"Na Wspólnej": słynne korzenie Krzysztofa Artura Janczara
Aktorem jest od ponad 20 lat, ale nie zależy mu na rozpoznawalności celebryty. Choć występował w niejednym serialu, spora część widzów ma problem z przypomnieniem sobie jego nazwiska. A nazwisko jak na branżę ma mocne.
Aktorstwo ma w genach
**Aktorem jest od ponad 20 lat, ale nie zależy mu na rozpoznawalności celebryty. Choć występował w niejednym serialu, spora część widzów ma problem z przypomnieniem sobie jego nazwiska. A nazwisko jak na branżę ma mocne. Wywodzi się z aktorskiej rodziny. Krzysztof Artur Janczar jest synem Krzysztofa Janczara, niezapomnianego Pawła Jankowskiego z „Wojny domowej”. Ponadto jest wnukiem znakomitego aktora Tadeusza Janczara. Artystyczne zdolności ma więc w genach. Większość energii skupia na grze w teatrze, ale aktorstwo nie jest jego jedynym zajęciem. Sprawdźcie, czym jeszcze para się Janczar i gdzie można go zobaczyć na ekranie.
Aktorskie korzenie
Tata i dziadek byli aktorami, mama zajmuje się choreografią i reżyserią baletów i oper w różnych zakątkach świata. Mały Krzysztof przez jakiś czas mieszkał z mamą w Teatrze Wielkim w związku z problemami mieszkaniowymi. Wydawało się, że nie mógłby obrać innej ścieżki niż aktorstwo.
A jednak, najpierw chciał być strażakiem, żołnierzem albo kierowcą rajdowym. Choć rodzice popierali go w wyborze innego zawodu, on ostatecznie poszedł ich śladami.
- Myślę, że za bardzo nasiąknąłem aktorstwem, żeby móc się później z tego wyrwać – mówi na łamach "Życia na gorąco".
Pierwsze kroki
Od początku był zdolnym uczniem. Zna biegle trzy języki: angielski, niemiecki i rosyjski. Przyznaje jednak w życiu na gorąco, że angielskiego nauczył się po to… żeby dostać komputer, a taki właśnie był warunek rodziców.
Dzięki talentowi dostał się do łódzkiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, Filmowej i Telewizyjnej. Już w 1997 roku zadebiutował na deskach Teatru Powszechnego w Łodzi. Od tamtej pory przez 11 lat w grywał w teatrach tego miasta.
Debiut na ekranie także przyszedł szybko, bo w 1998 roku, kiedy to wcielił się w rolę korepetytora Pytji w serialu "Syzyfowe Prace".
Pasja przede wszystkim
Później przyszedł czas na role w takich produkcjach, jak "Ogniem i mieczem" czy "Na Wspólnej". W kilka postaci wcielił się w "Klanie", był także odtwórcą strażaka Franka w "Pierwszej Miłości”. Epizodycznie pojawiał się w „Kryminalnych", "Ojcu Mateuszu", "Prawie Agaty" czy "M jak miłość".
Doświadczenie pracy na planach seriali jest doprawdy imponujące, ale aktorowi zabrakło chyba nieco szczęścia, bo jak dotąd nie zapadł w pamięci widzów. Choć nie dostał jeszcze ekranowej roli, w której mógłby zaprezentować pełnię aktorskich możliwości zapewnia, że nie cierpi z tego powodu, a cieszy się, że może robić to, co kocha.
- Od blisko 20 lat wykonuję swój zawód z pasją i zaangażowaniem – twierdzi z dumą.
Relacje z ojcem
Choć z ojcem nie miał wcześniej kontaktu, bo związał się z inną kobietą niż jego matka, a dodatkowo w latach 80. mieszkał w Stanach Zjednoczonych, dziś twierdzi, że się dobrze dogadują. Nie ma żalu za rozłąkę, a po latach widzi między nimi wiele podobieństw w sposobie zachowywania się, szczególnie w domu.
- Chodzi tu przede wszystkim o atmosferę i energię. Przyjaźnimy się ze sobą. Najczęściej rozmawiamy więc o domu, o uczuciach, o emocjach – mówi na łamach "Życia na gorąco".
Sam stara się stwarzać w domu ciepłą atmosferę. Śmiało też przyznaje się do udzielania w obowiązkach domowych, takich jak sprzątanie czy robienie zakupów.
- Jesteśmy bardzo szczęśliwi ze sobą. A wspólne poczucie humoru daje nam radość, ciepło i uśmiech każdego dnia. Jak się uda stworzyć takie porozumienie, to wszystko zaczyna działać jak w szwajcarskim zegarku i wcale nie trzeba z niczego rezygnować – mówi.
Rodzinna tradycja
Dziś najmłodszy z klanu Janczarów nie musi się przejmować tym, czy odniesie spektakularny sukces na ekranie.
- Obecnie prowadzę również firmę zajmującą się postprodukcją reklam, co daje mi stabilizację finansową – mówi w "Życiu na gorąco".
Cieszy się jednak, że jest aktorem jako ojciec i dziadek.
- Krzysiek poszedł w moje ślady – opowiada jego ojciec na łamach "Rewii" – Nie uważam jednak, żeby to była moja zasługa…
Niemniej, rodzinna historia wciąż się powtarza.