"Na noże": Weronika Książkiewicz o nowej roli, nagości i bolesnej przeszłości
O czym wciąż trudno jej mówić?
Chociaż Weronika Książkiewicz na ekranie często wciela się w pewne siebie piękności, które nie zawsze da się lubić, w rzeczywistości daleko jej do znanych z seriali wyniosłych bohaterek. Mimo że należy do grona wziętych polskich gwiazd, prywatnie jest skromną i niezwykle sympatyczną osobą. Sława nie uderzyła jej do głowy. Z twarzy aktorki niemal nigdy nie schodzi uśmiech. I trudno się dziwić, w końcu ma wiele powodów do zadowolenia. Obecnie oglądać ją można w serialu "Na noże" - nowej propozycji stacji TVN, która we wrześniu zadebiutowała na antenie. W wywiadzie dla Wirtualnej Polski artystka opowiedziała o swojej nowej roli, rozbieranych scenach i show-biznesie. Wróciła też wspomnieniami do bolesnych chwil z przeszłości, które zmieniły jej życiową drogę. O czym Weronice Książkiewicz wciąż trudno mówić?
Weronika Książkiewicz: Jest kilka powodów. Po urodzeniu synka przez dłuższy czas mieszkałam w Poznaniu. Co chwilę dojeżdżałam do Warszawy, gdzie przez blisko dwa lata grałam w spektaklu „Single i remiksy” . To był dla mnie bardzo czasochłonny projekt, bo dużo z tym spektaklem podróżowaliśmy i mieliśmy nawet 15 występów wyjazdowych w miesiącu i to w różnych zakątkach Polski. Nie miałam więc czasu na nic innego.
Ekranowe trio
Nie boi się wyzwań
- W każdym odcinku jest jedna scena pokazująca, jak przygotowywane są dania. Na ekranie gotowanie i życie przeplatają się, ale faktycznie trochę jest tak, że to, co dzieje się w kuchni, napędza wydarzenia w serialu.
- Moja postać w serialu nie jest kucharzem, mimo to wraz z kolegami z planu byłam na szkoleniach u Mateusza Gesslera. Poza tym, spotkałam się też z kilkoma menadżerami restauracji, żeby dowiedzieć się, jak to wszystko naprawdę wygląda. Muszę przyznać, że nasz serial bardzo dobrze oddaje te realia. A jeśli chodzi o moje gotowanie, to wolę, gdy mężczyźni przygotowują coś dla mnie (śmiech). Uwielbiam dobrze zjeść, dlatego często odwiedzam restauracje. Ale zdarza mi się okazjonalnie przyrządzać potrawy dla przyjaciół. Gotuję też przepyszne zupki dla mojego synka.
Wielkie plany
- To jest trochę tak, że sama do tej szufladki się włożyłam. Bo jeżeli przyjmuje się kolejną podobną propozycję, to trzeba się liczyć z tym, że ten promowany w mediach wizerunek ludziom się utrwali. Nie narzekam na to, ale od lat powtarzam, że jestem aktorką dramatyczną.
- Jeśli chodzi o Włochy, to zobaczymy, jak to będzie. Była to niesamowita przygoda, bo nie spodziewałam się, że spotka mnie coś takiego w życiu. Ludzie z produkcji sami się zgłosili. Byli akurat na festiwalu kina włoskiego w Warszawie i kompletowali obsadę do swojego nowego serialu. Poprosili tłumacza, aby zrobił listę 10-15 polskich aktorek, które mogłyby zagrać rolę płatnej zabójczyni - Nikity. Szczęśliwym trafem moje nazwisko znalazło się w tym zestawieniu. Tak dostałam się na zdjęcia próbne. Było to dla mnie duże wyzwanie, bo nie mówiłam po włosku, a miałam zagrać główną rolę kobiecą. Musiałam też wykazać się sprawnością fizyczną, bo czekało mnie sporo scen walki i strzelanin. Wszystkie ujęcia kaskaderskie wykonywałam sama, bo nie miałam dublerów. Był to ciężki, ale miły czas.
- Bardzo bym chciała! Gdy byłam na Festiwalu Wisła w Moskwie, promując "Planetę Singli" , poznałam agentkę, która ma mnie reprezentować za wschodnią granicą. Mam nadzieję, że moje marzenie się ziści. Jestem nawet pewna, że tak się stanie - tak bardzo tego pragnę (śmiech).
Nie krępuje ją nagość
- Dziękuję za komplement. Jeszcze kiedy studiowałam w łódzkiej Filmówce, przekonałam się, że nie będę miała łatwo. Mam mocne rysy twarzy, a to nie ułatwia sprawy. Nie ma zbyt wielu ról, które mogłabym zagrać. Oby to się zmieniło, gdy wraz z wiekiem na mojej twarzy pojawią się zmarszczki. Mam nadzieję, że ról dla mnie będzie wówczas więcej i będą bardziej dramatyczne.
- Może to zabrzmi głupio, ale w takich sytuacjach nie czuję wstydu. Pierwsze sceny rozbierane miałam jeszcze na studiach. Potem był serial. Kasia Figura poradziła mi, że nigdy nie powinnam się krępować w takich sytuacjach. Bo gdy ty zaczniesz się wstydzić, to wtedy cała ekipa na planie to odczuje. Faktycznie tak to działa. Ostatnio w serialu „Na noże” miałam ujęcia, w których musiałam odkryć więcej ciała. Podeszłam do tego ze spokojem - po prostu człowiek się rozbiera i wykonuje zadania. Czytając wcześniej scenariusz, przyjmuję rolę i podpisuję umowę, więc automatycznie zgadzam się na takie sceny. Nie wyobrażam sobie, bym mogła robić aferę i buntować się. W przypadku tak newralgicznych ujęć ekipa zawsze stara się, aby na planie panowały jak najbardziej kameralne warunki. Zostają tylko te osoby, które są potrzebne i dookoła nie ma wtedy nikogo przypadkowego. Powtarzam sobie, że trzeba podejść do wszystkiego ze spokojem, bo w końcu to część mojej pracy - zdejmuję bieliznę i wykonuję zadanie aktorskie. Tyle.
Rodzina daje jej siłę w trudnych chwilach
- Na szczęście wszystko tak mi się układa, że nie spotkały mnie patowe sytuacje. W przeciwieństwie do niektórych, nie mam codziennie zdjęć. Jestem za to często zajęta aż przez 12 godzin, ale po tym przez trzy dni jestem dostępna tylko dla synka. Wtedy staram się, jak najbardziej intensywnie wykorzystać z nim każdą chwilę.
- Od kiedy zrezygnowałam, nie mogłam oglądać baletu ani chodzić do Teatru Wielkiego. Było mi strasznie przykro i początkowo bardzo żałowałam, że tak się stało. Decyzja o odejściu była spowodowana pewnymi wydarzeniami, które miały miejsce w szkole baletowej i do których nie chciałabym wracać. Nie wszystko było takie, jakie powinno być. W momencie, gdy parę lat temu nagle zachorowałam i miałam poważne problemy z kręgosłupem, zrozumiałam, że dobrze zrobiłam. Bo jeżeli nadal ćwiczyłabym taniec klasyczny, to musiałabym wcześnie przejść na emeryturę.
Na dobre i na złe
- Przyjaźnię się z Martą Dąbrowską, która też jest aktorką. Jeszcze nigdy nie spotkałyśmy się na planie, ale mamy nadzieję, że niedługo może się to zmieni. Jeśli chodzi o rywalizację, to nie odczuwam jej i nie spotkałam się takimi sytuacjami. Wiadomo, zawsze jest trudniej, gdy na planie dominuje płeć piękna. Ale jest to bardziej rywalizacja kobieca niż aktorska. Gdy pojawiają się jednak jakieś nieporozumienia, trzeba je od razu wyjaśnić i rozładować napięcie – pokłócić się, pokrzyczeć i iść dalej. Tak naprawdę tylko raz miałam taką nieprzyjemną sytuację, gdy występowałam w spektaklu. Jednak na szczęście sprawa szybko się wyjaśniła, bo ciężko byłoby pracować w niemiłej atmosferze. Nigdy wcześniej ani później nic takiego mi się nie przytrafiło.