"Na dobre i na złe": Marian Opania o alkoholiźmie, problemach zdrowotnych i relacjach z synem
Za sukces zapłacił wysoką cenę. Nigdy nie lubił opowiadać o swoich kłopotach. Starał się nie użalać, ale dalej robić swoje. Dziś nie wstydzi się mówić o uzależnieniu, z którym zmagał się przez lata, ani o problemach zdrowotnych, z jakimi ostatnio się boryka.
Z tej strony go nie znaliśmy
Organizm odmawia mu posłuszeństwa
Przez długi czas nie mógł narzekać na zdrowie. Wszystko zmieniły wyniki badań, które niespodziewanie wykazały pewne nieprawidłowości. Stan artysty wyraźnie pogorszył się dwa lata temu. Opania zaczął odczuwać poważne problemy z sercem i trafił na odział kardiologiczny. Tam okazało się, że będzie musiał poddać się operacji.
– Mam dwa stenty w tętnicach, dziewięć przepuklin w kręgosłupie i cukrzycę - przyznał na łamach dwutygodnika "Show".
Trzyma się swoich zasad
Mimo tych zmartwień, nie ma zamiaru zwalniać tempa. Jest aktywny zawodowo, angażuje się w kolejne projekty i nie chce zmieniać przyzwyczajeń. Nie do końca słucha więc zaleceń lekarzy. Jak przyznaje, po prostu żyje.
- Mój przyjaciel, profesor kardiochirurgii powiedział mi, że nawet jeden papieros potrafi zatkać stent. Odpowiedziałem mu, że nie można wszystkiego rzucać. A poza tym całe życie byłem hazardzistą - wyznał w dalszej części wywiadu.
Alkohol przejął kontrolę nad jego życiem
Nie wszyscy wiedzą, że Opania od lat zmaga się z różnymi nałogami - ten związany z paleniem wcale nie jest jedyny. Okazuje się, że artysta był uzależniony od alkoholu. Zastój w karierze zupełnie go załamał. Zagłuszał codzienne zmartwienia pijąc. To okazało się pułapką, z której przez długi czas nie potrafił wyjść.
- Mając ponad 30 lat, szybko osiwiałem i przytyłem, w związku z czym nie było dla mnie ról. Po tylu nagrodach, sukcesach, nagle znalazłem się w tzw. drugiej lidze. Pośrednio sam sobie byłem winien. Piłem, bo nie obsadzali, a nie obsadzali, bo piłem. Błędne koło - zdradził w "Show".
Najgorsze ma już za sobą?
Na szczęście Opania znalazł w sobie na tyle dużo siły, by stawić czoła przeciwnościom. Nie od razu pokonał jednak uzależnienie, a chwile słabości powracały. Teraz nie ma już mowy, by znów mógł stracić głowę.
- Rozpocząłem terapię 17 stycznia 1988 roku. Od tamtej pory były nawroty tzw. grypki, dokładnie trzy. Teraz już się to nie zdarza. Nie mogę po nic sięgnąć, dlatego nie znam wielu gatunków alkoholi.
Rodzina a praca
W trudnych dla siebie momentach aktor mógł liczyć na wsparcie najbliższych, zwłaszcza żony. Rodzina zawsze była dla niego ważna. Przyznaje jednak, że zazdrość zawodowa czasami jest silniejsza od więzów krwi. Przekonał się o tym na własnej skórze, gdy jego syn również został aktorem.
- Kiedy Bartek wystartował, ktoś mi powiedział: "Jak to jest mieć tak zdolnego syna"? Powiedziałem, że fantastycznie. Ale zaraz słyszę: "On ciebie już chyba przerósł"? Wtedy momentalnie zapaliła mi się czerwona lampka i tłumaczyłem sobie: "Może dorównał, ale nie przerósł" - stwierdził na łamach dwutygodnika.
Trudne relacje
Zawodowe drogi ojca i syna rzadko się splatają. Wyjątek stanowi serial "Na dobre i na złe", w którym obaj wcielają się w role lekarzy. Zazwyczaj unikają wspólnych występów.
- Z synem nie da się pracować. Na początku bał się jak ognia kontaktu ze mną - że ktoś pomyśli, że go foruję, że może mu coś załatwiłem. A teraz to wie, że go zamęczę - wyznał na łamach "Show".
Opania chciałby pracować z synem, ten boi się jednak, że ojciec będzie bardziej wymagający w stosunku do niego niż do innych osób. Słusznie?
Blaski i cienie aktorstwa
Ekranowy doktor Zybert nie ukrywa, że nie był zadowolony, gdy okazało się, że syn poszedł w jego śladu. Chciał uchronić swoją pociechę przed pułapkami, jakie czekają nie tylko na młodych adeptów sztuki aktorskiej. Sam przekonał się, że praca w tym zawodzie przypomina loterię. Raz jest się na szczycie, innym ledwo wiąże koniec z końcem.
Żałuje więc, że Bartosz zdecydował się zostać aktorem. Zresztą, nie tylko on! Podobno obaj, patrząc z perspektywy, dziś nie podjęliby tej samej decyzji.
- Ten zawód prowadzi na manowce, dlatego zawsze powtarzam, że gdybym się urodził drugi raz, nie byłbym aktorem, bo wiem, jakie piekło nieraz przeżywałem.
Czasu nie da się jednak zawrócić, dzięki czemu wciąż możemy podziwiać Opanię w kolejnych znakomitych teatralnych, filmowych i telewizyjnych kreacjach.