozśmieszyć zdegenerowane środowisko klubowiczów.
Z okazji premiery rozmawiamy z twórcą i czołową gwiazdą serialu, Pete’em Holmesem, który opowie o biograficznym podłożu "Na wylocie”, dlaczego niektóre żarty go wciąż szokują, a także o wielkiej rewolucji jaka ma obecnie miejsce na scenie komediowej. Koniec ze sprośnymi żartami i wrednym poczuciem humoru. Szanujmy się na wesoło.
W najnowszym sezonie "Na wylocie” szczerze rozprawiasz się z kontrowersyjnymi tematami, które również miały miejsce w środowisku znanych i cenionych komików - molestowanie seksualne, seksizm, werbalna degradacja i nieposzanowanie decyzji. Czy obecny moment wydał ci się odpowiedni, aby poruszyć te kwestie w serialu, czy też wcześniej nie chciałeś narażać się na szykanowania i nieprzyjemności ze strony kolegów?
Wydaje mi się, że wystarczająco duży zostało powiedziane, a także ujrzało światło dziennie opinii publicznej, aby zignorować rzeczywistość, w której obecnie żyjemy. Moim zadaniem jako współscenarzysty jest, aby być uczciwym i adekwatnym w stosunku do realiów. Poza tym seksizm i brak równouprawnienia w pracy jest faktem już tak powszechnym na świecie, że byłoby o wiele trudniej całkowicie zignorować ten temat. Nasz serial rozgrywa się "tu i teraz”. Judd Apatow jest osobą bardzo politycznie w to zaangażowaną i zależy mu na uczciwości w portrecie jaki prezentujemy w serialu. Pierwsze, co powiedział, kiedy podjęliśmy pracę nad trzecim sezonem, to że musimy również pokazać i oddać swój głos odnośnie ruchu #metoo. Temat absolutnie nie jest zamknięty, ani problem rozwiązany. I tak - trzeba o tym mówić i wciąż podkreślać istotę sprawy.
Znany jesteś jako "czysty komik”, co oznacza, że na scenie starasz się nie opowiadać o seksie, nie używać wulgaryzmów ani z nikogo się nie naśmiewać. To chyba nie jest łatwe zadanie w ówczesnym świecie? Szczególnie w Nowym Jorku.
Celowo moje żarty są mniej szokujące od tego, co jest powszechnie znane. Jestem pewnego rodzaju "ciepłą kluchą" w komedii. Niemniej (podobnie zresztą jak Ellen DeGeneres) uważam, że nie musimy obrażać innych, żeby mieć dobry ubaw. Szczerze wyznam, że kiedy zaczynałem przygodę z komedią, większość komików i żartów mnie zawstydzała. Nierzadko personalnie obrażała. Zresztą wciąż tak jest (śmiech). Ale poważnie, może już nie jestem tak bardzo wyczulony, ale dużo z tego, co obecnie mówi się na scenie wciąż mnie szokuje. Patrząc nawet obiektywnie na samego siebie - niejednokrotnie moje własne poczucie humoru poważnie mnie zastanawia i czasami martwi. Jak na przykład Zespół dziecka potrząsanego (shaken baby syndrome). Nie wiem dlaczego aż tak bardzo mnie to bawi. Więc możesz sobie wyobrazić, że kiedy pewne żarty o kobietach i seksie miały miejsce wcześniej w mojej obecności - już wtedy czułem się bardzo niekomfortowo i nie podobało mi się to. Na długo przed tym zanim opinia publiczna i New York Times zaczęli zwracać większą uwagę na traktowanie kobiet w środowisku pracy. Następnie nadeszła fala rewolucji #metoo i wszyscy naraz zaczęli uważać na to, o czym mówią na scenie i odnosić się z większym szacunkiem do kobiet. To dobrze. Dla mnie trochę późno, ale to i tak jeszcze nie koniec zmiany zachowania współczesnego społeczeństwa, kolegów z pracy, partnerów i rodziny.
W tym roku w swoim serialu pokazujesz pewne niewłaściwe zachowania jakie mają miejsce wśród twoich kolegów z branży. Nie obawiasz się ich reakcji i krytyki?
Cóż, zobaczymy, czy tak się stanie. Jesteśmy przed premierą (śmiech). Ale nikt z naszej ekipy ani też nasi goście specjalni, którzy są zawodowymi komikami - nikt z nich nie zwrócił mi uwagi ani nie miał nic przeciwko temu o czym rozprawiamy w tym sezonie. Patrząc jednak na najbliższe środowisko moich kolegów po fachu, widzę, że większość z nich idzie z postępem czasu i przemian, które mają obecnie miejsce. Co lepszy stand-up komik dostosowuje swój materiał adekwatnie do rzeczywistości. Najlepiej jak potrafi. Oczywiście istnieje również ta wokalna mniejszość, która niestrudzenie obraża i poniża pewne osoby, preferencje seksualne lub też grupy etniczne. Ale cieszę się, że większość już nie szerzy cynizmu, niechęci i wrogości do drugiego człowieka.
Ale w takim razie, czy wciąż możemy śmiać się ze wszystkiego, ponieważ komedia rządzi się własnymi prawami?
Faktycznie jest to podchwytliwe zagadnienia, ponieważ tak - uważam, że wciąż możemy śmiać się ze wszystkiego. Nie powinno się odejmować komedii jej największej siły i funkcji w świecie. Jednocześnie jednak uważam, że akcent powinno się teraz położyć na etykę wypowiedzi i pracy. Louis C.K. poddał w wątpliwość etykę swoich zachowań i dziś zupełnie inaczej patrzymy na jego żarty. Komicy powinni mierzyć się z tego rodzaju ryzykiem i podejmować wybory z pełną świadomością potencjalnych konsekwencji. Jeżeli są w stanie z nimi żyć i z sukcesem kontynuować karierę - świetnie! Dobra robota w takim razie.
Ale wierzę, że należy żartować z najciemniejszych momentów i myśli, które mają miejsce w naszym życiu. To stanowi o wartości komedii i jej roli w dziejach ludzkości.
Jak to jest pracować wspólnie nad czymś z Juddem Apatowem, który jest tak znacząco charakterystyczny i unikatowy w swojej twórczości?
Judd jako filmowiec jest bardzo spontaniczny. Ma w sobie wielką ufności i zawsze stara się patrzeć poza scenariusz. Człowiek o wielkiej intuicji, wiecznie myślący ponad schematami. Nieustannie zmieniający scenariusz, obsadę, epizodycznych gości… Wiecznie nas motywuje do kreatywnego myślenia, byśmy byli spontaniczni i prawdziwi w tym, co robimy. Wierni sobie. To pewnie przyczyna, dzięki której jego wszystkie produkcje są utrzymane w podobnym tonie i z tym samym pozytywnym przesłaniem. Zawsze trzyma wszystkich w napięciu i na czubkach palców.
W najnowszym sezonie jest scena, w której kierowniczka mekki wszystkich komików na całym świecie, czyli Comedy Cellar, mówi naszemu bohaterowi: "Znam aż za dużo białych komików mówiących o niczym”. Czy to odzwierciedla współczesne spojrzenie na estradowych kabareciarzy?
Uważam, że tak. Pamiętam, że był czas, kiedy amerykańska widownia reagowała na karierę komika u progu sławy słowami: "Oczywiście, że jest komikiem w Nowym Jorku. Jest białym młodym mężczyzną, a jego obraz na świat nic nowego nie wnosi. Jego perspektywa na życie jest o niczym, ponieważ rzeczywistość białego młodzieńca z Ameryki jest prosta, jednowymiarowa i usłana różami”. Niemniej również tego typu stereotyp przeszedł ostatnimi czasy rewolucję i przewartościował naszą opinię na ich temat. Wszystko się zmienia wraz z duchem czasu i zmian jakie zachodzą wokół nas w społeczeństwie. Coraz więcej jest zagranicznych komików, różnej rasy i płci - nie tylko z rozróżnieniem na kobiety i mężczyzn, preferencji seksualnych, które są demonstrowane i brane na warsztat żartu. Różnorodność dzisiaj jest nieograniczona. To samo tyczy się scenarzystów i pisarzy, twórców, artystów różnego rodzaju. To wszystko mieści się w konsekwencji tego jak bardzo nasz świat ewoluował i stał się odrobine większy.
Komedia nie jest jednak łatwą drogą życiową…
Uważam, że jeżeli czujesz w sobie pasję do czegoś, do zawodu, to chyba opłaca się przejść przez najtrudniejsze, najciemniejsze początki kariery, ponieważ (najprościej rzecz ujmując) jest to tego warte. Ból oznacza, że jesteś na właściwej drodze. Że robisz dobrze i to jedynie proces, który prowadzi do lepszej przyszłości. Do twojego wymarzonego życia. Wszyscy przed tobą i po tobie muszą tego samego doświadczyć, a to oznacza, że jesteś członkiem klubu. Jesteś jednym z najlepszych i nie jesteś w tym sama. Robisz dobrze. Jeżeli jednak osiągnąłeś sukces przez półśrodki, znajomości, bez wyrzeczeń i trudnych doświadczeń na początku, może to jedynie oznaczać, że jesteś po prostu dupkiem. A tacy nie święcą laurów zbyt długo.