"Na dobre i na złe": Olga Bończyk o trudnym dzieciństwie
Chociaż z twarzy artystki niemal nie znika uśmiech, nie zawsze miała powody do radości. Tylko nieliczni wiedzą, jak wiele w życiu przeszła. Wspomnienia z dzieciństwa wciąż są dla niej bolesne.
Ciężko jej o tym mówić
*Olga Bończyk zasłynęła jako Edyta Kuszyńska - serialowa lekarka z Leśnej Góry. W "Na dobre i na złe" pojawiała się niemal od pierwszych odcinków. Śliczna anestezjolog z Oddziału Ratownictwa Medycznego była partnerką Jakuba Burskiego, zanim ten związał się z Zosią. Miłosny trójkąt na ekranie wzbudzał ogromne emocje wśród widzów, a z pozoru oschła bohaterka pokazała swoją drugą, wrażliwą i ciepłą twarz. Nic dziwnego, że zaskarbiła sobie sympatię publiczności, tak samo jak odtwórczyni jej roli. W 2010 roku Bończyk po raz ostatni wystąpiła w hicie Dwójki. Od tego czasu oglądać ją można było w jednym z odcinków "Miłości nad rozlewiskiem". Pojawiła się także epizodycznie w "Prawie Agaty". Dziś rozwija głównie talent muzyczny. Chociaż z twarzy artystki niemal nie znika uśmiech, nie zawsze miała powody do radości. Tylko nieliczni wiedzą, jak wiele w życiu przeszła
serialowa lekarka. Wspomnienia z dzieciństwa wciąż są dla niej bolesne.*
Szybkie dorastanie
Już od najmłodszych lat na artystce spoczywał ogromny życiowy ciężar, jakim była opieka nad rodzicami, którzy byli głuchoniemi. Tym samym stała się dla nich tłumaczem świata zewnętrznego, w którym króluje dźwięk. Bończyk na własnej skórze przekonała się, jak trudno jest szybko się usamodzielnić.
- Sami, będąc osobami słyszącymi, musimy rozumieć świat ciszy, musimy go odczuwać, by w porę ochronić rodziców przed złośliwymi uwagami, często bardzo krzywdzącymi. Jednocześnie rozwijamy się w normalnym świecie dźwięku. To wszystko sprawia, że zostajemy niejako wyrwani z dzieciństwa, bo poświęcamy swój czas rodzicom i opiece nad nimi - wyznała w rozmowie z dwutygodnikiem "Show".
Będąc dzieckiem zmagała się z problemami dorosłych
Bończyk musiała nie tylko szybko się usamodzielnić, ale także przejąć część obowiązków spoczywających na rodzicach. Ci niejednokrotnie byli dyskryminowani z powodu swojej niepełnosprawności. Olga pomagała im załatwiać sprawy, o których najmłodsi nie mają pojęcia. Najtrudniej było w urzędach.
- Pani z okienka coś do mnie mówiła, czego ja, jako dziecko, nie rozumiałam. Wtedy urzędniczka się denerwowała, że nie umiem mamie przetłumaczyć jej słów. Na mamę też się denerwowała, uważając ją za głupią, bo nie umie sama czegoś załatwić. Te sytuacje były dla mnie trudne - żaliła się w dalszej części wywiadu.
Okazało się, że może być jeszcze gorzej. Mała Olga została wystawiona na kolejną próbę.
Walczyła u boku mamy
- Najgorsze przyszło, kiedy miałam sześć lat i moja mama zachorowała na raka - wyznała Bończyk na łamach "Show".
Artystka towarzyszyła rodzicielce podczas badań i konsultacji lekarskich. Jak wspomina, uczestniczyła w rozmowach, w których dzieci nie powinny brać udziału. W najtrudniejszych momentach była jednak wypraszana z gabinetu, a jej mama komunikowała się z lekarzami dzięki kartce papieru, na której zapisywała pytania.
Najbliżsi odeszli na jej oczach
Przez większość czasu Bończyk nie odstępowała mamy na krok.
Rodzice byli najważniejszymi osobami w jej życiu. Niestety, nie miała ona zbyt wiele czasu, by nacieszyć się ich obecnością. Mama zmarła, gdy Olga miała 19 lat. Ojca pożegnała na zawsze niedługo później.
Jak wspomina, walka z chorobą bliskiej osoby odcisnęła na niej swoje piętno.
Wciąż nie może pogodzić się z tym, co się stało
- Nikt się wtedy nie zastanawiał, jak wiele szkód emocjonalnych może mi wyrządzić taka sytuacja. Wciąż czuję, że wiele we mnie zostało. Choroba trwała 13 lat, a ja cały czas uczestniczyłam w procesie jej rozwoju i leczenia. Można powiedzieć, że chorowałam razem z mamą - wyznała Bończyk w wywiadzie dla "Show".
Żyje nie tylko z aktorstwa
Największą pasją serialowej gwiazdy od zawsze była muzyka, a dokładniej śpiew. Rodzice nie mogli usłyszeć jej wspaniałego głosu czy tego, jak gra na fortepianie. Ale starali się ją wspierać we wszystkim, co robiła.
- Podczas występów w szkole mama zawsze siadała w ostatnim rzędzie i biła brawo ze łzami w oczach. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak musiała się czuć. Na pewno była dumna ze mnie i zawsze wspierała mnie całym sercem. Ale z pewnością cierpiała, że mnie nie słyszy. Do końca swoich dni mocno we mnie wierzyła i trzymała kciuki, mówiła, że mi się uda - wspominała aktorka na łamach "Show".
Jak dodała, chociaż wiele osób próbowało umniejszyć jej talent, nie poddała się tak łatwo. Za każdym razem, gdy na swojej drodze napotyka przeszkody, wraca do chwil spędzonych z mamą, która była jej największym kibicem.