"Na Wspólnej": Małgorzata Socha wyjawiła rodzinne sekrety
Małgorzata Socha to jedna z bardziej wziętych polskich aktorek. Często gości w domach telewidzów, czy to grając w serialu "Na Wspólnej" czy w "Przyjaciółkach". I choć fanom może się wydawać, że dobrze znają swoją ulubienicę, to tak naprawdę o jej życiu prywatnym wiadomo niewiele.
Tego widzowie nie wiedzieli
**Małgorzata Socha to jedna z bardziej wziętych polskich aktorek. Często gości w domach telewidzów, czy to grając w serialu "Na Wspólnej" czy w "Przyjaciółkach". I choć fanom może się wydawać, że dobrze znają swoją ulubienicę, to tak naprawdę o jej życiu prywatnym wiadomo niewiele. Na początku kariery dość często bywała na salonach. Dziś skupia się na pracy i rodzinie. A czas wolny od imprezowania na wielkich bankietach woli spędzać w domowym zaciszu na zabawach z córką. Aktorka podkreśla, że wywodzi się z dobrego domu, z którego wyniosła wiele wartości i dobre wychowanie. I chociaż rodzice wobec niej długo byli bardzo wymagający, dziś jest z nimi związana bardziej niż kiedykolwiek przedtem. W najnowszym wywiadzie wyjawiła nieznane dotąd fakty z jej dzieciństwa i podzieliła się informacjami o rodzinnym dramacie. Co się stało? Czego jeszcze o niej nie wiecie? Sprawdźcie w naszej galerii.
Długo znajdowała się ''pod kloszem''
- Rodzice byli nadmiernie troskliwi i bardzo wymagający. Dziś moja mama tłumaczy, że chciała, abym się zmobilizowała i nie spoczęła zbyt wcześnie na laurach. Z czasem wydoroślałam i udało mi się to poczucie wartości zbudować. Ale to był długi proces – opowiadała Socha o dzieciństwie na łamach "Pani".
Przyczyniły się do tego studia aktorskie na warszawskiej Akademii Teatralnej. Małgorzata Socha dostała się bez większych kłopotów. I chociaż rodzice z pewnością byli zaskoczeni jej wyborem, nie bronili realizować pasji, ale jednocześnie długo nie wypuszczali spod rodzicielskiej kontroli.
- Mnie wszystko przychodziło dość łatwo, dobrze radziłam sobie z zadaniami aktorskimi. Nie znosiłam tylko śpiewu. To była jedna trudność. Drugą byli moi rodzice, którzy wciąż traktowali mnie jak małą córeczkę. W akademii zajęcia trwają długo, potem są jeszcze próby, które później przenoszą się do Marcinka (pub na Starym Mieście). I to jest rzeczywiście najciekawsze. A moje studiowanie wyglądało tak, że rodzice często czekali na mnie przed akademią albo Marcinkiem i odwozili do domu. Dlatego uważam, że studiowanie w tym samym mieście, w którym znajduje się dom rodzinny to strategiczny błąd. Czasem miałam wrażenie, że kolegom było mnie żal – dodała.
Jest z mamą blisko
Dziś relacje aktorki z rodzicami wyglądają zupełnie inaczej. Z biegiem lat się dotarli, zaczęli lepiej rozumieć. Socha przyznaje, że szczególnie dobrze porozumiewa się dziś z mamą.
- Jesteśmy ze sobą blisko. Kiedyś miałam wrażenie, że się słabo rozumiemy, i chyba rzeczywiście tak było. Między moimi rodzicami a mną jest różnica dwóch pokoleń. Gdy się urodziłam, tata miał prawie 50 lat, mama 12 lat mniej. W tamtych czasach tacy dojrzali rodzice to była rzadkość. Nie przeszkadzało mi, że są starsi, natomiast problemem było poczucie osamotnienia. Było mi smutno, kiedy ktoś mówił, że ma w swojej mamie powierniczkę. Ja nie miałam takiej relacji. Dzisiaj mama jest moją przyjaciółką, ale to stało się dopiero wtedy, gdy przestał mnie traktować jak małą dziewczynkę. Wydaje mi się też, że teraz jest, paradoksalnie, młodsza mentalnie, niż była kiedyś. Wygląda też piękniej. Myślę, że to ona się zmieniła i zmieniła swój stosunek nie tylko do mnie, ale i do świata – powiedziała.
Tata zmaga się z poważną chorobą
Relacja ojciec-córka także się zmieniła, ale w tym przypadku wpływ na to miał nie tylko czas, ale i niestety, choroba. Tata aktorki cierpi na Alzheimera. Wymaga czułej opieki rodziny. Niestety, nie może zrobić więcej, niż go wspierać i służyć pomocą. Trudno jednak uniknąć poczucia bezradności.
- Niestety, nie ma niego lekarstwa, ale robimy wszystko, żeby był szczęśliwy. Alzheimer to straszna choroba, moim zdaniem chyba najgorsza na świecie, bo zabiera to, co człowiek ma najpiękniejszego, czyli umysł i wspomnienia. Tata dobrze się czuje, tylko jego głowa gdzieś uleciała, zostały oczy – wielkie, bezbronne jak u dziecka – opisywała Socha.
Wiele zawdzięcza bratu
Aktorka przy okazji wywiadu wyjawiła jeszcze jeden szczegół dotyczący jej przeszłości. Okazuje się, że to właśnie ze starszym bratem wiążą się jej najmilsze wspomnienia z młodości.
- Mój tata był pilotem wojskowym, cenił dyscyplinę, porządek i uważał, że w domu należy przestrzegać różnych zasad, na przykład, że dzieci i ryby głosu nie mają. Właściwie to bratu zawdzięczam to, że moje dzieciństwo wspominam bardzo dobrze. Jest starszy o dziewięć lat. Byłam z nim mocno związana, on mnie doskonale rozumiał, bo patrząc na moje rozterki, często widział siebie, Bawił się ze mną, krył mnie, kiedy była taka potrzeba. To on razem ze swoją dziewczyną zabierał mnie do kina. Rodzice zawsze tworzyli w stosunku do nas wspólny front, więc my dla przeciwwagi też trzymaliśmy się razem. Gdy się wyprowadził z rodzinnego domu, to był dla mnie wielki dramat. Bardzo to przeżyłam, byliśmy trochę jak bliźnięta – powiedziała na łamach "Pani".
Sama jest szaloną mamą
Dziś często podkreśla, że jest szczęśliwą żoną i mamą małej Zosi. Powtarza, że zawsze uważała, że warto stawiać na rodzinę i dlatego, gdy czuła się gotowa na dziecko, robiła wszystko, aby zostać mamą. I dodaje, że często daje się porwać rodzicielskiemu szaleństwu.
- Jestem mamą trochę szaloną, robiącą, jak mówi Zosia, różne głupotki. Staram się dawać jej dużo swobody. Może się zmęczyć, ubrudzić, pozwalam jej się przewrócić, uderzyć, Chcę, żeby sama nauczyła się przekraczać różne granice, oczywiście pod moim okiem. To, co mim zdaniem jest ważne w wychowaniu, to zbudowanie u dziecka poczucia własnej wartości. Trzeba w siebie wierzyć. Jeśli uważasz, że nie jesteś wystarczająco dobry, wtedy zamykasz się w sobie i ograniczasz – mówiła w wywiadzie dla "Pani".
Aktorka przyznała też, że potrafi rozpieszczać domowników.
- Zawsze piekę na niedzielę ciasto. Mam dzięki temu poczucie, że jestem kobietą, żoną i matką. Zauważyłam, że zwłaszcza od momentu, kiedy pojawiło się dziecko, ten kult domowego ogniska jeszcze bardziej się u mnie wzmocnił. Chcę, żeby Zosia miała prawdziwy, ciepły dom, pomimo że mama jest aktorką, co może nie jest do końca takie zwyczajne – dodała.