Na ramieniu ma wytatuowany cytat z Biblii. Zagrał chrześcijańskiego fundamentalistę

Rozmawialiśmy z Joshem Stewartem, który zagrał czarny charakter w drugim sezonie hitowego "Punishera". Postać Johna Pilgrima może oburzyć niektórych wierzących.

Na ramieniu ma wytatuowany cytat z Biblii. Zagrał chrześcijańskiego fundamentalistę
Źródło zdjęć: © East News
Marcin Zwierzchowski

Marcin Zwierzchowski: Co możesz nam zdradzić na temat twojej postaci, Johna Pilgrima?
Josh Stewart: To człowiek o przeszłości pełnej przemocy, który ułożył sobie jednak życie na nowo dzięki wierze. Jest chrześcijańskim fundamentalistą, postępującym wedle tego, co przykazał mu w "Biblii" Bóg.

Ten tatuaż na twoim ramieniu, z krzyżem i odesłaniem do psalmu, to element charakteryzacji, czy jest twój?
Mój. Ojciec jest pastorem w kościele baptystów. Dorastałem więc z ojcem-duchownym. I matką-nauczycielką.

Ułatwiło ci to zrozumienie Pilgrima?
Oczywiście. Gdy dzieciństwo spędza się w górach zachodniej Wirginii, widzi się religijność we wszystkich jej aspektach, także tych ekstremalnych. Wiele więc z tego, co dotyczyło wiary Pilgrima, nie było dla mnie nowością. Miałem też mnóstwo doświadczeń z własnej przeszłości, z których mogłem czerpać. Było mi łatwiej zrozumieć, co go ukształtowało.

Pilgrim będzie przeciwnikiem Punishera?
Będziecie musieli przekonać się sami!

Możesz nam chyba jednak zdradzić, czy Pilgrim to czarny charakter tego sezonu?
Cechą tego serialu jest fakt, że świat w nim pokazany nie jest czarno-biały. Jest za to sporo szarości. Trudno więc przypiąć komuś jednoznaczną łatkę. Poza tym nie wiem, ile wolno mi powiedzieć (śmiech).

Steve Lightfoot zdradził mi już wcześniej, że John Pilgrim zostaje wysłany w pościgu za Amy, nastolatką, którą chroni Punisher.
Steve tak powiedział? Dobra, więc taka jest oficjalna wersja!

Obraz
© East News

Dobrze, obejdźmy to: możesz powiedzieć coś więcej o przygotowywaniu się do roli?
Często po prostu podążam za instynktem. Choć rzecz jasna, jeżeli wcielam się w postać, która ma naszkicowane tło albo posiada jakieś szczególne umiejętności, muszę się w to zagłębić, trenować je. Jedną z moich pierwszych ról był nowojorski policjant. Przed startem zdjęć przygotowywałem się więc jeżdżąc z funkcjonariuszami na patrole. Inaczej nie mogłem zdobyć tej wiedzy.

Tak też podszedłem do Pilgrima. Jak wspominałem, z racji mojego wychowania i tego, kim jest mój ojciec, zrozumienie fundamentalizmu Pilgrima było dla mnie łatwe. W końcu mam na ramieniu wytatuowany cytat z "Biblii".

Najważniejszym jest jednak, by scenariusz do mnie przemawiał. Gdy czytam go pierwszy raz, jeżeli czuję daną rolę, pasuje mi ona, to instynktownie od razu buduję w głowie pewne wyobrażenie o danej postaci. Jeżeli tego nie ma, to najwyraźniej nie jest to ktoś, w kogo powinienem się wcielić.

Jak ze stroną fizyczną? Domyślałem się, że pod tym względem praca przy "Punisherze" była wymagająca.
Oczywiście, ale też jako aktor po prostu musisz być sprawny, zwłaszcza, jeżeli jesteś obsadzany w "fizycznych" rolach. Jako student boksowałem, dlatego wiem, że na ringu rzadko wychodzisz i po prostu rzucasz się na przeciwnika z pełną parą. Takie zrywy trwać mogą kilkadziesiąt sekund, zdarza się to może kilka razy w czasie jednej walki, a potem szybko się wypalasz. Kręcąc natomiast scenę walki, niezależenie, czy to "Punisher", czy jakiś inny serial lub film, przez minutę, może półtorej minuty dajesz z siebie wszystko. A potem powtarzasz to kilkadziesiąt razy. To cholernie wymęczające. Dlatego trzeba utrzymywać formę, inaczej nie dasz rady w tej robocie.

Każda walka jest planowana, niczym choreografia w tańcu. I to trzeba przećwiczyć. I ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć. Bo jeżeli tu popełnisz błąd, to nie skończy się na nadepnięciu na palec... (śmiech) Potrzeba więc skupienia. Nieważne, czy to "Punisher", czy inny serial, czy film - robisz to przez 12-14 godzin dziennie, po pięć-sześć godzin w tygodniu. I tak przez sześć, dziewięć, a nawet dwanaście miesięcy.

Dlatego mówimy, że pracujemy w cyrku. Bo to jak żyć w obwoźnym cyrku - niesamowicie zżywasz się z tymi ludźmi, niekiedy nie widujesz nikogo spoza ekipy, bo na planie stawiasz się o 3-4 rano, a w domu jesteś o 20. Potem jesz kolację, uczysz się swoich kwestii na jutro i idziesz spać. Następnego dnia natomiast to samo.

Obraz
© East News

Wiemy więc, że Pilgrim jest człowiekiem głębokiej wiary. Wiemy, że ruszy śladem Amy. Jaki ma jednak charakter?
Jest cichy. I oszczędny w ruchach. Ale ten jego bezruch jest czymś w rodzaju skorupy, pod którą kryje się brutalne wnętrze. Oraz osłony od jego przeszłości. To, jak spokojny jest teraz, może być wręcz widziane jako przeciwwaga dla tego, jaki był wcześniej. Jest trochę jak niepijący alkoholik - musi całkowicie odrzucić to, co robił wcześniej, nie może sobie od czasu do czasu wypić kieliszka czy dwóch, to tak nie działa. Jeżeli to zrobi, wróci do tego, co było.

Odnalezienie wiary było dla niego jak odnowa. Także ciała. Dlatego nałożył na siebie tę skorupę spokoju i bezruchu, jako maskę przykrywającą to, czym był wcześniej. Jego przeszłość jednak powróci.

Poza tym, że była pełna przemocy, zdradzisz coś więcej o jego przeszłości? Był wojskowym, jak Frank?
Nie, nie ma wojskowego zaplecza. Dorastał za to w trudnym, brutalnym miejscu.

Zobaczymy coś z tego na ekranie? Jakieś przebłyski z jego przeszłości może?
Tak, jasne, jego przeszłość nie będzie pozostawiona w niedopowiedzeniu. Nie będzie tu sytuacji, w której widzom pokazany zostanie ten bohater takim, jakim jest teraz, i na tym się skończy. Będzie można zobaczyć, co go ukształtowało.

A jego nazwisko, Pilgrim, czyli pielgrzym - czy to też był element tej odnowy? Nadał je sobie, wchodząc nowe życie, czy naprawdę się tak nazywa?
Cóż... nie wiem (śmiech). Wydaje się podejrzanie pasujące do tego, kim się stał. Jak Victor Von Doom - od razu wiesz, że to czarny charakter. Nie mogę wchodzić w szczegóły.

Punisher to postać z uniwersum komiksów Marvela. Było ci ono znane?
Znam Johnny'ego (Jona Bernthala, serialowego Punishera - przy. red.) od lat, gdy więc serial trafił na Netflixa, od razu go obejrzałem. Ale tam, gdzie dorastałem, w zachodniej Wirginii, o komiksach się tylko słyszało. Zanim więc nie przeprowadziłem się do Nowego Jorku, nie miałem nawet żadnego komiksu w rękach.

Oglądałeś film "Rzeka życia"? Ten z Bradem Pittem, z wędkowaniem na muchę? Dorastałem w takim miejscu, w górach. I tam nie było sklepów z komiksami. Dla mnie komiksy były jakąś odległą ideą, z tymi światami i bohaterami zetknąłem się więc dopiero w filmach.

Źródło artykułu:WP Teleshow
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)