"Na Wspólnej": Kiedyś ekranowa uwodzicielka, dziś serialowa babcia
Przez lata Hanna Stankówna przeszła sporą metamorfozę. Od uwodzicielki do statecznej seniorki - na ekranie zmieniała się niczym kameleon. Chociaż w tym roku świętowała 76. urodziny nie ma zamiaru rezygnować z pracy. Gra w dwóch hitach i nie zamierza zwalniać tempa. Przypominamy początki kariery gwiazdy "Na Wspólnej".
Jak przez lata zmieniła się Hanna Stankówna?
Od zawsze na ekranie
Zaraz po ukończeniu Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie zadebiutowała na scenie, zostając z czasem jedną z gwiazd Teatru Telewizji.
Przełomowe okazały się dla niej lata 70. Wtedy też podziwiać ją można było m.in. w filmie "Trędowata", w którym zagrała hrabinę Ćwilecką oraz w kilku epizodach kryminalnej serii "07 zgłoś się".
Ważne miejsce na jej zawodowej drodze zajmuje serial "Jagody w mieście". To dzięki niemu została dostrzeżona przez filmowców, a jej kariera nabrała tempa.
Wybijała się na ekranie
Zazwyczaj wcielała się w postaci silnych i władczych kobiet, które na ekranie przyćmiewały pozostałych bohaterów.
Kolejne serialowe kreacje rozsławiły jej nazwisko. Występowała niemal we wszystkich kultowych produkcjach, poczynając od "Kariery Nikodema Dyzmy", "Jana Serce", "Zmienników", a na "W labiryncie" kończąc.
Jednak to zupełnie inna rola przyniosła jej popularność.
Niezapomniana bohaterka
Na początku lat 80. wcieliła się w postać, która na długo zapadła w pamięci widzów. Stankówna zagrała Teklę w komedii Juliusza Machulskiego "Seksmisja". Chociaż nie była to wcale jej najlepsza ekranowa kreacja, właśnie z szefową Genetix przez długi czas była utożsamiana.
- Tekla była paskudna, ale gdy się zestawia blondynkę z brunetką, wiadomo, że to ta ciemna musi grać tę złą - stwierdziła w jednym z wywiadów aktorka.
Na przekór wszystkim
Nikt chyba nie przypuszczał, że "Seksmisja" okaże się aż takim hitem. Z czasem produkcja zyskała miano kultowej. Niestety, popularność filmu obróciła się przeciwko artystce.
Widzowie zaczęli utożsamiać ją z graną przed laty bohaterką. Mówiło się, że udział w komedii był rolą jej życia. Sama zainteresowana zachowała jednak dystans do swojego występu. Zamiast się załamać, dalej robiła swoje.
Doceniona przez widzów i filmowców
Za dokonania artystyczne była kilkukrotnie nagradzana. Otrzymała m.in. medal 40-lecia PRL, Srebrny Krzyż Zasługi oraz w 1995 roku Złoty Krzyż Zasługi.
Mimo licznych odznaczeń i wyróżnień, nigdy nie spoczęła na laurach. Praca wciąż jest dla niej bardzo ważna, dlatego od lat nieprzerwanie pojawia się na ekranie. Jest aktorką wszechstronną, nie bojącą się wyzwań. Co już wielokrotnie udowodniła.
Przed kamerami daje z siebie wszystko!
Stankówna starała się nigdy nie odrzucać otrzymywanych zawodowych propozycji. Nawet, jeżeli wymagały od niej odkrycia przed kamerami więcej ciała.
W serialu "Tulipan" wcieliła się w uwodzącą na ekranie bohaterkę. Chociaż miała wówczas 48 lat, nie czuła się skrępowana roznegliżowanymi scenami. Wiedziała, że tego wymaga od niej rola...
Nigdy nie zniknęła z ekranów
Po 2000 roku niemal całkowicie porzuciła role filmowe na rzecz seriali. Oprócz "Klanu" wystąpiła też m.in. w dwóch innych popularnych produkcjach TVP - "Barwach szczęścia" oraz "Na dobre i na złe". W obu z nich partnerował jej Emil Karewicz, znany przede wszystkim jako serialowy Brunner ze "Stawki większej niż życie".
W drugiej z wymienionych serii aktorzy wcielili się w ekranowe małżeństwo.
- Wspólnie z Emilem jesteśmy taką narzekającą parą. Głównie narzekamy na naszą córkę, zaś nieprzytomnie kochamy wnuczkę - mówiła o roli artystka.
Wzbudza wiele emocji
Obecnie podziwiać ją też możemy w serialu "Na Wspólnej", w którym wciela się w Ludwikę. Bohaterka budzi wiele skrajnych emocji. Zaborcza starsza pani lubi bowiem wtrącać się w sprawy, które nie do końca jej dotyczą.
Ostatnio przeżyła prawdziwy dramat, gdy okazało się, że jest ciężko chora. Badania nie pozostawiły wątpliwości - matka serialowego Rafała cierpi na chorobę Alzheimera!
Gdy ta kontrowersyjna postać pojawiła się po raz pierwszy na ekranie, fora zawrzały. Fani serialu nie kryli krytyki w stosunku do mało sympatycznej seniorki, jednocześnie podkreślając bardzo dobrą grę aktorską Stankówny.
- Uważam, że Pani Hanna zagrała znakomicie tę zrzędliwą jędzę. Jej maniery, płacz na zawołanie, lament, upierdliwość, złośliwość i wszystkie inne negatywne cechy naprawdę świetnie przeniosła na ekran - wyznała jedna z fanek.
Liczy się nie tylko praca
Wydaje się, że artystka w końcu na nowo odnalazła swoje miejsce na ekranie. Jako temperamentna seniorka wciąż zachwyca kunsztem aktorskim.
Chociaż kariera była dla Stankówny zawsze ważna, równie istotna jest rodzina. Przez wiele lat żyła w szczęśliwym związki z Jerzym Lisowskim. Niestety, mąż gwiazdy zmarł w 2004 roku.
Para doczekała się syna Kacpra, który w tym roku skończył 42 lata.